Rozdził 8

2.3K 59 16
                                    

Trzymając mnie na rękach wyłączył telewizor i przeszedł przez ciemny pokój. Szarpałam się i krzyczałam ale nic to nie dało, go to wogule nie ruszało. Nagle on się nachylił, a ja byłam pewna że mnie upuści. Jednak tak się nie stało, zostałam położona na wielkim łóżku. Jak tylko mnie puścił chciałam uciec, ale jego ręka była szybsza. Przytrzymał mnie za ramię i sam położył się obok. Jego silne ręce oplotły mnie w tali i przyciągnął mnie do siebie tak by moje plecy opierały się o jego klatkę piersiową. 

- puść mnie! Zabieraj te swoje łapy!- krzyczałam bijąc go pięściami po dłoniach w nadziei że to coś da. 

- miałaś nie krzyczeć, księżniczko- szepnął opierając swoją brodę na czubku mojej głowy. Zamarłam na te ostatnie słowo dokładnietakmnie nazywał... 

- to ty- bardziej stwierdziłam niż zapytałam  

- tak, a teraz śpij jest trzecia w nocy- ziewnoł. Nie zasnęłam, z nerwów i nie miałam zamiaru. Cała spięta leżałam w ramionach mojego porywacza. Nie wiedziałam czy on śpi czy nie, oddycha równo, ale jego uścisk jest nadal bardzo mocny. Nie wiem kim on jest i gdzie jestem. Ani dlaczego tu jestem, wiem jedno - zostałam porwana. 

***

W pokoju powoli zaczęło się przejaśniać, a ja nadal leżałam w tej semej pozycji. Powoli rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stare dębowe meble nadawały magicznego klimatu. Zaraz przy łóżku stoi wielką ciemna szafa z lustrem w drzwiach. Przy niej rzeźbiony regał pełen książek i drogich ozdób. Kawałek dalej stoi wielką kanapa na przeciwko kominka, a nad nim wisi duży telewizor. Podniosłam głowę by zobaczyć co jest z drugiej strony łóżka. W tedy uścisk wzmocnił się jeszcze bardziej. 

- to będę twój pokój- powiedział łagodnie i zaspany glosem nie zmienił pozycji, nadal opierał podbródek o moją głowę. Czułam że serce wali mi caraz mocniej, zaczęłam się bać że on to usłyszy. I co to ma znaczyć! Mój pokój? Ja tu nie zostane, niech on sobie tego nie wyobraża. 

- kim jesteś i czemu zostałam porwana?- Bardzo starałam się nie okazywać strachu, ale jak zwykle zdradziło mnie drżenie rąk. Chłopak zabrał swoję dłonie i usiadł, ja szybko też to zrobiłam odsuwając się jak najdalej. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się nieznajomemu. Na oko ma może 19 lat, jest odemnie wyszy o głowę. Ma czarne rozczochrane włosy, zjechałam wzrokiem niżej trafiając na jego ciemno niebieskie tenczówki. Przypominające burzowe chmury, dopiero po chwili się otrasnełam. Ma on ostre rysy twarzy. Z lewej strony szyji zaczyna się tatuaż węża, który znika pod czarną koszulką i pojawia się na prawej ręce. Nie umknęło mi że ma on szerokie ramiona i jest umięśniony. 

- czego ode mnie chcesz?- szepłam. Czarnowłosy wstał i zaczął się zbliżać, odrazu zerwałam się na nogi. Ale on spowrotem mnie posadził. 

- a jak myślisz u kogo twój braciszek ma długi- zaśmiał się bawiąc się moimi włosami, odwróciłam głowę by tego nie robił. 

- to Zen ma rachunki mnie w to nie mieszajcie!- krzyknęłam, a jego palce błyskawicznie i boleśnie zacisnęły się na moim podbródku. Przytrzymał go i kciukiem gładził mój policzek. 

- słuchaj- przybliżył twarz do mojej- nie interesuje mnie czy masz z tym jakiś związek czy nie, ale będziesz świetną motywacją dla brata- uśmiechnął się szyderczo. 

- wypuść mnie, nikomu nie powiem, tylko mnie wypuść- błagałam go

 - nie wypuszczę Cię, a wiesz czemu?- zapytał zadowolony, przecząco pokręciłam głową. - bo jesteś moją, księżniczko- szerzej otworzyłam oczy. Że co?! Nie nie nie to jakiś wariat... psychol....

- nie jestem niczyja!- krzyknęłam prubójąc się wyrwać z jego silnych rąk.

- owszem jesteś i miałaś nie krzyczeć- warknął ostrzegawczo. Prubowałam zabrać jego rękę, szarpałam się, nie chciałam tu być. Boże proszę żeby był to tylko sen, z które się obudzę.

- a teraz wypadałoby sprawdzić czy Zen wie o wszystkim- zaśmiał się czochrając mi włosy jak jakiemuś psu i nareszcie puścił mnie.

- tam masz łazienkę i nawet nie próbuj uciec, możesz być za to srogo ukarana- odwrócił się w stronę drzwi. 

- ile?- zapytałam nim wyszedł, nieznajomy spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. - ile Zen jest Ci winien?- naprostowałam otulajac się rękami.

 - 20000 dolarów- powiedział zimno. A ja załamałam ręce 

- Zen...- jeknełam, jak on może być takim kretynem? 

- na razie księżniczko, niedługo wrócę - rzucił mój porywacz jeszcze nim zostawił mnie samą. Chwilę nasłuchiwała, a kiedy kroki ucichły podbiegłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Nic z tego, nawet nie drgnęły. Solidne zdobione drewniane drze.... Plecami odsunęłam się po ścianie, co teraz ze mną będzie?

Numer PomylonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz