[ Brutasha ]
- Co za idiota! - warknął Stark. - Pieprzę to.
- Język. - upomniał Steve.
- Czy choć raz możecie się zachowywać kulturalnie? - pokręciła głową Pepper. - Raz w roku.
- Mogę dokładkę barszczu? - przerwał Peter.
- Ziemianie... - westchnął Thor.
- Może pośpiewamy kolędy? - zaproponowała Wanda.
- Po ktoś kosz ze śliwkami? - wtrącił Barnes.
Pośród całej tej zamieszki gdzieś na poboczu, w rogu, siedziała Natasha. Milczała obserwując całą sytuację, a zaczęło się robić ciekawie. Uważnie słuchała kłótni popijając kompot. Za każdym razem chichotała, gdy Peter ponownie prosił o dokładkę próbując dojść do głosu.
- Cześć wszystkim! - nagle drzwi otworzyły się na oścież.
Każdy spojrzał w stronę wejścia, w którym pojawił się Banner.
- Bruce! - zawołała Romanoff z szerokim uśmiechem na twarzy.
Od razu podbiegła do mężczyzny i uściskała go serdecznie.
- Stęskniłaś się? - uśmiechnął się Banner.
- Bardziej za naszymi rozmowami, ale niech będzie. - odparła rosjanka.
Potem oboje zasiedli do stołu. Jak zwykle nie dzielili się swoimi opiniami z innym. Jedynie przysłuchiwali się trwającej kłótni.
- Mogę ten barszcz? - marudził wygłodniały Parker, a Natasha zaśmiała się donośnie.
- Bruce, co robiłeś na wyjeździe? - spytał nagle Rogers zmieniając temat.
Nastała chwila ciszy. Jedynie ciche mlaskanie Barnesa, który jadł spokojnie śliwki, trochę ją tłumiło.
- Pracuję nad tajnym projektem, zamierzam odmienić świat. - odpowiedział po chwili zapytany.
- Dużo razy to słyszałem. - parsknął śmiechem Thor patrząc na Starka.
- Bardzo śmieszne. - przewrócił oczami Tony.
Po zakończonej imprezie Bruce wraz z Nat udał się do swojego pokoju. Tam rozmawiali nie wiadomo o czym...
Razem...