27

1K 80 16
                                    

Mimo że Wooyoung zdawał się trochę rozluźnić podczas ćwiczeń, San wciąż widział niepokój w jego oczach, a także mowie ciała. Nawet jeśli był obok, Wooyoung wciąż był ostrożny. I to sprawiało, że San znowu czuł się źle. Sam dał mu powód, by tak się czuć, sam przyznał, że nie powinien czuć się bezpieczny, nawet z nim.

Westchnął cicho, na powracające wspomnienia dzisiejszej nocy, kiedy czuł jednocześnie dyskomfort, ale też ciepło, którego myślał, że nigdy nie zyska. Jego uczucia, zamiast wygasać, rosły z każdym dniem i bał się, że kiedyś zrobi przez to coś głupiego.

Wooyoung usiadł obok niego, biorąc do ręki puszkę z napojem, który dał mu wcześniej San. Faktycznie ten mały gest sprawił uśmiech na twarzy chłopaka. San był typem osoby, która dba o takie rzeczy, nawet jeśli pozornie mogą one nic nie znaczyć. To dało Wooyoungowi do myślenia, że San nie widzi w nim tylko wokalisty, którego musi chronić. Dostrzegł w nim coś więcej, właśnie przez te małe rzeczy.

Na sali rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu, na co Wooyoung podniósł się nieco zaskoczony. Odszedł parę kroków i odebrał połączenie, a San obserwował go uważnie, widząc coś dziwnego w jego mimice.

- Halo? - odezwał się do słuchawki, a następnie zapadła dość długa cisza. Następnym co San zobaczył to telefon wypuszczony z ręki, upadający z hukiem na podłogę.

Podniósł się od razu, chcąc dowiedzieć się z co się stało. Dlaczego Wooyoung tak zareagował? Kto do niego dzwonił?

- Kto to był? - zapytał zaniepokojony.

- Moja mama... - odpowiedział, będąc w szoku. Coś podpowiadało Sanowi, że to, co usłyszy nie będzie dobrą wieścią.

- Co powiedziała? Dlaczego jesteś taki blady?

- Dziadek trafił do szpitala... Miał udar...

- Ale wszystko z nim w porządku?

- On... - niestety San wiedział już, co Wooyoung próbuje powiedzieć. Chciał objąć chłopaka, dodać mu jakoś otuchy, ale ten odsunął się. - To takie nierealne... Nie potrafię przyjąć tego do wiadomości...

- Wooyoung, bardzo mi przykro. - powiedział San, starając się jakoś dotrzeć do młodszego.

- Pójdę do toalety... Zaraz wracam. - oznajmił, po czym skierował się w stronę wyjścia z sali.

San oczywiście poszedł za nim, nie mogąc pozwolić, by w tym stanie zniknął mu z oczu. Dobrze wiedział, w jakim szoku jest teraz chłopak i jak się teraz czuje. On sam długo nie mógł pogodzić się ze śmiercią bliskich.

Wyszedł na korytarz, od razu zauważając Wooyounga, który zamiast kierować się w stronę łazienki, stał w miejscu, podpierając się ręką ściany. Było mu go bardzo szkoda. Nim ten zdążył stracić równowagę i upaść, San znalazł się tuż przy nim i objął go delikatnie, kucając razem z nim, kiedy chłopak trzymał się mocno jego ramienia i oddychał płytko.

- T-To takie dziwne. - mówił cicho. - Takie naturalne, a mimo to szokujące...

- Oddychaj, Woo. Wiem, że to niełatwe, ale najpierw się uspokój. Zawiozę cię później do domu.

- Nie widziałem go od kilku miesięcy... Dlaczego teraz? Dlaczego w takim momencie?

- Wooyoung, proszę, uspokój się. - San zaczął się denerwować, kiedy całe ciało chłopaka zaczęło drżeć.

- Czy to jakaś kara od losu za to, że jestem taką świnią?

- Nie mów tak.

- Czemu zaprzeczasz? Ty powinieneś jako pierwszy się ze mną zgodzić. Jestem wrednym i aroganckim egoistą...

bodyguard • woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz