「Rozdział 6」

109 17 43
                                    

- Nie, chodzi o coś innego. Ale to chodź do reszty, czekają na nas przed jaskinią - miauknęła lekko podekscytowana Lamparcia Cętka, szturchając go przy tym w bok. Lodowe Spojrzenie w ostatniej chwili zdążył stłumić ciche syknięcie, bo jego siostra nieświadomie trąciła go w zranione miejsce. Skąd jednak miałaby to wiedzieć?

  Zebrał w sobie siły, by zachowywać się normalnie i skinął do niej głową. 

- Już idę, daj mi sekundę bym mógł pozbyć się rupieci z sierści - mruknął cicho, chcąc tak naprawdę pozbyć się plam krwi ze swojego futra. 

- To pośpiesz się, albo Leszczynowy Cień wyskoczy z futra - miauknęła, skinąwszy mu głową, po czym zniknęła w wyjściu z groty, zostawiając czarnego kocura samego w środku. 

  Lodowe Spojrzenie podniósł się nieco odrętwiały z posłania, czując, jak jego wszystkie mięśnie pulsują pod skórą ze zmęczenia. Gdy treningi we śnie były dłuższe niż zwykle lub bardziej wymagające, to nieprzyjemne uczucie zawsze go nawiedzało, a on nie mógł nic z tym zrobić - podczas snu nie zbierał odpowiedniej ilości energii, przez co potem nie był w pełni sił, tak jak tym razem. 

  Rozejrzał się szybko po jaskini, upewniając się, że nikogo nie ma w niej, po czym spojrzał na swój bark, od którego czuł nieprzyjemny odór i pulsowanie. Dzięki temu, że posiadł ciemną sierść, nie było widać plamy krwi, która ewidentnie tam była. Zaczął powolnymi ruchami języka dokładnie wylizywać miejsce, w którym znajdowała się świeża rana, zadana mu przez Zmierzch. 

  Zmarszczył lekko nos, czując lekko kwaśną woń wokół siebie, a specyficzny smak krwi zagościł na jego języku. Przerwał na chwilę swoją dotychczasową czynność, a jego pysk opuściło przeciągłe westchnienie. 

  Lubił te treningi, nawet bardzo - jedynie co mu się nie podobało to widoczne ślady po każdych ćwiczeniach. 

  "Muszę się pośpieszyć, bo zaraz wpadnie tutaj ten wściekły rybi pysk", przeleciało mu przez myśl,  a na jego twarzy zawidniał doskonale widoczny - nawet w półmroku groty - grymas. Powrócił do szybkiego wylizywania rany, tak by zmazać widoczny ślad krwi, po czym ruszył do wyjścia z jaskini, lekko utykając. 

  Nie chciał nikomu pokazać, że jest choć trochę w gorszym stanie, dlatego, gdy słony zapach uderzył w jego czuły nos, spiął na tyle mięśnie, by iść równym - ale spiętym - krokiem w kierunku pozostałych. 

  Sylwetki czterech kotów - o zgrozo była i z nimi Pełnia - odcinały się na tle jaśniejącego nieba nad wielką połacią głębokiej wody. Wypuścił zaczerpnięty oddech przez nos nieco z frustracji na widok starej kocicy, której ani trochę nie ufał - nie przypadła mu po prostu do gustu i tyle. 

   Kolejne westchnienie opuściło jego pysk, po czym ruszył spokojnym(i nieśpiesznym) krokiem do swoich towarzyszy niedoli. Dostrzegł błysk zadowolenia w oku swojej siostry, gdy podszedł bliżej nich, jednak nim ktokolwiek zdążył się odezwać, pierwszy był - jak zwykle rozdrażniony - Leszczynowy Cień. 

- Jak nie królewnie - zaczął, spoglądając przy tym zmrużonymi oczami na Lamparcią Cętkę - to królewiczowi nie chcę się łaskawie wstać i ruszyć swój niezgrabny tyłek, by reszta nie musiała czekać - dokończył z prychnięciem, po czym trzepnął ogonem. 

- Za to wrzód na ogonie już zawsze musi nim pozostać - odparował od razu Lodowe Spojrzenie, nieco niezgrabnie wspiąwszy się na niskie skały, na których siedzieli pozostali. 

  Żaden z kotów z klanów nie zauważył, jednak, że ten lekko kulał, ale czarny wojownik był pewny, że Pełnia to dostrzegła, widząc to po jej spojrzeniu, jakim go obdarzyła. Odpowiedział jej krótkim zmrużeniem oczu, po czym spojrzał na pozostałych. Leszczynowy Cień właśnie otwierał pysk, by coś odpowiedzieć, jednak ktoś inny nie pozwolił mu dojść do głosu. 

Wojownicy • Tom 2 - Za Mrokiem ChmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz