Pov. Mondo
-O co ci chodzi? - zapytałem zdziwiony. Wyraz twarzy Kiyotaki wydawał się pusty. Chłopak nie patrzył na mnie. Złapałem go za ramiona i zacząłem nim trząść.
-Gadaj o co ci chodzi. - po chwili chłopak wybuchł śmiechem.
-D-dobra wystarczy! Przepraszaaaam - zasłonił twarz dłonią podczas śmiechu. Spojrzałem na niego. Miałem ochotę wziąść poduszkę i go udusić. Położyłem się spowrotem na łóżko i zamknąłem oczy.
-Jesteś zły? - zapytał.
-Głupie żarty sobie robisz, naprawdę.
Chłopak położył się obok. Czułem jego wzrok na sobie. Odwróciłem się do niego i przytuliłem.
-Tylko sobie żartowałem. - wyszeptał w moją szyję.
-I tak Cię uduszę poduszką jak będziesz spał. - otworzyłem oczy, a chłopak jak poparzony podniósł się i spojrzał na mnie.
-Chorego człowieka męczysz..
-Oj nie marudź, dziadku. - uśmiechnąłem się.
-Ja ci dam dziadku, cholera! Jesteś ode mnie przecież starszy!
-Ah te stare lata.. Emerytura by mi się już przydała. Ajj mój krzyż.
-Zabije cię kiedyś. - przewrócił oczami śmiejąc sie cicho.
-Szybciej cię zgwałce.
-Oj nie dasz rady. - złapał mnie za policzki i spojrzał mi w oczy.
-Skąd taki wniosek?
-Nie można nazwać tego gwałtem, kiedy sam tego chce. - dał mi szybkiego buziaka w usta i oparł czoło na moim.
-Zboczeniec.
-I kto to mówi?
-Twój pan.
-Że kto? No chyba sobie żartujesz.
-No racja. W nocy mnie lepiej nazywałeś. - twarz Kiyotaki ponownie zrobiła się czerwona.
-Nawet nie próbuj.
-Hmm.. Jestem twoim tatą, szefem, miłością twojego życia. I mam cię ukarać jak jakiegoś psa.
-Aha. Zacznijmy, że tylko jedno z tego powiedziałem i to było o miłości życia. Nie wpychaj mi do ust nie moich słów!
-Tylko żartuję. - przeczesałem mu włosy palcami. - Nie stresuj się tak.
Taka schował się ponownie pod kołdrę. Po chwili odkryłem jego głowę i zauważyłem jak zasnął. Wstałem i ubrałem świeże ubrania. Szybkim krokiem udałem się w stronę wyjścia. Kiedy opuściłem dom to uznałem, że przydałoby się zobaczyć jak tam Kyoko.
Po kilku chwilach dotarłem do jej chatki. Zapukałem do drzwi, a po chwili Junko otworzyła drzwi czymś zmartwiona.
-Kyoko uciekła.
-Co?
-Nie wiem gdzie jest..
-Poszukajmy jej wspólnie. - złapałem ją delikatnie za ramię, a ona się zgodziła. Rozdzieliliśmy się, jednak zaraz usłyszałem moje imię od strony lasu. Pobiegłem tam i zobaczyłem Junko sprawdzającą puls Kyoko. Nawet nie podniosła głowy, a tylko krótko powiedziała.
-Nie żyje... - spojrzałem oszołomiony na ciało Kyoko. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, ale nie życzyłbym jej śmierci nawet po tym co zrobiła.
-Eh.. Cmentarza wolałem nie mieć tak szybko. - przetarłem oczy. - Dobrze, że Makoto nie przyszedł. Już i tak ma duże wyrzuty sumienia.
Junko wstała od ciała Kyoko i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Czasu nie cofniemy. Coś się ogarnie dla niej. - powiedziała.
-Nawet nie mam sił o tym myśleć, uwierz, ale.. Kiedy ona uciekła?
-Zauważyłam dopiero rano, więc raczej w nocy. - spojrzała na jej ciało.
Mimo obrażeń zadanych przez Byakuye zauważyłem również nowe otarcia i zadrapania.
-Chodźmy już. Sakura też jej już szukała. Pokaże jej i coś z nią zrobimy. Lepiej sprawdź jak tam Leon się trzyma. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Westchnąłem cicho i udałem się do domu Chihiro. Chihiro wpuścił mnie do środka, a tam stał Leon na stole śpiewający karaoke. Już rozumiem, dlaczego Chihiro miał tak zirytowaną minę, gdy wspomniałem o Leonie.
-Widzę, że już dobrze się czuje.
-Nie jest źle, ale nie sądziłem, że jest tak głośny.. - powiedział Chihiro patrząc na Leona.
-Ciesz się, że nie ma tu perkusji.
-Uwierz, że o tym już wspominał.
-Współczuję.
-Może zostaniesz na trochę? Ktoś się nim musi zająć, a ja chce chwilę od niego odpocząć..
-Jasne, czemu nie?
CZYTASZ
Krwawa miłość //Ishimondo
FanficPoznani przez Akademię Szczytu Nadziei.. Ponowne poznanie podczas morderczej gry.. Mondo Owada i Ishimaru Kiyotaka. Od nie przepadających za sobą osobami do najlepszych przyjaciół po.. Egzekucję. A co jeśli to wszystko było fikcją? Co jeśli wszyscy...