Rozdział 11

2.1K 47 2
                                    


Luka wprowadził mnie do ładnej kuchni połączonej z przestronnym salonem. Odłączała je tylko duża wyspa. W salonie przed telewizorem, na sporej skórzanej sofie zauważyłam Gabe. Rudowłosy pomachał mi, jak tylko mnie zobaczył, ja nie pewnie kiwnęłam głową w jego stronę. Czarnowłosy kazał mi usiąść przy stole kuchennym.


- masz na coś ochotę?- zapytał, zaglądając do dużej lodówki. Otworzyła usta, żeby mu odpowiedzieć, ale wyprzedził mnie dzwonek jego telefonu. On westchnął, wyciągając telefon z kieszeni.


- Gabe mógłbyś?- ruchem głowy pokazał na mnie i nie czekając na nic, wyszedł odbierając telefon. Zerknęłam na rudzielca, który wstał z kanapy. On mnie aż tak nie przeraża, nie jest tak napakowany i groźny. Wręcz przeciwnie, on jest bardzo szczupły, można powiedzieć z nawet słodki, gdyby nie te okoliczności. Gabe wszedł do kuchni i spojrzał na mnie trochę zmieszany. Potem otworzył jedną z szafek i zaczął coś wyjmować.


- nie jestem głodna — powiedziałam szybko. On spojrzał na mnie lekko zaskoczony.


- kiedy ostatnio jadłaś?- uniósł brew. Chwilę się zastanowiłam.


- wczoraj...w południe...- co z tego, że to było tylko jabłko?


- musisz coś zjeść — stwierdził, odwracając się do mnie plecami, ignorując moje wcześniejsze słowa.


- ale ja naprawdę nie chce — powiedziałam i nagle zrozumiałam, jak bardzo dziecinnie to zabrzmiało. Super...


- albo zjesz, bo ja ci tak każe, albo Luka Cię do tego zmusi — powiedział trochę oschlej, stawiając przede mną talerz z kanapkami. Poczułam, jak żołądek mi się ściska na widok takiej ilości, ja naprawdę bardzo mało jem. Wzięłam jedną i zmusiłam się do jedzenia. Nie mam ochoty, żeby ten cały Luka się do mnie zbliżał.


- No chyba nie jest tak źle — zaśmiał się Gabe, siadając obok, trochę się odsunęłam. On to zauważył, ale nic nie powiedział. Po chwili Luka znowu pojawił się w kuchni, spojrzał na mnie z uśmiechem. Potem razem z rudzielcem zniknął w salonie, zmusiłam się do skończenia kanapki i wstałam. Zerknęłam, co robią chłopacy, obydwaj siedzieli w salonie przed telewizorem i o czymś rozmawiali. To moja szansa, więcej może się nie powtórzyć. Cicho wycofałam się z powrotem i jeszcze raz rozejrzałam się po kuchni. Podeszłam do okna nad zalewem i wyjrzałam przez nie. Musimy być na parterze, bo nie jest wysoko. Zaraz za nim jest zielony trawnik, a kawałek dalej murek i las. Może udałoby się tam dobiec? Dobra, dalej. Weszłam na blat i po cichu otworzyłam okno. Obejrzałam się czy nic nie zauważyli i usiadłam na parapecie. Wystawiłam nogi przez okno, jeszcze tylko moment i zwiewam z tego wariatkowo. Odepchnąłem się od parapetu, by wyskoczyć, ale w tym samym momencie silną ręką owinęła się na mojej tali. I mocno pociągnęła do tyłu, bez problemu rozpoznałam tatuaż węża.


- złamałaś zasadę, księżniczko- warknął mi do ucha strasznie wściekły. Przerażona zaczęłam się szamotać. A on jak gdyby nigdy nic przerzucił mnie sobie przez ramię jak jakiś worek ziemniaków.


- puszczaj!- pięściami biłam go po plecach, lecz Luka to po prostu zignorował. Boże, czy go nic nie rusza? Chłopak przeniósł mnie przez korytarz, a potem w górę po schodach. Nie, on znowu mnie niesie do tego pokoju. Nagle zostałam brutalnie rzucona na podłogę, zaraz po tym poczułam silne uderzenie w brzuch. Przetoczyłam się kawałek i cicho jęknęłam.


- to tylko ostrzeżenie, spróbuj jeszcze raz, a może się to skończyć gorzej — jego głos przypominał grzmot burzy, czarnowłosy gwałtownie pociągnął mnie za włosy.


- czy to jasne?- zapytał, patrząc mi w oczy.


- T...tak- szepłam, on szybko puścił moją głowę i jak błyskawica opuścił pokój. Oczywiście zamykając za sobą drzwi z głosnym trzeskiem, na klucz. Leżałam nie ruchomo i nasłuchiwałam, nie było żadnych słychać kroków. Wręcz czułam to, jak stoi tuż za drzwiami. Czy on teraz tak będzie mnie pilnował? Będzie stał pod drzwiami jak jakiś pies stróżujący? Mam to głęboko, w końcu pokazał, jaki jest, czyli kolejnym dupkiem. Prawda próbowałam uciec, no ale chyba mam do tego prawo! To on nie miał prawa mnie porywać i wciągać w to bagno! Delikatnie położyłam dłoń na brzuchu i syknęłam z ból. Kolejną osobą, która mnie krzywdzi, nic nowego. A skoro raz mnie uderzył, to za drugim razem przyjdzie mu to łatwiej. Ale przynajmniej co do jednego mnie przekonał. Nie mogę tu zostać. Mimo kary spróbuje uciec.

Numer PomylonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz