「Rozdział 27」

45 17 18
                                    

  Jedyna noc, podczas której Lodowe Spojrzenie nie był w stanie odwiedzić ojca w Mrocznej Kotlinie, zawsze miała miejsce w połowie księżyca, gdy w klanach medycy szli do Gwieździstego Wodospadu. Wilcza Gwiazda mu to jednego razu wyjaśnił, mówiąc, że bariera nie do zniszczenia jest nakładana na jego miejsce pobytu - skutkiem tego było, że przez następne noce treningi były dwa razy bardziej męczące, tak jakby jedna noc miała spowodować gwałtowny upadek umiejętności szkolonych kotów. 

  Lodowe Spojrzenie niemal żałował, że ostatnia taka noc miała miejsce ćwierć księżyca temu, bo po spotkaniu Nocnej Iskry w Mrocznej Kotlinie dwa wschody wcześniej, nie czuł większej potrzeby przebywania w towarzystwie ojca. 

  Nic jednak nie mógł zrobić poza wymawianiem w głowie swojej niechęci, ponieważ i tak Mroczna Kotlina co noc witała go w swoich chłodnych progach. 

  Treningi stawały się coraz bardziej zażarte, od kiedy pierwszy raz znalazł się na Krwistej Skale - nie raz musiał walczyć z paroma kotami na raz. Skutkiem tego były poważniejsze rany, które zawsze opatrywała mu Mięta, biorąca ostatnie warty - choć nie chciał, był wdzięczny samotniczce, że ta jest po jego stronie i subtelnie pomaga mu z obrażeniami. 

  Tej nocy jego trening był równie męczący co ostatnie i nawet jeśli tym razem walczył w parze ze Zmierzchem, mieli do pokonania szóstkę przeciwników. Zmęczenie i niewyspanie tym razem dawało się mocno we znaki, przez co ruch czarnego wojownika były mniej precyzyjne. 

- Żartujesz sobie ze mnie?! - syknął cicho brązowo-rudy samotnik, nachylając się do ucha swojego sojusznika w walce, przez co jego długie futro lekko połaskotało czarnego kocura w policzek. 

- Przecież daje z siebie wszystko - odparował Lodowe Spojrzenie, po czym zamachnął się na Modliszkę i na jej pysku pojawiła się spora szrama, napełniająca się szkarłatną krwią. 

- Kpisz sobie ze mnie. Wiem doskonale, że to nie jest twoje maksimum - warknął Zmierzch, mrużąc lekko lewe oko, na które zaczęła spływać krew od zadanej rany przez Osmolone Oko. - Rozszarpią nas, jakbyśmy byli karmą dla wron - dodał, po czym rzucił się na widmową kocicę, od której przed chwilą oberwał. 

  Samotnik przygniótł smukłą, jasnobrązową postać do ziemi i nachylił się do jej gardła, jednak ta wtedy rozpłynęła się w powietrzu i po chwili pojawiła się koło Wilczej Gwiazdy oraz pozostałej dwójki kotów, które zdołali pokonać podczas długiej, męczącej walki. 

- O jednego szczura mniej - wycharczał brązowo-rudy kocur, po czym splunął na ziemie. 

  Lodowe Spojrzenie nie odpowiedział, zbyt zajęty natarciami Modliszki oraz Orła, którzy jednocześnie na niego forsowali. Ledwie zdążył uniknąć twarzą pazurów przysadzistej kocicy, a poczuł, jak czarny kocur przejeżdża mu z satysfakcją po boku. 

  Powstrzymał syk bólu, po czym zamachnął się na pysk samotnika. Orzeł nie zdążył odskoczyć i fala krwi wydostała się z rany nad okiem, zalewając je. Wojownik nie miał jednak szansy zatriumfować z tego powodu, ponieważ Modliszka skoczyła na niego z drugiej strony i przygniotła do ziemi. 

  Głuchy dźwięk rozbrzmiał w uszach kocura z Klanu Mroku, kiedy uderzył o kamienną powierzchnie w jaskini. Niewyraźne warknięcie wydostało się z jego pyska, po czym resztki jego sił go opuściły - i opadł bezwładnie pod ciałem przysadzistej kocicy. 

  Zdołał unieść lekko powiekę, by spojrzeć na zdezorientowanego Zmierzcha, który przypatrywał mu się z zaskoczeniem w bursztynowo-zielonych oczach. Z chwilowego rozproszenia samotnika natychmiast skorzystał Mżysty Cień i przygwoździł go do ziemi. 

  Lodowe Spojrzenie wręcz czekał na niezadowolony komentarz swojego ojca, jednak nic takiego nie nadeszło - zamiast tego wszystko zaczęło zlewać się w czarną plamę, a w jego uszach zaczął rozbrzmiewać odległy, ale znajomy głos. 

Wojownicy • Tom 2 - Za Mrokiem ChmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz