「Rozdział 24」

40 17 52
                                    

  Chłodne powiewy wiatru przedzierały się pomiędzy gałęziami drzew, zbierające pierwsze suche, kolorowe liście tego sezonu pory opadających liści. Nocna Iskra z żalem obserwowała powoli usychającą naturę, zwiastującą nadchodzące mrozy w przyszłych księżycach, które wraz ze sobą miały przynieść więcej zmartwień. 

  Niektóre zioła powoli przestawały puszczać nowe liście i zaczynały usychać, dlatego Słona Bryza wysyłała swoją uczennicę praktycznie codziennie po nowe zapasy od połowy księżyca. Okazało się, że podczas dzielenia się językami z przodkami przy Gwieździstym Wodospadzie, starsza medyczka została poinformowana o nadchodzącej, dwa razy cięższej porze nagich drzew. 

  Nocna Iskra nieco zazdrościła swojej mentorce, która nie dostawała jakiś dziwnych, niezrozumiałych przekazów od gwiezdnych kotów, które ciągle mówiły jej o ojcu, tak jakby ta o nim nie pamiętała.

  Ciągle dźwięczały jej słowa Srebrzystej Mgły w głowie, jednak nie umiała ich zrozumieć, a co za tym szło - nie mogła zbytnio poprosić Słonej Bryzy o pomoc, ponieważ ta zawsze jej powtarzała, że najpierw to ona musi zrozumieć sens słów gwiezdnych kotów. 

  A jeśli coś źle odczytam i nieuchronnie przed katastrofą klanów? - spytała się w myślach i zacisnęła zęby z ogarniającej jej złości, przez co poczuła gorzki posmak szczawiu, którego jeden liść właśnie zerwała. 

  Westchnęła cicho i oderwała mniejszy fragment od nadgryzionej części, po czym pozostałość położyła na sporej kupce, którą udało się jej zebrać z niewielkich pozostałości rośliny przy Długim Strumieniu. Była niedaleko granicy, więc mocny zapach Klanu Mroku nieco drażnił jej nos, jednak przestawał dla niej istnieć, gdy skupiała się na zbieraniu. 

  Słyszała stamtąd głosy patrolu, który akurat sprawdzał tą granicę o zachodzie słońca i dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna się zbierać. Miała jeszcze zajrzeć do Lwiego Mrozu i sprawdzić jego bolące stawy, które wraz z pierwszymi przymrozkami zaczęły dawać o sobie znać. 

- Może powinnam też sprawdzić, jak ma się Makowy Kwiat i jej kociaki - dodała na głos, zastanawiając się, po czym urwała jeden z ostatnich zielonych liści szczawiu. 

  Kociaki szylkretowej karmicielki miały niecały księżyc i jak na razie miały się w miarę dobrze, jednak medyczki nie spuszczały z nich oka, ciągle ich doglądając - wiedziały, że zapowiadają się trudne sezony, które nie raz zbierały żniwa w żłobkach. Ostatnia pora nagich drzew zabrała z pomocą zielonego kaszlu siostrę i matkę Drozdowego Skrzydła oraz dwójkę starszych. 

  Na wspomnienie słabych, nieżywych ciał przysypanych małą warstwą białego śniegu, Nocną Iskrę przeszył dreszcz i ta skupiła całą swoją uwagę na resztkach szczawiu, powtarzając sobie, że najmłodsza czwórka jej pobratymców jest silna i przetrwa wszystko. 

- Tu jesteś! - usłyszała nagle czyjś okrzyk, który spowodował u niej lekki podskok, po czym ta spojrzała w bok, gdzie spomiędzy paproci spoglądała na nią para zielonych oczu. 

- Coś się dzieje w obozie? - spytała, od razu zrywając się z pozycji siedzącej, kiedy dostrzegła, że Łani Skok jest nieco zziajany. 

- Nie, nic się nie dzieje - zapewnił ją z przyjaznym uśmiechem bladobrązowy kocur, wychodząc z zarośli, a zapach świeżej zwierzyny przybył na jego futrze do nosa medyczki. - Słona Bryza zaczęła się martwić, że długo nie wracasz ze szczawiem i poprosiła mnie oraz Słoneczne Serce, żeby podczas polowania się za tobą rozejrzeć - kontynuował, a kotkę zalała ulga, że w klanie było ciągle spokojnie. 

- Trochę się zasiedziałam - przyznała, wygładzając lekko podniesioną sierść na karku. - Skoro już jesteś, to weźmiesz trochę szczawiu? - dodała, a Łani Skok posłał jej przepraszające spojrzenie. 

Wojownicy • Tom 2 - Za Mrokiem ChmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz