[ Hawkwitch ]
- Możesz mi wytłumaczyć jedną rzecz? - spytała kobieta.
- To znaczy? - spojrzał na nią łucznik.
- Ostatnio każdy chodzi jak na szpilkach - wyjaśniła Wanda. - Jakby coś się stało ważnego.
- Wiesz, niedługo święta - wzruszył ramionami. - To też ma jakieś znaczenie.
- Niby tak - westchnęła. - Lubisz święta?
- Tak. To jedyny dzień roku, w którym mogę odpocząć - zawahał się. - Choć nie zawsze.
- Zawsze spędzałam je z bratem - pokręciła głową Wanda.
- Chcesz to możemy spędzić je razem. - zaproponował mężczyzna.
- Nie będę się narzucać. - stwierdziła.
- Jakbym słyszał twojego brata - pokręcił głową łucznik. - Nie daj się prosić.
Wanda nie mogła wytrzymać że świadomością, że Barton patrzy na nią maślanymi oczami. Zrezygnowana spojrzała mu w oczy.
- Niech będzie - westchnęła. - Tylko dlatego, że prosisz.
Clint uśmiechnął się oraz zniknął za rogiem. Maximoff dokończyła swoją kawę oraz wyszła z budynku idąc w stronę swojego mieszkania.
***
Wanda od rana była dość spięta. Stresowała się czy czegoś nie schrzani i czy Barton nie będzie na nią zły. Przez cały dzień nic nie jadła. Dopiero pół godziny przed wyjściem przebrała się oraz ruszyła w stronę domu mężczyzny. Idąc odświeżoną ścieżką wśród śniegu rozmyślała jak to będzie. Czy wszystko się uda i czy faktycznie będzie warto.
Zapukała do drzwi małego mieszkanka w bloku. W trakcie czekania na odzew spojrzała w stronę okna przedstawiającego krajobraz zimowego miasta. Obróciła głowę w stronę drzwi, gdy usłyszała jak ktoś je otwiera.
- Cześć - powitał ją z uśmiechem znany jej łucznik. - Długo czekasz?
- Chwilkę. - odpowiedziała wchodząc do środka.
Powiesiła kurtkę na wieszaku oraz poszła w głąb mieszkania za mężczyzną.
- Kawy, herbaty? - zaproponował.
- Herbaty, kawę już piłam - uśmiechnęła się nieśmiało Wanda. - Nie sądziłam, że mnie zaprosisz.
- Sam bym sterczał w domu, a jeśli i ty się nudzisz? Czemu nie? - odparł Clint.
- W sumie... - westchnęła. - Masz jakieś plany na te dzień? Co możemy porobić?
- Zjemy coś i przejdziemy do prezentów. - odpowiedział z uśmiechem.
Prezenty! Maximoff na śmierć o tym zapomniała, lecz miała coś w zanadrzu. Przeprosiła mężczyznę oraz przeszła do przedpokoju. Sięgnęła do torby, którą wzięła z domu oraz wyjęła z niej czekoladę. W końcu kobieta ma wszystko w torbie, nie?
Oboje spędzili te święta siedząc przy kominku i prowadząc żywą rozmowę. Wbrew oczekiwanią Wandy, Barton ucieszył się ze skromnego prezentu. On jako jeden z nielicznych doceniał nawet drobne gesty...