Pov. Mondo
Minął jeden dzień . Najlepszy, bo spędzony z Kiyotaką. Cały dzień nie odchodziliśmy nawet na krok.. Nawet w łazience, ale cóż. Dziś szykowało się zakończenie roku. Każdy od poranka szykował wszystko na noc. Podczas pory obiadowej zrobiliśmy sobie przerwe. Upadłem wykończony na łóżko, a Taka patrzył na mnie śmiejąc się.-Jak ci tak do śmiechu to sam przenoś te krzesła i stoły. Ręce mi odpadną. - westchnąłem.
Chłopak wskoczył na mnie, przez co jęknąłem z bólu.
-Ty mały sk- nie dokończyłem, ponieważ chłopak intensywnie złączył nasze usta. Wsunął dłonie pod moją koszule i ułożył dłonie na moim brzuchu. Po krótkiej bitwie językami, Taka odsunął się lekko twarz od mojej i uśmiechnął się cwanie.
-Mam się bać? - spytałem.
-Skądże. - pocałował mnie w nos, a uśmiech z jego mordki nie zniknął.
Chłopak delikatnie zaczął jeździć palcami po moim brzuchu przez co zaczęła mnie przechodzić fala dreszczy. Zaczął tak jeździć po całej górnej części ciała jaką miał w możliwości dotknięcia. Przygryzłem delikatnie wargę, kiedy zaczął masować dłońmi mój tors.
-Ale jesteś spięty. - powiedział.
-To nic. Gdzie indziej zaczynam się spinać. - chłopak długo nie czekał by poczuć coś o czym wspomniałem.
Po chwili uniósł swoje biodra.
-Odwróć się na brzuch, w nocy się zajmiemy tym. - westchnąłem załamany lekko i zrobilem to co powiedział. Chłopak podwinął mi koszule na plecach i zaczął masować.
-Eyeyey. Nie musisz jak nie chcesz. - powiedziałem co jakiś czas wydając ciche pomruki.
-Widzę, że ci się podoba, a poza tym zaraz będziesz znowu nosił stoły. - zachichotał.
-Też mi dałeś motywację.
-Wiem. - pocałował mnie w kark lekko przygryzając skórę i wrócił do masowania.
Po kilku minutach, kiedy zaczynałem już zasypiać usłyszeliśmy wołanie o powrót.
-Nie ma nas! - krzyknąłem. Po chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Poczułem jak Taka zostaje ze mnie podnoszony, a po chwili również i ja zostałem podniesiony i przerzucony przez ramię.
-Sakura nooo. Zacznij ostrzegać bo na zawał zejdeee - ziewnąłem.
-Potrzebna nam jest pomoc, więc uspokójcie się. - powiedziała wynosząc nas z domu. Postawiła nas na trawie i znowu wzięliśmy się do roboty.
Wszystko odziwo zrobiliśmy na czas i nawet mieliśmy czas, żeby samemu się ogarnąć. Mimo faktu, że był sylwester i tak ubrałem się jak na codzień. Święto to wielkie nie jest oprócz dużej ilości alkoholu.
Po przygotowaniu się Kiyotaka wskoczył mi na plecy, a ja go złapałem za nogi.
-Wio! Mój dzielny rumaku! - zaśmiał się, a ja pobiegłem w stronę otwartych przez Hine drzwi.
Nasza trójka szybko się znalazła przy altance gdzie przeżyłem pierwszy pocałunek z Taką. Każdy z naszej trójki śmiał sie cała drogę. Wszystko było przygotowane. Taka zeskoczył ze mnie i po chwili wrócił z dwoma kieliszkami szampana.
-Ty i alkohol podczas leków?
-Specjalnie od wczoraj nie brałem! Cicho bądź i pij! - krzyknął i prawie jednym łykiem wypił zawartość kieliszka. Wziąłem kilka łyków zostawiając jeszcze trochę napoju i położyłem się na jednym z koców, a Taka tradycyjnie na mnie. Oboje patrzyliśmy w niebo czekając na najlepszą rzecz dzisiaj.
Po chwili ciszy wystrzeliły pierwsze fajerwerki w niebo. Każdy z nas oglądał jak kolejne kolory pojawiają się na niebie oświetlając je.
Taka uśmiechnął się i odchylił lekko głowę w moją stronę, aby pocałować mnie w brodę.
Złapałem jego dłoń i zacząłem ją głaskać kciukiem.Przy kolejnej fajerwerce usłyszałem straszny pisk z uszach, a przed moimi oczami pojawiło się strasznie jasne światło. Próbowałem zatkać uszy, ale nic nie pomagało. Pisk cały czas był głośniejszy.
-ondo..?! Mondo! Błagam.. Żartowałem z tym budzeniem się..! Nie zostawiaj mnie..! - usłyszałem w tym strasznym pisku krzyki Kiyotaki, ale z każdą chwilą coraz słabiej słyszałem. Po chwili nie czułem już nic. Słyszałem tylko ten piekący w uszy pisk, a przed oczami miałem oslepiające białe światło. Po kilku chwilach usłyszałem..
-Mondo?
CZYTASZ
Krwawa miłość //Ishimondo
Fiksi PenggemarPoznani przez Akademię Szczytu Nadziei.. Ponowne poznanie podczas morderczej gry.. Mondo Owada i Ishimaru Kiyotaka. Od nie przepadających za sobą osobami do najlepszych przyjaciół po.. Egzekucję. A co jeśli to wszystko było fikcją? Co jeśli wszyscy...