one shot autorstwa -Leviatan
❆
W lecie słońce świeci prosto w oczy, zmuszając ludzi do mrużenia ich mocno i narzekania na nie, co i tak przecież nie miało żadnego prawa problemu się pozbyć. Wtedy wychwalali zimę, chłodną i stonowaną, ale idąc teraz leśną ścieżką, Annabeth Chase krzywiła się jeszcze bardziej niż mogłaby w wakacje. Idealnie biały śnieg odbijał promienie aż nazbyt mocno. Gdziekolwiek by się nie obejrzała, była atakowana oślepiającym światłem, nie dającym jej w spokoju skupić się na wytyczonej trasie. Prawdę mówiąc szła tędy już tak wiele razy w ciągu wszystkich lat spędzonych w Obozie Półbogów, że równie dobrze mogłaby przejść ją z zamkniętymi oczami, ale to byłoby zwyczajnie głupie i dziecinne z jej strony. A ona nie mogła być głupia i dziecinna. Na to nigdy nie miała czasu.
Potrzebowała odpoczynku. Prostej formy relaksu, jaką mogłoby zapewnić jej posiedzenie przez chwilę na pomoście albo pod sosną Thalii, gdzie kiedyś była w stanie spędzać nawet całe dnie. Nie planowała dać się teraz ponieść nostalgii, ale mimowolnie jej myśli zmieniły swój nurt i powoli wpłynęły w inną odnogę rzeki wspomnień, jeszcze tę z czasów, gdy zajmowali się nią Luke i Thalia. I później, gdy został już tylko Luke. I jeszcze później, gdy teraz nie było nawet jego. Miała wielu nowych przyjaciół, kochała ich, a oni kochali ją, i nie miała co do tego żadnych wątpliwości, mimo nie bycia zbyt doświadczoną w bliższych relacjach międzyludzkich. Ale brakowało jej czasem tamtych czasów. Brakowało tak jak Apollinowi Hiakintosa, tak jak Demeter Persefony przez te sześć miesięcy w roku, gdy jej córka ją opuszczała, by powrócić do królestwa podziemi. Persefona wracała tam dobrowolnie, kochała swojego męża i była w stanie pogodzić ich związek z zadowoleniem matki. Annabeth nie miała takiej możliwości. Z jej małego wewnętrznego podziemia nie było już wyjścia. Musiała tylko czekać, i czekać, i czekać, i czekać na cud. A Annabeth Chase nie wierzyła w cuda.
Śnieg zapadł się pod nią, gdy usiadła na jednym z wzgórz na wybrzeżu Long Island, gdzie usytuowany był jej dom. Co do tego, że nim był, nigdy nie miała wątpliwości. Tylko tutaj czuła się tak bezpiecznie i komfortowo, jakby ktoś na siłę owinął ją trzema grubymi kocami i dał gorącą herbatę z mlekiem prosto do rąk. Mimowolnie uśmiechnęła się. Podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i owinęła je rękami. Mogła tak zasnąć. Przez dobrą chwilę rozważała nawet taką możliwości, ale szybko to odrzuciła. Nie była na tyle głupia, by zasypiać na śniegu, roztapiającym się w tym momencie pod nią i moczącym jej spodnie na pośladkach.
— A kogo my tu mamy?
Annabeth chciała odwrócić głowę w stronę głosu, ale szybko tego pożałowała, bo znowu została odrzucona odbijającym się od wszechobecnej bieli światłem.
Rozpoznała jednak głos bez problemu. Był niski jak na kobietę w jej wieku, ale przy tym wyjątkowo miękki i tak przyjemny do słuchania jak ukochana kołysanka śpiewana przez matkę w dzieciństwie. Annabeth równie dobrze mogła zasypiać do wtóru śpiewu Piper McLean. Chociaż nie, Piper nie musiałaby nawet śpiewać. Wystarczałoby jej tylko, gdyby córka Afrodyty bez przerwy mówiła do niej, o czymkolwiek, tym swoim chropowatym i lekkim głosem. Nie było nawet potrzeby użyć czaromowy, by zmusić ją do spania. Wystarczyłby sam głos.
— Szukałam cię, wiesz? — odezwała się zaczepnie Piper i przysiadła niezdarnie koło przyjaciółki. Jej włosy były jak zwykle w nieładzie, ale teraz były zdecydowanie krótsze - po wojnie z Gają zdecydowała się ściąć je do podbródka, co wyglądało na niej niesamowicie. Oczywiście nie mogła zrezygnować z wplatania w nie warkoczyków, a część z nich robili nawet jej przyjaciele. Annabeth chciała ich dotknąć, ale powstrzymała się, zanim zrobiłaby coś głupiego, czego wkrótce mogłaby żałować.

CZYTASZ
Kalendarz Adwentowy || Riordanverse
FanfictionA więc oto nadchodzi czas adwentu, a wraz z nim tworzony w wiele osób, riordanversowy kalendarz adwentowy! Codziennie, aż do 24 grudnia, pojawiać się będą nowe, ciekawe i różnorodne one shoty różnych autorów. Każdy z nich starał się jak najlepiej od...