20

1K 90 39
                                    

Przez kolejne dni Wooyoug zachowywał się praktycznie tak samo. Był wobec Sana opryskliwy, wredny i zarozumiały. San jednak wytrzymywał to wszystko z myślą, że sam sobie na to zapracował. Mógł siedzieć cicho i nie przyznawać się do swoich uczuć, ale wybrał inną drogę, z której już nie było powrotu.

Bardzo chciał dokończyć rozmowę z Yeosangiem, ale ten jak na złość nie pojawiał się w ogóle na jego drodze. Nie powinno go to dziwić, w końcu chłopak też miał swoją pracę i obowiązki. Swoją drogą, obiło mu się o uszy, że Wooyoung ma po promocji albumu wyruszyć w trasę koncertową, co wydawało mu się abstrakcyjne. Jak niby to widzieli? Koncert jest najlepszym miejscem, by coś mogło pójść nie tak. Poza tym, w obecnym stanie Wooyounga, nie powinien on tyle podróżować. Może faktycznie dramatyzował, ale wszystko się mogło przydarzyć, a on wolał unikać mimo wszystko stresujących dla chłopaka sytuacji. Przy tym, zastanawiała go jedak tylko jedna rzecz.

Dlaczego nikt mu nie powiedział?

Dlaczego dowiadywał się o czymś takim teraz, w dodatku nie od Taemina, który był przecież menadżerem Wooyounga, a jednocześnie jego pracodawcą. Powinien najpierw skonsultować się z nim, bo przecież nie było opcji, by San nie pojechał razem z nimi. Może faktycznie myśleli, że do tego czasu San nie będzie już im potrzebny?

- Musimy pogadać. - zaczął, gdy siedzieli z Wooyoungiem w samochodzie.

- O czym? Znowu mas jakieś tandetne wyznanie? Czy chcesz się poskarżyć, bo śmiałem dać ci kosza?

- Wooyoung. To nie o to chodzi. Chcę porozmawiać o twojej trasie.

- Mojej trasie? Co z nią nie tak?

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? To nieodpowiedzialne, nie powinni się na to zgodzić. Nawet nie wiesz w jakie gówno się możesz przez to wpakować.

- O czym ty znowu pierdolisz? Trasa, jak trasa. Co może być nie tak?

- W twoim przypadku? Wszystko. Nie zgadzam się na to.

- Uważaj, bo ktoś cię posłucha.

- Nie wierzę, że Taemin na to przystał. Sam widział, w jakim jesteś stanie.

- Co? Jakim stanie? Mówisz, jakbym był jakiś niedojebany!

- Wooyoung, zacznij się może wyrażać w mniej wulgarny sposób.

- Nie mów mi co mam robić. Mam większą władzę nad tobą, niż ty nade mną.

- Nie, Wooyoung! Nie masz żadnej władzy! Zastanawiam się, kiedy to do ciebie dotrze! - podniósł głos, zirytowany postawą chłopaka.

- Drzesz się na mnie, bo nie chce ci się jechać ze mną, czy nie chcesz, żebym ja jechał?

- A jak myślisz? Wooyoung, pomyśl logicznie. Ktoś cię śledzi, nie wiadomo, czy nie chce zrobić ci krzywdy, nie zanieśliśmy żadnych dowodów na policję, a twoje zdrowie psychiczne zwyczajnie wysiada!

- Wysiada? Kto tak powiedział?

- Twoje ataki paniki mówią same za siebie, Wooyoung. Zrozum, że ja chcę tylko ci pomóc. Jestem tu po to, żeby-

- Tak, wiem po co tu jesteś! - krzyknął, powodując, że San zjechał na pobocze, zaniepokojony sytuacją. - W kółko to samo! Jesteś mi potrzebny, chronisz mnie, dbasz o moje bezpieczeństwo i inne pierdoły! Tylko to słyszę! Ale co naprawdę robisz? Gówno! Chodzisz za mną dzień w dzień, ale nigdy tak naprawdę się nie przydałeś.

- Chyba o czymś zapomniałeś.

- To była tylko i wyłącznie moja własna głupota. Nawet gdyby cię tam nie było, poradziłbym sobie.

bodyguard • woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz