Rozdział 5

148 10 0
                                    

Steve

     Wraz z Tonym, Brucem, Thorem i Peterem siedzieliśmy w salonie i dyskutowaliśmy na błahe tematy, byleby zabić czas. Zrezygnowaliśmy z robienia sobie wakacji, kiedy Hydra obudziła się z martwych. Było zbyt cicho, dlatego cieszyliśmy się chwilami do tego momentu. Pora wziąć się za sprawy, które powinny zostać już dawno zamknięte.
     Nasze rozmowy przerwała Wanda, która wbiegła z impetem do salonu i opierając się rękami o framugę drzwi oddychała spazmatyczne. Wpatrywałem się z nią z uwagą, bo dawno jej takiej zdesperowanej nie widziałem.
     — Co się stało? — zapytałem patrząc na nią uważnie. Daliśmy jej chwilę na oddech, siedząc jak na szpilkach.
     — Tori — wydusiła. Zerwaliśmy się ze swoich miejsc zaalarmowani. Od roku było cicho, nikt nawet nie odważył się wypowiedzieć jej imienia, nie chcąc przywoływać fali bólu po jej zniknięciu. Lecz postawa wiedźmy oraz jej dziwne zachowanie dało nam do myślenia, że tym razem nie możemy bagatelizować sytuacji.
     — Co z moją córką? — dopytywał Tony. Widać było desperację w jego ruchach. Każdy chciał ją odzyskać z powrotem, ale nie wiedzieliśmy że to będzie trudniejsze niż nam się wydawało.
     — Pomału, dajcie jej złapać oddech — wtrącił się Bruce. Kiedy dziewczyna uspokoiła się na tyle, aby mówić, skupiliśmy się na jej wypowiedzi.
     — Coś się z nią stało. Nie jest sobą — odparła patrząc po kolei na każdego z nas.
     — Czekaj.. jak to nie jest sobą? — prychnął Stark.
     — Wanda, wytłumacz o co chodzi — powiedziałem krzyżując ręce.
     — Kiedy Clint nam powiedział, że wróciła do miasta, postanowiłam jej poszukać i uzyskać od niej jakieś wyjaśnienia. Dzisiaj znalazłam jej lokalizację, ale nie łatwo było się tam dostać. Ulepszyła zabezpieczenia i cały system, nie przedrzesz się żadną siłą.
     — To jak to tobie się udało? — zapytał Peter.
     — Wybiłam jej szybę — machnęła ręką, dzięki czemu czerwona poświata otoczyła jej dłoń. Pokiwałem głową rozumiejąc przekaz.
     — Co było dalej? — ciągnąłem. Musieliśmy mieć więcej informacji, aby w razie potrzeby interweniować.
     — No więc, Tori postanowiła zamilczeć. Nie odezwała się do mnie ani słowem, lecz jej myśli błądziły po różnych miejscach w tym samym czasie. Jakby tysiące myśli przebiegało jej w przeciągu jednej chwili.
     — I to jest powód to podnoszenia wrzawy? — zaśmiał się Tony. Przewróciłem oczami na jego niecierpliwość. — Każdy się z czymś zmaga, może musiała pomyśleć, co w tym złego?
     — A może to, że zaatakowała mnie gdy tylko jej dotknęłam? Gdy tłumaczyłam jej, co się stało w wieży przez jej nieobecność, totalnie się wyłączyła i siedziała sztywno? Że jej moc uaktywniła się samoistnie bez jej kontroli, niszcząc wszystko na swojej drodze i prawie przepoławiając mnie na pół? No nie wiem, Stark, zastanówmy się — warknęła zirytowana i patrzyła na niego ze złością.
     — Dobra, uspokójmy się — wtrącił Bruce. — Mamy przynajmniej wzgląd na to, co się z nią dzieje. Możemy się domyślać jej zniknięcia, ale jej ataki oraz dziwne zachowanie zapewne nie wzięło się znikąd. Wanda, gdzie ona teraz jest?
     — W swoim domu — odparła. — Ale nie próbowałabym tam wchodzić ponownie. Jest nieobliczalna, nie pozwala do siebie podejść. Zachowuje się tak jak..
     — .. po zamknięciu jej w wieży — dokończyłem za dziewczynę. Pokiwałam głową ze smutkiem. No to sprawy zaczynały się komplikować.
     — Nic ją nie obchodzi — kontynuowała ciszej. — Jakby włączyła wszelkie emocje. W jej organizacji jest bałagan, ale nie raczyła się tam nawet pojawić ani z kimkolwiek skomunikować. Tłumaczyłam, żeby pojawiła się chociaż na chwile w wieży, to mnie nie słuchała. Jakby żadna informacja nie była dla niej istotna.
     — Ma cel — odezwał się głos Bucky'ego w drzwiach. Stał oparty o drewno ze skrzyżowanymi ramionami.
     — Jaki znowu cel? — westchnął Stark przecierając oczy dłonią. Następnie skierował się do barku, aby napełnić szklankę Whisky i powrócić na swoje siedzenie.
     — Zachowuje się jak w Hydrze. Przynajmniej tyle mogę stwierdzić po opisie od Wandy. Milczy, bo żadne słowa nie wyrażą jej emocji. Nie słucha, bo jest zapętlona we własnym umyśle. Nie ingeruje w żadne nasze sprawy, bo nie chce utracić namiastki kontroli, którą krok po kroki sama wyniszcza.
     — A ty skąd to niby wiesz? — spytał Parker siadając obok Starka.
     — Znam ją lepiej niż wam się wydaje. Zapewne lepiej niż ona sama.
     — Trzeba ją tu ściągnąć — rzucił Bruce. Spojrzałem na niego oczekując wyjaśnień. — Skoro nie panuje nad swoją mocą to może być zagrożeniem dla innych jak i samej siebie. Nie wiemy jaki cel sobie postawiła, ale w tym wypadku żadne jej działania nie prowadzą do niczego dobrego.
     — Tu się z Tobą zgodzę.
     — Więc mamy z powrotem zamknąć ją w celi? — prychnął Tony. — Nie ma mowy. To nie zwierzę.
     — Jest niebezpieczna, Stark — odparłem patrząc na niego. Posłał mi mordercze spojrzenie, które nie robiło na mnie żadnego wrażenia.
     — Przyjaciele, może uda mi się z nią porozmawiać — odezwał się Thor, który cały ten czas przysłuchiwał się rozmowie. — Nie zrani mnie tak łatwo, a może wyciągnę z niej jakieś informacje.
     — Czy ty mnie słuchałeś w ogóle? — zaśmiała się bez krzty radości Wanda. — Ona się nie odzywa. Najmniejszego dźwięku z siebie nie wydała, a ty oczekujesz że w magiczny sposób ci wszystko wyśpiewa?
     — Czyli co mamy zrobić? — zapytał Bruce.
     To było dobre pytanie. Ale nikt z nas nie miał na nie odpowiedzi.

Silent Girl // Avengers FF (TOM III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz