[ Pepperony ]
Tego dnia Pepper nie była w humorze. Nic jej nie wychodziło, kompletnie. Nawet rozmowa z Natashą nie umiliła jej dnia. Nawet żarty z Happy'm nie dawały takiej samej radości jak zawsze. Martwiła się o Starka, który wyruszył na misję. Wszyscy nie byli pewni czy wróci z tego cały żywy i zdrowy. Tego dnia Potts chodziła jak na szpilkach.
- Dzień dobry. - odezwał się Parker, który właśnie wszedł do pokoju.
- Huh? O, Peter! - uśmiechnęła się lekko kobieta. - Przypadkiem nie miałeś być na misji z Tonym?
- Tak się składa, że miałem ważny sprawdzian i ubłagałem lana Starka, abym dzisiaj nie jechał - wytłumaczył. - Taki wyjątek.
- Rozumiem - westchnęła. - Z czego sprawdzian?
- Chemia, znienawidzony przedmiot. - przewrócił oczami.
- Chemia nie jest taka zła. - oznajmiła Pepper.
- Zmieniając temat, martwi się pani? - spytał chłopak, lecz widząc minę Potts zpanikował. - Ja przepraszam. Nie sądziłem, że aż tak pani ma zły humor.
- Spokojnie Peter, nic się nie stało. - uśmiechnęła się kobieta pokrzepiająco.
- Jeszcze raz przepraszam - powtórzył. - Jest Morgan w pokoju?
- Tak, jasne. - kiwnęła głową rudowłosa.
Parker położył plecak przy blacie, lecz zawahał się na chwilę.
- Mogę zostawić? - spytał.
- Oczywiście. - odpowiedziała spokojnym głosem Pepper siedząca na krześle przy blacie kuchennym.
Chłopak uśmiechnął się oraz pognał do młodej Stark. Kobieta natomiast wróciła do oglądania filmu, który zaczęła zanim Parker przyszedł.
Minęło pięć godzin od przyjścia chłopaka. On jednak wyszedł jakąś godzinę temu. Pepper dalej siedziała zmartwiona przy blacie. Czekała na Tonego.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Kobieta pobiegła z nadzieją, że wpuści do mieszkania Tonego. Nie myliła się. Przed wejściem stał Stark, lekko poraniony, ale żywy.
Potts od razu rzuciła się w jego ramiona ze szczęścia, że wrócił żywy.
- Nie rób mi tak więcej. - szepnęła kobieta.
- Przyzwyczaisz się. - oznajmił Stark.
Pepper myślała, że tego dnia już wszystko się uspokoi, lecz Tony miał jeszcze jedną niespodziankę dla niej.
- Proszę - rzekł Stark, gdy wyjął zza pleców różę. - Wiem jak się martwiłaś.