Rozdział 12

2K 42 15
                                    

~Luka~ 

Jestem debilem. Jestem debilem. Jestem debilem. Jestem debilem. Jestem debilem. Jestem debilem. Jestem debilem. Jestem debilem. Miałem jej nie ranić, nie dlatego że tak Zen powiedział. Tylko, dlatego że sam nie niewiedzę, jak ona cierpi. A tymczasem co robię biję księżniczkę, już pierwszego dnia jak tu jest. Oparłem czoło o drewniane drzwi i słuchałem. Na początku długa chwila ciszy, która doprowadzała mnie do szału z każdą sekundą. Mimo to nie poruszyłem się nawet o minimetr, w końcu usłyszałem jak syczy z bólu i wstaje. Słucham jak chodzi po pokoju i otwiera szafki, a potem siada i znowu cisza. Westchnąłem i odeszłem od drzwi. Teraz wszystko zniszczyłem

~Katerine ~

Nerwowo przeglądałam szafki, szukając mojej torby, albo przynajmniej rzeczy, które w niej miałam. Ale nic z tego, niestety, ale nie są tacy głupi. Jedyne co znalazłam to więcej sukienek, trochę kosmetyków i buty. Nie no serio? Jedyna szuflada, której nie otworzyłam, była ta na samym dole w komodzie. Ale ona była zakluczona, ze strachem jeszcze zauważyłam, że nie ma tu nic, czym mogłabym się obronić. Ciekawe czy celowo nie ma tu takich rzeczy? Zrezygnowana podeszłam do półki z książkami, wcześniej zbytnio im się nie przyjrzałam. Przeciągnęłam wzrokiem po grzbietach książek. Była tu każda z serii ,,Wojowników" wszystkie co do jednej części! Piękny widok! Ale czekaj, wróć. Od kiedy on planował mnie porwać? Wszystko jest tak starannie dopracowane, pokój, ubrania, nawet książki! Na pewno nie wpadł na ten pomysł wczoraj, czy przedwczoraj. Od kiedy chciał to zrobić? Tydzień, dwa, miesiąc, rok?! Wzięłam jedną z książek i usiadłam na parapecie przy oknie. Zaraz za nim rozciągał się piękny widok na las. Niestety tu jest za wysoko, tędy chyba nie dam rady uciec. Czuję się jak ta księżniczka uwięziona w wieży, z moich dziecięcych bajek. Tylko że ja muszę się sama uratować, tu nie pojawi się rycerz, który ocali mnie przed złem. Już dawno się tego nauczyłam, trzeba zaakceptować rzeczywistości taką, jaką jest. Bo życie to nie bajka, w której On cały czas nosi Ją na rękach. Pokręciłam głową, odpędzając te myśli i zagłębiam się w lekturze.

***

Usłyszałam zgrzyt klucza w zamku i jak ktoś wchodzi do pokoju. Cała się spięłam, mimo to nie ruszyłam się z miejsca, nawet nie podniosłam wzroku znad książki.


- przyniosłem Ci kolację, księżniczko — usłyszałam głos Luki, nie był już taki ostry, ani zimny, sama nie umiem określić, jaki teraz jest. Nadal nie drgnęłam, choć nie mogłam się już skupić na słowach w książce. Nie chcę go tu, może jak go zignoruje, to sobie pójdzie?


- starczy tego czytania — powiedział, szybkim ruchem zabierając mi ,, Wojowników"


- Ej!- krzyknęłam zirytowana.


- No skoro już nie czytasz, czas coś zjeść- zaśmiał się, odkładając książkę na bok. Cicho westchnęłam i chciałam wstać, lecz nim to zrobiłam, zostałam podniesiona.


- Masz. Mnie. Postawić. Z powrotem. Na. Ziemię.- rozkazałam, ale on doszedł już do kanapy. Usiadł na niej, sadzając mnie sobie na kolana.


- przestań, puść — próbowałam odepchnąć jego dłoń od mojej tali, dlaczego on jest taki silny?


- nic Ci nie zrobię- powiedział spokojnie.


- tak, jak dzisiaj rano? - prychnęłam bez zastanowienia.


- księżniczko ... - zaczął, ale ja mu nie pozwoliłam skończyć.


- żadna księżniczko, masz mnie tak nie nazywać! Tak ciężko to zrozumieć? I nie mów, że mnie nie skrzywdzisz, bo obaj wiemy, że to nie prawda! - krzyknęłam, wyrywając się z uścisku, lecz on złapał mój nadgarstek.


- dziś rano straciłem kontrolę nad sobą i uwierz mi, że tego żałuję — szepnął. Nie, nie on jest kolejnym dupkiem, Katarinę nie pozwól się oszukać!


- Nie kłam!- krzyknęłam, wyrywając rękę. Szybko się odsunęłam, żeby nie mógł znowu mnie złapać. Czułam jak łzy, cisną mi się do oczu. Nie! Nie tu! Nie przy nim!


- a co jeśli nie kłamie?- zapytał.


- może i obserwowałeś mnie od dawna, ale nie wiesz jednego. Mam zasadę, nigdy nie ufaj komuś, kto już zdarzył Cię zranić.- powiedziałam, stojąc do niego plecami.


- Dostać tego — warknął czarnowłosy — miałaś coś zjeść, a nie się ze mną kłócić — gwałtownie wstał, złapał moje ramię i pchnął na sofę. Próbowałam się opierać, ale on siłą mnie posadził i podał talerz z naleśnikami. Lekko się skrzywiłam na widok ogromnej porcji.


- Nie lubisz? - zapytał chłopak, widząc moją minę.


- Nie... po prostu nie chce jeść – powiedziałam.


- masz to zjeść, jesteś strasznie chuda — powiedział i włączył sobie telewizor. Spojrzałam na ciemniejące niebo za oknem, mój wzrok powoli opadł na las. To on będzie moim ratunkiem. 


Hej, hej! Małe pytanko: co myślicie o Luce?

Numer PomylonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz