1

2.7K 108 32
                                    

Mimo wielokrotnych zapewnień swojego podopiecznego i jego sprzeciwu wobec zatrudniania kogokolwiek, pan Lee był właśnie w drodze na spotkanie z byłym ochroniarzem, który jak mu powiedziano, w tym fachu był asem. Co jednak go zastanawiało, to dlaczego w takim razie stracił swoją posadę? I to w tak młodym wieku.

Działka była dość sporych rozmiarów,, nawet jeśli z tego co było mu wiadomo, mężczyzna od zawsze mieszkał sam. Niepewnie zadzwonił do furtki, po czym odczekał jakiś czas, aż została ona otwarta. Wtedy mógł wejść do środka, by lepiej przyjrzeć się całemu budynkowi. Wyglądał zwyczajnie, nie był jakichś pokaźnych rozmiarów. Zdecydowanie więcej miejsca zajmował sam ogród, po którym teraz biegał owczarek goniąc rzuconą przez swojego pana piłkę.

- Panie Choi - zwrócił na siebie uwagę mężczyzny, po czym podszedł bliżej - Chciałem z panem porozmawiać w pewnej sprawie.

- Nie chcę żadnej pracy - odparł od razu nawet nie spoglądając w jego kierunku.

- Ale to pilne.

- Nie obchodzi mnie to. Znajdźcie prawdziwego ochroniarza.

- Ale pan, z tego co mi wiadomo, jest najlepszy.

- Skąd ma pan takie informacje?

- No... Ludzie mówią...

- Więc źle mówią. Jeśli to tyle, co chciał mi pan powiedzieć, proszę wyjść.

- Zapłacę podwójnie - nalegał Lee.

- Pieniądze na mnie nie działają.

- Potrójnie - ciągnął dalej, na co młodszy prychnął.

- Nie będę się z tobą targował. Jeśli nie przyjmuje pan odmowy, trzeba było się tutaj nie fatygować.

- Ten chłopak naprawdę nawet nie zdaje sobie sprawy w jakiej jest sytuacji. Nie mogę cały czas za nim chodzić, a sam jest zbyt nieostrożny, bym mógł mu zaufać.

- Nie mój problem - odparł niewzruszony dalej rzucając piłkę pupilowi.

- Błagam, zapłacę ile pan będzie chciał, ale niech pan chociaż spróbuje.

- Słuchaj, nie lubię się powtarzać. Znajdź sobie innego ochroniarza, bo ja nie będę się znów w to bawił.

Taemin pokiwał głową niepocieszony swoim niepowodzeniem. Miał nadzieję, że uda mu się przekonać Sana, by zrobił wyjątek dla jego podopiecznego, który jak to określił, naprawdę nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie mu zagraża. Chciał, by ktoś doświadczony i odpowiedzialny miał go na oku w czasie, kiedy jego nie będzie obok. Sytuacja robiła się coraz to poważniejsza i zaczynał bać się o chłopaka.

- Ma pan mój numer, więc gdybyś zmienił zdanie... - dodał na koniec, po czym odszedł zrezygnowany.

Mimo że ostrzegano go przez twardym charakterem mężczyzny, i tak czuł się zawiedziony. Chciał tylko zapewnić bezpieczeństwo swojemu podopiecznemu, a zarazem przyjacielowi. Musiał martwić się za niego, bo ten zdawał się w ogóle nie dopuszczać do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby mu zagrażać.

Taemin dotarł do apartamentu, w którym mieszkał Wooyoung, by sprawdzić co ten robi. Miał nadzieję, że nie sprzeciwił się mu (po raz kolejny) i nie wyszedł gdzieś bez jego wiedzy. Dobrze wiedział, że nie skończy się to dla niego zbyt dobrze.

- Wooyoung? - wszedł do środka rozglądając się wokół. Światło było zaświecone, więc zgadywał, że chłopak jednak był w domu.

Odpowiedź na jego pytanie, czy ktoś w ogóle jest w mieszkaniu, otrzymał w momencie, gdy do jego uszu dotarł dźwięk lanej wody z prysznica. Usiadł więc na kanapie przed ogromnym telewizorem i poczekał na chłopaka, aż ten do niego dołączy. Wiedział, że wieści o niepowodzeniu w zatrudnianiu ochroniarza nie zrobią młodszemu różnicy, w końcu od początku zapierał się, że nikogo nie potrzebuje. Taemin jednak był ostrożny i wolał dmuchać na zimne.

bodyguard • woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz