44

34 5 7
                                    

Pov. Taka

-Boze moja głowa.. - powiedział Mondo łapiąc się za głowę.

-Nikt Ci nie kazał wypić całego alkoholu. - mruknąłem sprzątając z ziemi puste butelki po whisky, winie i wódce. - Cud, że funkcjonujesz po tych mieszankach.

-Tobie łatwo mówić! Ty piłeś zerówki.

-Bo wiem, że skończyłbym podobnie. - położyłem butelki przy drzwiach z pokoju i zarzuciłem na siebie bieliznę i luźne dresy.

-Nie umiesz się bawić.- rzucił we mnie poduszką.

-Bo Ty niby potrafisz. - rzuciłem spowrotem poduszką, a Mondo się zaśmiał.

-Tu mnie masz kochanie. - wstał i podchodził do mnie. Wycofywałem się nie chcąc czuć tego zapachu alkoholu, ale drogę do ucieczki zatorowała mi ściana. Mondo jedną rękę położył obok mojej głowy, a drugą objął talię przysuwając bliżej siebie. Zdziwiony nie poczułem nawet trochę alkoholu.

-Jak tyś to zrobił? - spytałem, a on się uśmiechnął.

-Rodzinna tajemnica. - złączył nasze usta w namiętnym pocałunku wplątując w to nasze języki.

Zrobiliśmy krótką przerwe na złapanie oddechu i kontynuowaliśmy wcześniejszą czynność. Objąłem delikatnie jego szyje. Uśmiechnęliśmy się po zakończeniu pocałunku. Mondo położył dłoń na moim policzku głaszcząc delikatnie.

-Kocham cie, wiesz? - spytał.

-Głupie pytania zadajesz. - złożyłem kilka pocałunków na jego szyi zostawiając czerwone ślady.

Mondo uśmiechnął się i zaczął głaskać mnie po głowie. Po chwili łaskawie ubrał się i wyszliśmy z pokoju. Wyrzuciliśmy następnie butelki i zacząłem robić najprostsze śniadanie.

-Co robisz? - spytał Mondo pijący wodę.

-Tosty. - wzruszyłem ramionami i wrzuciłem do tostera chleb.

Kiedy po domu zaczął się unosić zapach tostów nagle przy stole oprócz Mondo siedział Byakuya i Makoto.

-Oo znalazł się. - wspomniał Mondo.

-Przykleili mnie do sufitu.- przewrócił Makoto oczami.

-Rano usłyszałem huk. Patrzę, a tu Makoto na ziemi.

-A gdzie te dzieciaki? - spytałem.

-Związałem je i oddałem Toko. - uśmiechnął się zadowolony Byakuya.

-Nareszcie mam spokój. - kończąc robić tosty położyłem talerz z nimi na stole.

Każdy z nas zaczął jeść tosty i tak szybko jak były to szybciej znikły.
Po chwili wrzuciłem talerz do zlewu i ubrałem buty.

-A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Mondo również ubierając buty.

-Przejść się gdzieś.

-Ja mam wymyślec czy łaskawie Panicz to zrobi.

-O to się nie martw. Już wiem gdzie się udamy.

Krwawa miłość //IshimondoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz