{ StarMora }
- Peter? - spytała kobieta opierając się o blat kuchenny.
Odpowiedziała jej cisza. Po chwili zorientowała się, że mężczyzna jej nie słyszy. Podeszła do niego, gdy siedział przy stole słuchając muzyki.
- Peter! - zawołała Gamora delikatnie szturchając go w ramię.
Quill odwrócił głowę zdezorientowany i po chwili zdjął słuchawki.
- Coś chciałaś? - spytał.
- Nie, tak dla zabawy cię zaczepiam - odparła zirytowana. - Zaraz lecimy.
- Dobrze, jeszcze mamy czas. - oznajmił.
- Tak. Jak będzie czas na wyjazd to zaczniesz się zwijać. - przewróciła oczami.
Mężczyzna niechętnie wstał oraz poszedł do zbrojowni. Wybrał swoją broń oraz przeszedł do pokoju gdzie znajdował się Groot.
- Siemka drzewko. - uśmiechnął się.
- Jestem Groot. - odpowiedział mu.
- Ty lecisz z nami? - spytał Quill.
- Jestem Groot.
- Dobra, tylko uważaj na siebie - uprzedził Peter. - Nie chciałbym kolejny raz tłumaczyć ci gdzie jest płetwa mojego ziomka.
- Jestem Groot. - tupnął nogą mały przyjaciel.
- Dobra, dobra - rozłożył ręce mężczyzna. - Chodź.
Peter wyciągnął rękę w stronę drzewka, aby to weszło na jego dłóń. Po chwili wraz z Grootem na ręku mężczyzna poszedł na statek.
Pozostawił przyjaciela na desce rozdzielczej oraz usadowił się na fotelu z przodu.
Po chwili usłyszał kroki za sobą. Jak się spodziewał, po chwili obok niego usiadła Gamora. Zatrzymała na nim wzrok na dłuższą chwilę.
- Co? - spytał speszony.
- Nie, nic - odparła próbując wybrnąć z sytuacji. - Gotowy?
- Raczej tak. - wzruszył ramionami.
Kobieta kiwnęła głową oraz uruchomiła statek. Już po chwili sunęli się przez galaktykę.
***
Po skończonej misji usiedli wyczerpani w głównym pokoju.
- Jestem Groot. - odezwał się najmniejszy z ich grona.
- Za chwilę - odparła Gamora z uśmiechem.
- Jestem Groot! - tupnął nogą.
- Groot? - Quill wstał dając ostrzeżenie. Speszone drzewko uciekło wydając z siebie piskliwe dźwięki. Gamora oraz Peter zaśmiali się razem.
- Wiesz co? Nie jesteś taki zły - odezwała się nagle kobieta. - Jak cię pierwszy raz spotkałam to wydawałeś się większym palantem.
- Dzięki - uśmiechnął się pod nosem. - Właśnie, dzisiaj Mikołajki!
- Co? - zmarszczyła czoło.
- Chodź. - mężczyzna podał jej rękę, gdy wstał.
Gamora niechętnie wyszła z nim na małe patio z tyłu domku. Po chwili Quill włączył muzykę, oczywiście świąteczną.
- Zapraszam do tańca. - uśmiechnął się zachęcająco.
Minęły dwie godziny, a Peter wraz z Gamorą dalej kołysali się w rytm muzyki.
Oboje...
Razem...
Tylko oni...