one shot autorstwa filotea-
❆
Każdy musiał przyznać, że Nowy Jork podczas świąt tętnił życiem, jak nigdy. Duże choinki stały wszędzie, lampki były porozwieszane na każdej latarnii, a bilbordy upodobały sobie świąteczne zdjęcia. Jednak jak wszędzie, świąteczny Nowy Jork miał swoje minusy. Jednym z nich były zatłoczone ulice, a na nich zatłoczone autobusy. Do takich rozważań doszedł Percy Jackson, siedząc właśnie w jednym z nich.
Czarnowłosy mężczyzna wystukiwał palcami bliżej nieokreślony rytm, będący skutkiem jego zdenerwowania. Miał być na świątecznym kiermaszu już dwadzieścia minut temu, a zamiast tego stał w zatłoczonym autobusie. Z każdą minutą miał ochotę pluć sobie w twarz, że nie posłuchał się Annabeth i wybrał ten środek komunikacji zamiast metra. No cóż. Jego duma mu na to nie pozwalała.
Tak więc, kiedy dziesięć minut później syn Posejdona jako pierwszy wysiadł z autobusu na przystanku, szybkim krokiem zaczął pędzić w stronę małej kawiarenki. Było to miejsce, w którym co miesiąc, tego samego dnia, od sześciu lat spotykał się ze swoją siostrą. To on zawsze pokrywał koszty spotkania, bo uważał, że tak powinno być. Jako starszy brat mieszkający na drugim krańcu państwa przyjeżdżał do Nowego Jorku co miesiąc, tylko po to, żeby zobaczyć siostrę. Dzięki, Nico.
Widząc, że jego siostra już czeka na niego przed małą kamieniczką jeszcze bardziej przyspieszył. Estelle naprawdę musiała zmarznąć, skoro (jako osoba lubiąca zimne temperatury) złożyła swoje dłonie w zamknięty koszyczek.
— Dobrze wiesz, że mogłaś wejść do środka. Rachel nie byłaby zła. — mruknął, gdy zauważył jak jego siostra odwraca wzrok w jego stronę. Właśnie dlatego zawsze znajdowali się tu. “Przy obrazach” było kawiarenką Rachel, którą lubił dobry klimat. Mimo, że wyżej wspomniana na co dzień zajmowała się wypowiadaniem koszmarnych wyroczni, to właśnie czwartego dnia każdego miejsca pojawiała się w tym miejscu.
— Za to dobrze wiesz, że ja jestem zła gdy się spóźniasz. — powiedziała stanowczo, a przerażony Percy zdał sobie sprawę, że Estelle nie ogrzewała swoich dłoni, ale wręcz przeciwnie. W jej dłoniach była piękna, duża śnieżka, który kilka sekund potem rozpłaszczyła się na twarzy herosa, a jej część wpadła za kołnierz. — No, jednak ta koszykówka się na coś przydała… — mruknęła, po czym jakby nigdy nic weszła do kawiarni, zostawiając Percy’ego samego na dworze. Gdy minutę później Percy otrząsnął się z szoku sam poszedł w ślady siostry i wszedł do kawiarni. Natychmiast owiało go ciepłe powietrze i zapach kawy roznoszący się po pomieszczeniu. Prędko zauważył Estelle, która zajęła ich miejsce. Siadali tam zawsze. Okrągły stolik przy oknie, z dwoma fotelami na przeciwko siebie. Dwa miejsca otaczały regały, z których wręcz sypały się książki. Widząc Rachel przy kasie uśmiechnął się przepraszająco, a następnie podszedł do siostry.
— Ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz… — mruknął Percy, zdejmując swoją kurtkę i odkładając ją na oparcie swojego fotela.
— Nie chcę nic mówić, ale od wpędzania cię do grobu są inni — odgryzła się młodsza, a starszy chcąc nie chcąc musiał przyznać jej rację. Prawdą było to, że w Nowym Rzymie nie atakował go żaden potwór, lecz od czasu do czasu ktoś chciał go zabić. No cóż. Życie herosa w jednym zdaniu.
— A tobie kiedy sią tak wyostrzył język? — zapytał Percy, kontynuując tą dziwną konwersację, lecz nawet głupi zauważyłby, że odzywki Estelle weszły na wyższy poziom. Umyślnie ignorował fakt, że on w jej wieku też tak miał, ale w końcu on był herosem, więc jemu można było więcej. Prawda?
— Odkąd uciąłeś sobie gadkę z tym potworem. To było zabawne… — odpowiedziała na jego słowa Estelle. To prawda, Percy walczył z potworem w lipcu, lecz w jego opinii nie było to zabawne. Siostra mogła widzieć to jako przygodę, lecz on cały się zestresował, a z tyłu głowy układał scenariusze rozmowy z Sally, kiedy to Estelle nie wróci do domu.
— Tak, najzabawniejsza sytuacja w całym moim długim życiu. — dodał Percy, lecz widząc uśmiech młodszej sam się uśmiechnął. Estelle miał już coś dodać, lecz konwersację przerwał im nie kto inny niż Rachel.
— Hej Estelle, cześć Percy. Czy mogę wam coś podać? — zapytała wyrocznia, poprawiając swoje rude loki i przeczesując je palcami. Nawet nie wiedzieli po co tu przychodzili, skoro zawsze brali to samo. Herbatę i szarotkę dla Estelle i czarną kawę z ciasteczkami w czekoladzie dla Percy’ego.
— To co zawsze, Rachel — powiedziała dziewczyna, ubrana w ciemne spodnie jeansowe i różową koszulkę z małą naszywką Hello Kitty. Syn Posejdona doznał chwilowego olśnienia. Gdy Rachel stosunkowo szybko odeszła, aby przygotować ich zamówienie Percy wbił wzrok w dziewczynę siedzącą naprzeciw.
— Czy to koszulka Piper? — zapytał Percy i nie chciał słyszeć odpowiedzi. Jeśli jego przypuszczenia okażą się trafne to chłopak chyba wyjdzie z kawiarni i zatrzaśnie drzwi.
— Tak, a co? — zapytała Estelle, sięgając po tę książkę, którą zawsze czytała w kawiarni i teraz powoli ją kończyła. Jej beztroski ton strasznie go zirytował.
— Serio? Słuchałem jej narzekań o rzekomym zabraniu jej rzeczy tylko po to, żeby dowiedzieć się, że moja cudowna siostra miała ją u siebie? — zapytała zrezygnowany Percy, i milknąc na chwilę.
Po czasie przyniesiono ich zamówienie. I tak właśnie spędzili to wspólne, zimowe popołudnie. Przy ciastku, rozmowach, przekomarzaniu się i ciepłych napojach.
❆

CZYTASZ
Kalendarz Adwentowy || Riordanverse
FanfictionA więc oto nadchodzi czas adwentu, a wraz z nim tworzony w wiele osób, riordanversowy kalendarz adwentowy! Codziennie, aż do 24 grudnia, pojawiać się będą nowe, ciekawe i różnorodne one shoty różnych autorów. Każdy z nich starał się jak najlepiej od...