[ Clintasha ]
- Już idę! - zawołał łucznik z salonu i ruszył w stronę kuchni.
Dni przed Wigilią były bardzo pracowite. Szczególnie u Avengersów, którzy i tak mają multum roboty.
Wanda właśnie gotowała barszcz, a Vision uważnie przyglądał się co robi, a bardziej jej... Po chwili mężczyzna zjawił się w pomieszczeniu.
- Co jest? - spytał.
- Mógłbyś sprawdzić czy to dobrze smakuje? Vision średnio się na tym zna. - poprosiła wiedźma.
- Jasne. - uśmiechnął się niemrawo i podszedł do blatu kuchennego.
Sięgnął po łyżkę i spróbował zupy.
- Dobry. - kiwnął głową.
- Nie trzeba doprawić? - zdziwiła się Maximoff i pokręciła głową. - No dobra.
Clint widząc, że już nie jest zbytnio potrzebny, poszedł do swojego pokoju. Nie miał gdzie się podziać, a nie chciał nikomu przeszkadzać. Najchętniej porozmawiałby z jego rosyjską przyjaciółką. Bardzo cenił Natashę i była dla niego ważna.
Z zamyśleń wyrwało go pukanie do drzwi.
- Proszę. - mruknął lekko zdezorientowany.
Po chwili w pokoju zjawiła się rudowłosa, o której aktualnie myślał.
- Jak wrażenia przed Wigilią? - spytała z uśmiechem pod nosem.
- Nie jest źle, ale każdy coś robi. Nie wiem co ze sobą zrobić. - pokręcił głową Barton.
- Chcesz pogadać? Trapi cię coś czy po prostu przed świętami tak masz? - wypytywała z lekkim niepokojem.
- Wszystko jest dobrze Tasha - zapewnił. - Idziesz do Avengersów?
- Jeśli chcesz. - wzruszyła ramionami.
Oboje wyszli z pokoju i ruszyli do salonu gdzie znajdowała się większość Avengerów.
- O wilku mowa! - zawołał Stark.
- Właśnie rozmawialiśmy o tym, gdzie możecie się podziewać. - wyjaśnił Stark.
- U Clinta w pokoju. - kiwnęła głową Nat.
- Musimy objaśnić parę spraw dotyczących świąt. - oznajmił Bruce.
***
Po zakończonym omawianiu Romanoff z Bartonem przeszła do jej pokoju.
I tam rozmawiali...