jutro święta...

72 7 2
                                    

one shot autorstwa tentremxoxo

        Will naprawdę nigdy nie przepadał za lodowiskiem, a szczególnie kiedy musiał utrzymać na nim równowagę. Czuł się wtedy, jakby walczył o życie na lodzie. Jednak gdy usłyszał że dzieciaki od Hermesa zrobiły żarty na tych od Aresa w postaci wody wylanej na arenie, która zamarzła totalnie na lód, tylko się uśmiechnął, ale jak Nicowi pojawiły się w oczach błysk wiedział że będzie chciał go tam zabrać.

        Po odebraniu łyżew od dzieciaków Hefajstosa, którzy na prośbę obozowiczów mocowali im do butów płozy, które według niektórych obozowiczów, były naprawdę zdatne do jazdy. Postanowił im zaufać i mając w pudełku dwie pary łyżew ruszył do domku trzynastego. Liczył że domownik będzie w nim, bo zaproszenie miało być spontaniczne, a wiedział że Nico sam się nie wybierze na lodowisko.

        Uśmiech sam błąkał mu się na ustach widząc ten czarny ponury dom w kolorowych światełkach i ozdobach wciśniętych w każdy możliwy kąt. Teraz bardziej przypominał wystawkę z światełkami. Wchodził po odśnieżonych schodach gdy nagle dostał śnieżką w tył głowy. Podskoczył i obejrzał się za siebie gdzie dostał ponownie śnieżką, tym razem w twarz.

         —Ej!— Zetarł śnieg, który zaczął szczypać go w nos i policzki i zmrużył oczy na Percego siedzącego na sankach. Między nogami miał coś jak mini armatę, w której zbierał śnieg śmiejąc się, a Jason, który miał prawdopodobnie robić za jego ogiera, gdyż ciągnął go zasłaniał twarz szalikiem chcąc ukryć uśmiech — Co to ma być?

        — Założyłem się z Piper, że najwięcej osób obrzuce śniegiem z tej pięknej armaty śnieżnej — uśmiechnął się szeroko w stronę Willa, klepiąc armatę niczym dobre dziecko, puszczając mu oczko — Chcesz się przyłączyć?

        — Innym razem — Will zaśmiał się pod nosem kręcąc przecząco głową i machnął chłopakom ręką poprawiając pudełko.

        — Z tego co wiem i tak przegrywasz więc na twoim miejscu bym zajął się innymi, na przykład tymi satyrami — wtrącił Jason pokazując na satyrów, którzy w ramach zabawy chodzili po domkach śpiewając swoje wymyślone kolędy. Składały się one głównie z wersami o jedzeniu i chyba puszkach.

        Will wywrócił oczami i gdy miał zapukać do drzwi domku syna Hadesa, kątem oka zauważył postać obok filara. Gospodarz domu stał zwrócony w stronę blondyna opierając się o filar. Przyłożył palec do ust i kciukiem wskazał pytająco na Percego i Jasona, którzy zaczęli się oddalać w dyskusji na temat ataku na inne osoby.  Solace patrzył za nimi chwilę i kiwnął głową gdy byli dostatecznie daleko, żeby zauważyć czarnowłosego.

         — Czemu się chowasz za filarem? — Rozbawiony patrzył na niego, gdy ten kucnął po śnieg. Spodziewał się ataku i odsunął się na bok gdy niższy chciał go rzucić śniegiem — Spodziewałem się — wytknął mu język.

        — Tamci idioci od jakiegoś czasu się kręcą i chcą mnie tą głupią armatą zaatakować. Jeśli tak dalej pójdzie to obiecuję że załatwię im taką bitwę na śnieg, że nawet bogowie nie dadzą rady — fuknął patrząc na sopel lodu zwisający z dachu. Wzrok ponownie przeniósł na chłopaka — A ty co tu robisz? — Uniósł brew i spojrzał także na kartonowe pudełko, w którym są łyżwy — Jeśli tam są znowu jakieś ozdoby, to wiedz, że wylecisz twarzą w śnieg.

        — Co? Niee, oczywiście, że nie — wyprostował się i oficjalnym tonem ogłosił — zapraszam cię na łyżwy.

        Gdy zobaczył uśmiech Nica, to w tej chwili pomyślał że to jego najpiękniejszy uśmiech jaki zobaczył. Rozczuliła go jego twarzyczka, kiedy z tymi czerwonymi od zimna policzkami i uśmiechem patrzył w jego oczy.

        Nie spiesząc się ruszyli razem w stronę areny, na której znajdowało się lodowisko. W drodze oceniali najlepszy domek, albo ozdoby na nich, komentowali także bałwany domku Hefajstosa, który był idealnie okrągły, na dwa metry z płonącymi czerwonymi oczami oraz metalowymi rękami. Domek Afrodyty za to miał bałwana może nie tak okrągłego, ale nadrabiał to fakt że był posypany różowym brokatem, miał różową czapkę i na ustach coś co chyba miało przypominać szminkę, ale nią nie było.

        Gdy tak oceniali, niedaleko nich właśnie przebiegła grupka dzieciaków, którzy uciekając i potykając się o śnieg uciekali przed Piper, która miała jeszcze lepszą armatkę ponieważ sama zbierała śnieg. Śmiała się jak szalona na każdego gdzie się dało obrzucając śniegiem. Annabeth dzielnie znosiła to ciągnąc ją i starała się dogonić grupę dzieciaków. Will i Nico wpadli natychmiast w krzaki, nie chcąc oberwać od McLean. Podśmiechiwali z nich gdy chowali się w krzakach przed atakiem terrorystycznym Piper, która właśnie zaczęła krzyczeć na dzieciaki, które znikały im z pola widzenia.

        Lodowisko urządzono w uroczym nastroju i klimacie. Belki z drewna poustawiano w pewnych odległościach i powieszano na nich lampki, które migotały w różnych kolorach. Lodowisko miało zabezpieczenie po jednej stronie w postaci siatki, choć widać było w pewnym miejscu jak ktoś nad siatką przekoziołkował, przez co Will wiedział, że będzie trzymać się Nica, który prawdopodobnie będzie jedyną jego deską ratunku.

        Z lodu wystawały w niektórych miejscach głowy manekinów, których nie pomyślono, aby przed zalaniem wodą, powyjmować.  Obok zbudowano altanę, w której można przebrać buty na łyżwy.

         Chłopcy właśnie udali się do altany przy okazji orientując się że tylko parę obozowiczów postanowiło pojeździć na łyżwach.

        — Wspominałem, że nie potrafię jeździć na łyżwach? — Zaśmiał się trochę nerwowo Solace, który był ciągnięty przez Nica na lodowisko po przebraniu butów na łyżwy. Spodziewał się że to sam blondyn będzie ciągnąć chłopaka na lodowisko, ale stało się wręcz na odwrót. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał.

         — Zapraszasz na łyżwy, a nie umiesz jeździć? —  Łypnął na niego czarnowłosy puszczając jego kurtkę, a w zamian biorąc dłoń Willa i uśmiechając się — Nauczę cię, spokojnie.

         Blondyn nawet nie wiedział kiedy znaleźli się na lodowisku, gdy tak bardzo był zapatrzony w profil  chłopca. Zorientował się w momencie kiedy nogi zaczęły mu się rozjeżdżać przez co prawie przygniótł Nica swoim ciałem, ale ten odsunął się i jedyne co zauważył to pierwsze spotkanie Willa z lodem.

        — Ups — wymknęło się czarnowłosemu gdy chłopak pod nim próbował się zebrać, ale jedyne co zrobił to przewrócił się na plecy z stęknieciem i spojrzał z pod byka na niego — To ty masz próbować utrzymać się na nogach, a nie ja cie pilnować!— Zaczął chichotać i wystawił do niego rękę w geście pomocy.

        — Mogłeś powiedzieć, że nogi się rozjeżdżają — podniósł się do siadu, przyjmując pomocną dłoń syna Hadesa. Objął szyję niższego i położył mu ręce na ramiona.

       — Dobra, będę cię teraz trzymać i patrz dokładnie — Nico ponownie wziął dłoń Willa, zaplatając ich palce. —Tak właśnie jeździ się, jak na jodełkę — powoli zaczął pokazywać blondynowi, który starał się naśladować jego ruchy — Właśnie tak.

         Przez długi czas Will naśladował ruchy Nica. Po jakimś czasie szło mu lepiej i odzielnie jeździli a nawet zaczęli się wygłupiać. Różne zawody, wyzwania i podobne rzeczy robili. Nie zauważyli nawet kiedy płatki śniegu zaczęły spadać z nieba i jak lodowisko opustoszało zostawiając ich samych. Blondyn podjechał do niższego przytulając go z cichym śmiechem. Gdy Nico otwierał usta chcąc zadać pytanie, Will zamknął mu je pocałunkiem obejmując go.

Kalendarz Adwentowy || RiordanverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz