Rozdział 1 Nie obchodzi mnie jutro

767 27 1
                                    

Późnym wieczorem szykuję się u Ann do wyjścia, wkładam na siebie ciemną, krótką sukienkę i jak zawsze skórzaną kurtkę. Ciemne włosy rozczesuję i pozostawiam rozpuszczone. Szybko do końca tuszuję rzęsy i nakładam czerwoną pomadkę na usta, wiedząc, że i tak jesteśmy spóźnione, jak zawsze. Zasuwam czarne, wysokie botki za kostkę i prostuję się, wrzucając do kieszeni klucze.

-Idziemy?- pytam.

-Jeszcze chwilę- odpowiada, trzymając w zębach kredkę do oczu, a w dłoni tusz do rzęs. Ann jest brunetką i w sumie jest do mnie dość podobna, ale moje włosy są ciemniejsze i jest ode mnie wyższa.

Dziewczyna w końcu kończy makijaż i mówi, chowając komórkę do kieszeni

-Załatwiłam nam podwózkę, zaraz podjecie po nas Niall.

-A on nie powinien pracować w klubie?

-Powinien, a czy my nie powinnyśmy teraz spać, bo jutro idziemy do pracy?- rzuca z uśmiechem.

-Nie obchodzi mnie jutro- śmieję się, zamykając drzwi na klucz. Schodzimy po kamiennych schodach i wychodzimy z kamiennicy, na ulicy już czeka Niall przy czarnym aucie.

-Sprężajcie się, nie mam czasu- rzuca do nas, klepiąc pośladki Ann.

-Nie jesteś jedynym barmanem w klubie, poradzą sobie.

-Dziś siedzę w biurze.

-Ostatnio cały czas siedzisz w tym biurze, dopiero zacząłeś tam pracę- mówię, a on zamyka za mną drzwi i wsiada na miejsce kierowcy.

-Tak, jest dużo roboty. Dwie teraz na urlopie, bo w ciąży i praktycznie wszystko teraz na mojej głowie- wzdycha.

-Ledwo prace zaczął i już dwie zaciążyły- rzucam ze śmiechem, razem ze mną śmieje się Ann.

Niall kręci głową z rozbawieniem

-I kto to mówi- prycha, odpalając auto i wjeżdżając na autostradę.

-Skarbie, przynieś mi trochę tych papierów biurowych, to ci pomogę- odzywa się Ann- Muszę sobie znaleźć pracę.

-Masz kasy jak lodu- rzucam.

-Ty też, a pracujesz.

-Dominic, kazał mi rozszyfrować takiego jednego, a ta piekarnia jest na tej samej spelunie, co jego siedziba- wzruszam ramionami.

-Zawsze masz wytłumaczenie- rzuca Niall.

Parę dni temu Dominic, szef gangu, do którego należę po mnie zadzwonił, a gdy przyszłam bez ogródek wręczył mi kopertę, mówiąc;

-Twoje nowe zadanie.

Otworzyłam ją i wyciągnęłam zdjęcie.

To całkiem przystojny mężczyzna, jakieś pięć lat starszy ode mnie, wygląda na takiego, co siedział w więzieniu.

-Mam go znaleźć i zabić- powiedziałam. Tak jak zawsze.

-Nie.

Spojrzałam na niego zaciekawiona.

-Co to oznacza?

-Trzeba wytępić cały jego gatunek, zagraża nam. Musisz się od niego dowiedzieć jak najwięcej, każdą informację przekazujesz mi. Jasne?

-Dobra, niech będzie- rzuciłam. Będę miała podwójne życie, będzie ciekawie.

-Jakieś informacje? Wszystko muszę załatwić sama?

-W kopercie masz jego nazwisko, a raczej dwa. Nie wiem, które jest obecne. Możesz iść, mam teraz spotkanie z Holy.

Więc wyszłam. Od tamtej pory dowiedziałam się, że mężczyzna posługuje się nazwiskiem Adam Trevrers i zajmuje się sprzedażą nielegalnej broni, przewodniczy gangu, który sprowadził z Hiszpanii albo Włoch. Ostatnio przyszedł do piekarni, w której pracuję. Zazwyczaj nie pracuję, nie muszę, dochody z akcji są duże, mam kasę z tego, co robię.

LiarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz