30.

54 4 21
                                    

Pov. Mondo

-O co ci chodzi? - zapytałem zdziwiony. Wyraz twarzy Kiyotaki wydawał się pusty. Chłopak nie patrzył na mnie. Złapałem go za ramiona i zacząłem nim trząść.

-Gadaj o co ci chodzi. - po chwili chłopak wybuchł śmiechem.

-D-dobra wystarczy! Przepraszaaaam - zasłonił twarz dłonią podczas śmiechu. Spojrzałem na niego. Miałem ochotę wziąść poduszkę i go udusić. Położyłem się spowrotem na łóżko i zamknąłem oczy.

-Jesteś zły? - zapytał.

-Głupie żarty sobie robisz, naprawdę.

Chłopak położył się obok. Czułem jego wzrok na sobie. Odwróciłem się do niego i przytuliłem.

-Tylko sobie żartowałem. - wyszeptał w moją szyję.

-I tak Cię uduszę poduszką jak będziesz spał. - otworzyłem oczy, a chłopak jak poparzony podniósł się i spojrzał na mnie.

-Chorego człowieka męczysz..

-Oj nie marudź, dziadku. - uśmiechnąłem się.

-Ja ci dam dziadku, cholera! Jesteś ode mnie przecież starszy!

-Ah te stare lata.. Emerytura by mi się już przydała. Ajj mój krzyż.

-Zabije cię kiedyś. - przewrócił oczami śmiejąc sie cicho.

-Szybciej cię zgwałce.

-Oj nie dasz rady. - złapał mnie za policzki i spojrzał mi w oczy.

-Skąd taki wniosek?

-Nie można nazwać tego gwałtem, kiedy sam tego chce. - dał mi szybkiego buziaka w usta i oparł czoło na moim.

-Zboczeniec.

-I kto to mówi?

-Twój pan.

-Że kto? No chyba sobie żartujesz.

-No racja. W nocy mnie lepiej nazywałeś. - twarz Kiyotaki ponownie zrobiła się czerwona.

-Nawet nie próbuj.

-Hmm.. Jestem twoim tatą, szefem, miłością twojego życia. I mam cię ukarać jak jakiegoś psa.

-Aha. Zacznijmy, że tylko jedno z tego powiedziałem i to było o miłości życia. Nie wpychaj mi do ust nie moich słów!

-Tylko żartuję. - przeczesałem mu włosy palcami. - Nie stresuj się tak.

Taka schował się ponownie pod kołdrę. Po chwili odkryłem jego głowę i zauważyłem jak zasnął. Wstałem i ubrałem świeże ubrania. Szybkim krokiem udałem się w stronę wyjścia. Kiedy opuściłem dom to uznałem, że przydałoby się zobaczyć jak tam Kyoko.

Po kilku chwilach dotarłem do jej chatki. Zapukałem do drzwi, a po chwili Junko otworzyła drzwi czymś zmartwiona.

-Kyoko uciekła.

-Co?

-Nie wiem gdzie jest..

-Poszukajmy jej wspólnie. - złapałem ją delikatnie za ramię, a ona się zgodziła. Rozdzieliliśmy się, jednak zaraz usłyszałem moje imię od strony lasu. Pobiegłem tam i zobaczyłem Junko sprawdzającą puls Kyoko. Nawet nie podniosła głowy, a tylko krótko powiedziała.

-Nie żyje... - spojrzałem oszołomiony na ciało Kyoko. Nie znaliśmy się zbyt dobrze, ale nie życzyłbym jej śmierci nawet po tym co zrobiła.

-Eh.. Cmentarza wolałem nie mieć tak szybko. - przetarłem oczy.  - Dobrze, że Makoto nie przyszedł. Już i tak ma duże wyrzuty sumienia.

Junko wstała od ciała Kyoko i położyła dłoń na moim ramieniu.

-Czasu nie cofniemy. Coś się ogarnie dla niej. - powiedziała.

-Nawet nie mam sił o tym myśleć, uwierz, ale.. Kiedy ona uciekła?

-Zauważyłam dopiero rano, więc raczej w nocy. - spojrzała na jej ciało.

Mimo obrażeń zadanych przez Byakuye zauważyłem również nowe otarcia i zadrapania.

-Chodźmy już. Sakura też jej już szukała. Pokaże jej i coś z nią zrobimy. Lepiej sprawdź jak tam Leon się trzyma. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Westchnąłem cicho i udałem się do domu Chihiro. Chihiro wpuścił mnie do środka, a tam stał Leon na stole śpiewający karaoke. Już rozumiem, dlaczego Chihiro miał tak zirytowaną minę, gdy wspomniałem o Leonie.

-Widzę, że już dobrze się czuje.

-Nie jest źle, ale nie sądziłem, że jest tak głośny.. - powiedział Chihiro patrząc na Leona.

-Ciesz się, że nie ma tu perkusji.

-Uwierz, że o tym już wspominał.

-Współczuję.

-Może zostaniesz na trochę? Ktoś się nim musi zająć, a ja chce chwilę od niego odpocząć..

-Jasne, czemu nie?

Krwawa miłość //IshimondoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz