[ SpiderWitch ]
Wanda wycieńczona własnym życiem opadła na fotel z nadzieją, że już będzie miała spokój tego dnia. Nie spodziewała się gości o dwudziestej drugiej. Niestety życie jest pełne niespodzianek.
Rudowłosa poderwała się z siedzenia, gdy usłyszała jak coś spada w jej sypialni. Pobiegła w stronę dźwięku. Zdziwiła się niemiłosiernie, gdy ujrzała na podłodze leżącego Spider-Mana.
- Peter?! - zawołała z przerażeniem.
Dopiero, gdy chłopak zorientował się czyj to głos i gdzie może się znajduje.
- Wanda... Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. - westchnął chłopak.
- Ale co się stało? - spytała podchodząc do chłopaka. Podała mu rękę, aby mógł wstać.
- Misja od pana Starka się nieudała. - wytłumaczył, gdy podnosił się z podłogi.
- Opatrzę ci te rany - oznajmiła kobieta idąc z chłopakiem do kuchni. - Usiądź.
Parker posłusznie wykonał polecenie Wandy. Ona zaś, wyjęła z szafki bandaże.
- Opowiesz co się dokładnie stało? - spytała siadając obok niego. - Akurat przed świętami?
- Miałem złapać jedną grupką oraz im coś wykraść. Szło mi bardzo dobrze i mi się udało, ale podczas ucieczki... - zaczął. - Natknąłem się na ich ostatni mini oddział i byłem obolały. Nie dałem rady.
- Dobrze, a czemu znalazłeś się w moim mieszkaniu? - wypytywała wiedźma.
- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Wpadłem byle gdzie, gdy ich zgubiłem. Myślałem, że każdy już śpi.
- Mam za dużo na głowie, aby spać. - uśmiechnęła się niemrawo kobieta.
Nagle Peter syknął, gdy Wanda dotarła do największej rany.
- Przepraszam... - westchnęła.
***
Gdy Maximoff skończyła opatrywać rany chłopaka rozmawiali jeszcze chwilę. Wanda dała chłopakowi również ubrania po bracie. W międzyczasie Parker spoglądał na zegarek.
- Muszę się zbierać. - oznajmił Peter.
- Jasne - kiwnęła głową wiedźma patrząc na chłopaka. - Dobrze w tym wyglądasz.
Spider-Man zdawał sobie sprawę, że dla Wandy nie była łatwa śmierć brata.
- Mhm... - mruknął oraz wstał.
Oboje skierowali się do wyjścia. Chłopak otworzył drzwi i już miał wychodzić, gdy obrócił się oraz ostatni raz spojrzał na kobietę.
- Dziękuję... - szepnął oraz pocałował ją w policzek. - Nie zmieniaj się Wandziu.
Zanim Maximoff zdarzyła mu coś powiedzieć, Parker wyszedł pospiesznie z mieszkania. Wiedźma stała wryta jak w ziemię.
- Wandziu? - powtórzyła słowa chłopaka z szczerym uśmiechem oraz lekkim rumieńcami dodającymi jej uroku.
![](https://img.wattpad.com/cover/293682377-288-k622902.jpg)