14.

54 4 7
                                    

Pov. Mondo

Razem z Mukuro opuściłem pokój i udaliśmy się do jadalni. Reszta nie chciała z nami iść, ponieważ uznali, że ktoś musi być przy Kiyotace jakby się ocknął.

-To słucham - powiedziałem siadając na krześle.

-To proste. - wyciągnęła skrawek papieru i ołówek. Narysowała szybko i sprawnie na nim plan miasta oraz zaznaczyła jeden punkt kółkiem. - Stąd są te zapasy.

Przyjrzałem się. Zdziwiłem się znając zbyt dobrze nazwę tego budynku.

-Budynek rodu Togamich? Żartujesz sobie? - odsunąłem kartkę od siebie.

-Nie chcesz to nie wierz. - wzruszyła ramionami-Jakbym żartowała to już ktoś z was dawno smakował ziemię.

Spojrzałem na nią.

-Byakuya też to wie? - zapytałem, a ona pokręciła sprzecznie głową. Wstałem i udałem się do kuchni.

-Twoja siostra.. Po co to robi? - zapytałem odkładając kubki z gorąca herbatą na stole.

-Głównym celem jest sprowadzenie jak najwięcej rozpaczy, a wy osoby mające w sobie tyle nadziei utrudniacie jej to. Dlatego to wszystko jest nadawane na żywo pokazując jak ostatnia nadzieja ludzi zabija się nawzajem, żeby uciec.

-To jest chore.. - napiłem się gorącego napoju.

-Dlatego chcę wam pomóc. Rozpacz rozpaczą, ale nie pozwolę by mnie własna siostra do grobu chciała wysyłać. - uderzyła pięścią w stół, a w jej oczach było widać płonącą nienawiść do własnej siostry.

-Spokojnie. Wiem, że jesteśmy po dwóch różnych stronach, ale pomóżmy sobie nawzajem. - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w jej stronę dłoń. Spojrzała na mnie zszokowana.

-Jestem z wami. - uścisnęła moją dłoń i przesłała mi promienny uśmiech, którego nie umiałem nie odwzajemnić. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych głupotach. Jak na rozpacz i żołnierza to musze przyznać, że rozmowa z nią to przyjemność.

Pov. Taka (po wyjściu Mondo)

Obudziłem się z zawrotami głowy. Usiadłem i przetarłem dłonią swe oczy. Spojrzałem na Leona, który od razu dał mi kieliszek z lekami. Obstawiam, że znajdowały się tam antybiotyki i witaminy, a w drugiej ręce trzymał kubek z wodą. Niechętnie wziąłem leki i popiłem wodą.

-Fuj.. - wydusiłem zachrypniętym głosem.

-Fuj czy nie masz brać albo nam tu trupa zaliczysz. - odpowiedział Leon.

-Gdzie Mondo..? - zapytałem rozglądając się po pokoju, aż zauważyłem plamę krwi na podłodze.

-Zanim zapytasz, tak to Twoje. A Mondo poszedł z Mukuro omówić wszystko. My zostaliśmy by się móc tobą zaopiekować. - powiedziała Hina.

Po chwili usłyszeliśmy uderzanie w drzwi przez co większość z nas się wystraszyła. Sakura otworzyła drzwi, a do środka wbiegła Celestia z podbitym okiem, rozcięta wargą i wieloma różnymi innymi ranami. Odruchowo wstałem prawie tracąc równowagę.

-Co się stało?! - podbiegła spanikowana Hina i wycierała chusteczką krew. Celestia stała przerażona przed nami, a my nie wiedzieliśmy co się dzieje.

-Kto ci to zrobił? - spytałem zmartwiony.

-N-nie spodoba to się wam.. - odpowiedziała, a jej głos drżał.

-Wiemy.. Ale proszę.. - poprosiła Sayaka.

Jej słowa wstrząsnęły nami. Każdy się przeraził, ale ja byłem wkurzony. Jej odpowiedź odbijała się echem po mojej głowie. Mimo wszystko była we mnie odrobina wątpliwości. Szczególnie, że ona sama mnie się pozbyła podczas gry. Jednak musiałem poznać zdanie tej dwójki na ten temat.

-Mondo i M-mukuro.. - powiedziała skulając się z bólu.

Jej ubranie zaczęło przesiąkać krwią. Było widać cięcia nożem na jej sukience.

-Załatwię to-powiedziałem i udałem się w kierunku drzwi.

-Ty jesteś niepoważny chyba! - Leon złapał mnie za ramię - Dopiero co nam zemdlałeś!

-Jest już lepiej zaufaj mi. - zrzuciłem jego dłoń z ramienia i opuściłem pokój. Jedyne pomieszczenie do ważnych rozmów to była jadalnia. Miałem nadzieję, że ich tam spotkam, więc to było pierwsze miejsce gdzie się udałem.

Krwawa miłość //IshimondoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz