「Rozdział 17」

46 18 3
                                    

  Koty z Klanu Lasu próbowały udawać, że śmierć Szafirowego Strumienia wcale tak nimi nie wstrząsnęła, a ich strach wcale nie był taki ogromny. Wystarczyło jednak spojrzeć w ich oczy, a w ich zakamarkach zaraz dostrzegało się przerażenie w najczystszej postaci. 

  Jednak Nocną Iskrę przerażał najbardziej fakt, jak Wilcza Gwiazda był w stanie wpłynąć na żywe koty za pomocą śmierci kolejnego z nich - tym razem padło na byłą mentorkę Lamparciej Cętki, czego nie uważała za przypadek. 

  Kiedy tak nad tym rozmyślała, kuląc się pod krzakiem paproci przed deszczem z Łanim Skokiem, zastanawiała się co jeszcze sprawi jej ojciec nim w ogóle pojawi się, by rzeczywiście stanąć do walki. 

  Jeśli tak dalej pójdzie, przegramy nim bitwa w ogóle się zacznie - przeleciało jej przez myśl, po czym skrzywiła się, żując przy tym kawałek myszy.

- Jeśli ci nie smakuje, to ja z chęcią zjem - odezwał się bladobrązowy kocur, widząc niezadowolenie na pysku medyczki, chcąc przy tym zabrzmieć wesoło, ale niezbyt mu to wyszło - nie był żadnym wyjątkiem i na nim też śmierć Szafirowego Strumienia dość mocno się odbiła. 

- Spadaj - burknęła kotka, wbijając zęby ponownie w niewielkie ciałko martwego gryzonia, kiedy ze żłobka wybiegła z impetem Wrzosowe Spojrzenie, zmierzając prosto do legowiska medyczek. - Zaraz wrócę - dodała podnosząc się pośpiesznie, czując ogarniające ją zmartwienie, widząc, że coś na pewno działo się w żłobku. 

- A co z myszą?! - miauknął za nią Łani Skok, który ewidentnie uparł się na jej porcję jedzenia przed zgromadzeniem. 

- Zjedzą ją sobie! - prychnęła szybko, biegnąc już do legowiska medyczek, przez co na wejściu prawie zderzyła się z Wrzosowym Spojrzeniem, która trzymała w pysku mokry mech. 

- Makowy Kwiat właśnie rodzi - miauknęła przestraszona karmicielka, a czarna kotka zamrugała zaskoczona - termin przyjścia na świat kociaków szacowała z Słoną Bryzą parę wschodów po zgromadzeniu, a nie w dzień pełni. 

- Już?! - spytała niedowierzająco Nocna Iskra, po czym dodała szybko: - Poinformuj o tym Białą Stopę, jak zaniesiesz mech Makowemu Kwiatowi i znajdźcie jej patyk, a ja idę pomóc Słonej Bryzie z ziołami. - Tuż po tych słowach zniknęła w legowisku medyczek, mijając się z karmicielką. 

  Ciemnoszara medyczka musiała usłyszeć jej głos w wejściu, bo ledwie do niej podeszła, a ta wpakowała Nocnej Iskrze pod łapy garstkę liści malin. 

- Nie podoba mi się fakt, że teraz zaczął się poród, ale musimy zrobić wszystko, by zakończył się szybko i pomyślnie - mruknęła cicho Słona Bryza, a jej zielone oczy były zasłonięte przez mrok, kryjący się w nich. 

  Czarna kotka przełknęła ślinę, nie chcąc dowiadywać się o czym myślała w tym momencie jej mentorka i po prostu posłusznie wzięła podane zioła, by biec pośpiesznie do rodzącej karmicielki. 

  W wejściu do żłobka przepchnęła się przed spanikowanym zastępcą i zignorowała zaciekawione kociaki Wrzosowego Spojrzenia. Skupiła się na dotarciu do leżącej w mroku Makowego Kwiatu, przez której ciało przechodziły pierwsze skurcze. 

- Zjedz to - poleciła łagodnie karmicielce, podsuwając jej pod nos przyniesione liście, po czym podsunęła jej mokry mech, by miała się czego napić. 

  Szylkretowa kotka spojrzała na nią zbolałym wzrokiem, jednak bez słowa zrobiła to, co jej powiedziono, po czym jęknęła, kiedy przeszedł ją kolejny skurcz. Nocna Iskra przymknęła na krótką chwilę oczy, by po chwili położyć swoją łapę na brzuchu rodzącej. Czuła pod skórą kotki drobne ciałka, jednak długo nie miała szansy się skupić - koło niej pojawiła się trójka zaciekawionych kociąt, korzystająca z tego, że ich mama poszła po patyk. 

Wojownicy • Tom 2 - Za Mrokiem ChmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz