one shot autorstwa filotea-
❆
Piper szła przez park rozmarzona, trzymając Jasona ze rękę. Wybrali się na wieczorny spacer po parku. Przyozdobiona światełkami uliczka dawała miły i przyjazny klimat. I mimo, że wszystko było cudowne, to czuła się obserwowana. I jej towarzysz też się tak czuł, bo sam obracał cały czas głowę.
Było późno, dochodziła dwudziesta trzecia, a w parku nikogo nie było. Prędko więc, słysząc jakiś szmer, ustawili się do siebie plecami. Przybrali pozycję bojową, lecz Jasonowi nie spieszyło się do wyciągnięcia swojego miecza.
— Ile razy mam ci mówić, że wkładanie tam monety to zły pomysł? — zapytała zła Piper, odwracając się w stronę Jasona. Natolatek miał bowiem dziwny zwyczaj chowania swojej broni w portfelu. Córka Afrodyty tego nienawidziła, bo Jason albo nie zdąży wyciągnąć broni, albo co gorsza, odda ją jakiemuś biednemu śmiertelnikowi.
— Już, spokojnie, kobieto… — mruknął Jason, wyjmując monetę z portfela. Okrągły kawałek złota podrzucił, w tym samym czasie chowając portfel z powrotem na swoje miejsce. Złapał miecz w prawą rękę i znów odwrócił się plecami w stronę Piper. — No, możemy walczyć…
Jakby na te słowa pierwszy potwór wypadł zza krzaka. Piper nie spodziewała się, że przyjdzie jej walczyć właśnie z cyklopem. “No cóż, ktoś jest chyba zazdrosny o Percy’ego” przemknęło Piper przez głowę. Problem był tylko taki, że Percy aktualnie był w Nowym Rzymie, a nie w alejce przystrojonej świątecznymi lampkami.
— Nie spodziewałem się, że wpadnę na braciszka Percy’ego… — mruknął Jason, patrząc na gościa specjalnego. On chyba też był zdziwiony faktem, że to tylko cyklop. No cóż, prawdą było to, że liczyli na coś trudniejszego. Cyklop był w grupie tych, których da się załatwić szybko.
Nie czekając na odpowiedź cyklopa, zaatakowali. Przyjęli tą taktykę co zawsze. Jednak ten cyklop jakby spodziewał się ich ataku. Unikał ich uderzeń, a jednocześnie sam świetnie ich zdezorientował. Gdy oni napierali z dwóch stron, on atakował ich oboje. Piper jednak wpadła na pomysł. dała znak Jasonowi, żeby zajął czymś potwora, więc nastolatek przestał walczyć, a wdał się w rozmowę z cyklopem. Cudownie.
Gdy nastolatek kontynuował rozmowę z cyklopem, Piper udała się na poszukiwania włącznika do świateł. Jak się okazało, znajdował się on w sąsiedniej alejce. Odłączyła delikatnie światełka, lecz potem przypomniała sobie o tym, że teraz musi powspinać się na drzewa i zrobiło jej się słabo. Prędko przy jej boku znalazł się Jason, który chyba umknął potworowi, lecz nie na długo.
— Czy ty wiesz w co nas pakujesz? Skubaniutki zorientował się, że uciekłaś. — warknął Jason, przytrzymując Piper. Musiała przyznać, że uścisk chłopaka był silny.
— Spokojnie, musisz mnie tylko podrzucić na górę. Nic więcej, ale lepiej się pospiesz. — mruknęła spokojnie Piper, podnosząc wzrok na chłopaka. Wiedziała, że Jason nie będzie się gniewał długo, a jedynie trochę na nią poboczy. Powstrzymała pisk, kiedy nagle zerwała się w powietrze.
Można było powiedzieć o nich wszystko, ale na pewno nie to, że nie potrafili współpracować. Tylko gdy ona zebrała wszystkie lampy z gałęzi on za pomocą dłoni przenosił ją z drzewa na drzewo. W końcu, kiedy pozbawili ostatnie drzewo lampek, Piper zleciała na dół czując jak owiewa ją lekkie powietrze. Pokazała Jasonowi palce w góre symbolizując, że może podłączyć lampki. Musiała zasłonić oczy, po takim czasie bez żadnego światła. Prędko znalazł ich cyklop, który spojrzał na nich swoim jednym, wielkim okiem.
— Teraz to już nigdzie nie uciekniecie… — mruknął potwór, oblizując usta, a Piper musiała przyznać, że było to obrzydliwe.
— I vice versa. — odpowiedział Jason, podnosząc lampki z ziemi. Jednooki chciał uciekać, ale było już za późno. Cyklop pogrążył się w kolorowym tańcu razem z tysiącem lampek choinkowych. I chociaż sam widok potwora był nieprzyjemny dla oka, to wyglądał on całkiem niewinnie szamocząc się w lampkach.
— Papa. — mruknął Jason i pomachał kreaturze na pożegnanie, nim go dźgnął.
Uśmiechnęli się pod nosem i przybili sobie piątkę. Mimo, że spacer został zakłócony, to wieczór mogła zaliczyć do udanych. Zapomniła jednak, że są na terenie publicznym, a dźwięk i miganie świateł radiowozu policyjnego dobrze jej o tym przypomniało. Po rzuceniu okiem na Jason zgodnie doszli do wniosku, że trzeba się zmywać. Więc uciekli.
❆

CZYTASZ
Kalendarz Adwentowy || Riordanverse
FanficA więc oto nadchodzi czas adwentu, a wraz z nim tworzony w wiele osób, riordanversowy kalendarz adwentowy! Codziennie, aż do 24 grudnia, pojawiać się będą nowe, ciekawe i różnorodne one shoty różnych autorów. Każdy z nich starał się jak najlepiej od...