Serce łomotało mu w piersi, gdy był coraz bliżej celu, ale czas zdawał się płynąć zbyt szybko. Miał nadzieję, że Wooyoung zastosował się do jego rady i nie zwlekał z wezwaniem go. A może nawet nie sądził, że będzie go potrzebował? Może było to tak nagłe, że Wooyoung nie miał czasu, żeby się zastanowić?
Przyspieszył na tę myśl, dojeżdżając pod budynek klubu. Zerkał na telefon, który kierował go do dokładnej lokalizacji Wooyounga, dzięki czemu nie musiał się martwić, gdzie szukać chłopaka w budynku.
Nie rozumiał do końca, dlaczego aż tak martwi się o życie chłopaka, nigdy nie czuł się w ten sposób. Wooyoung był pierwszą osobą, która wzbudzała w nim tyle sprzecznych emocji, a przy tym, był jego "klientem".
Zdyszany wbiegł na piętro, gdzie poprowadził go telefon, a widząc korytarz już wiedział, co mogło się wydarzyć. Miał tylko nadzieję, że nie przyszedł za późno.
Będąc blisko usłyszał krzyk, co upewniło go, że idzie w dobrym kierunku. Wpadł do pomieszczenia, sięgając w międzyczasie po broń, gotowy, by pozbyć się kłopotu.
Spojrzał na sylwetkę mężczyzny na podłodze, jęczącego z bólu i rzucającego przekleństwami, podczas, gdy na łóżku siedział przerażony chłopak, obserwując to, co się dzieje.
- Nie waż się go więcej dotknąć. - powiedział San wymierzając prosto w mężczyznę, który pomimo zapewne sporej ilości alkoholu, zdawał się oprzytomnieć widząc broń w ręku mężczyzny. - Zmywaj się stąd, zanim wezwę policję.
Oboje powiedli wzrokiem za spanikowanym facetem, który wybiegł z pokoju, omal nie potykając się na progu. Dopiero gdy zniknął im z oczu, San opuścił broń i zwrócił się do Wooyounga uważnie się mu przyglądając. Jego koszula była rozpięta do połowy i zsuwała się z jego ramion, a włosy teraz były w totalnym nieładzie, kontrastując dość mocno z tym, co San widział, gdy odwoził chłopaka na miejsce.
- Nic ci nie jest? - zapytał delikatnie, a Wooyoung pokiwał głową, odwracając wzrok. Dopiero docierało do niego, co się dzieje, miał wrażenie, że wszystko stało się zbyt szybko. - Jesteś bezpieczny. - starszy podszedł bliżej, starając się nie spłoszyć wokalisty.
Wooyoung sięgnął do krańców koszuli i wsunął ją z powrotem na swoje ramiona, kuląc się na materacu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co się stało. Namówił Sana, by dał mu wyjść, przekonując, że nic złego się nie stanie, a sam wszedł prosto w paszczę lwa.
- Chodź. Wracamy do domu. - pomógł mu się zebrać i razem przeszli do samochodu, od razu odjeżdżając.
San nie zamierzał póki co o nic pytać, bo wiedział, że Wooyoung i tak na razie mu nie odpowie. Był na ten moment zbyt zszokowany i roztrzęsiony. Dopiero w momencie, gdy byli już w domu, powoli próbował wydobyć z niego jakiekolwiek informacje, upewniając się wcześniej, że ten już się uspokoił.
- Powiesz mi, co tam się stało? - zapytał zmartwiony, ale też zdenerwowany. Nic dziwnego, od początku wiedział, że wyjście chłopaka nie jest dobrym pomysłem.
- Ten typ... Um... Nie wiem, od czego zacząć.
- Najlepiej od tego, jak znaleźliście się w tamtym pokoju i kim on w ogóle jest.
- Cóż... Poszliśmy do klubu, napiliśmy się... Trochę za dużo, jak teraz myślę... Wiem, że jestem idiotą, ale... Naprawdę miałem z początku ochotę się trochę zabawić. Totalnie nie znałem tego faceta, był pierwszym lepszym chętnym, który stanął mi na drodze. Też był pijany i napalony, więc bez zbędnych formalności zapytał, czy chcę z nim iść do łóżka.
- A ty oczywiście się zgodziłeś. - prychnął San, ale słuchał dalej.
- Z początku serio chciałem to zrobić, uznałem, że nawet mi tego brakuje. Ale potem zaczął mnie dotykać i poczułem... Nie wiem. Spanikowałem, bo nie chciał przestać, gdy go o to prosiłem. Wiem, że sam mu pozwoliłem, ale kurwa, nie myślałem, że wciąż mam taką niechęć do seksu. - westchnął przeczesując nerwowo kosmyki. - Przepraszam, że cię zmartwiłem.
CZYTASZ
bodyguard • woosan ✓
FanfictionGdzie San zostaje zatrudniony do ochraniania młodego wokalisty, który zdaje się nie być zbytnio świadom tego, w jak wielkim jest niebezpieczeństwie. A gdy w końcu cokolwiek zacznie do niego docierać, może być już za późno. Uwagi: wulgaryzmy, smut, z...