26.

49 3 6
                                    

Pov. Mondo
Zauważyłem jak Makoto wydostał się z budynku z Leonem, ale nigdzie nie widziałem Kiyotaki z Byakuyą. Dobrze, że przynajmniej udało nam się ugasić płomienie.

Poczekałem jeszcze chwilę na chłopaków, ale nie wychodzili. Ja oraz Sakura i Hina zasłoniliśmy drogi oddechowe rękawami i weszliśmy do środka. Każdy z nas rozszedł się w swoje strony. Nie minęła chwila, kiedy usłyszałem wołanie Hiny. Szybko się do niej udałem.

-Znalazłaś?! - podbiegłem prawie się przewracając. Hina wskazała zasypaną dziurę w schodach. Było słychać dwa głosy.

-Sakura? Dasz radę? - spytała Hina, a Sakura wyłącznie przytaknęła skinieniem głowy. Złapała belki i odrzucała jakby były ze styropianu. My z Hina po oczyszczeniu dziury schyliliśmy się i zauważyliśmy Kiyotake i Byakuye. Hina pomogła wyjść ledwo przytomnemu Byakuyi, który trzymał jakieś pudełko, a ja wyciągnąłem Take i wyprowadziłem go z budynku na świeże powietrze.

Oboje z Hiną uznaliśmy, aby zaprowadzić ich do najbliższej ławki, aby usiedli. Taka w miarę dochodził do siebie, ale Byakuya miał dość spore poparzenia i ledwo łapał oddech. Leon również miał problemy z oddychaniem.

Podeszła do mnie Junko.

-Możemy zamienić słówko na osobności? - uśmiechnęła się pacając mnie po głowie. Zgodziłem się i odeszliśmy na bok.

-Co jest? - spytałem.

-Chodzi o nich. Wiem, że nikt z was nie chce tam wracać, ale jest tam sprzęt z tlenem oraz inne rzeczy do pomocy. Nie wiem kto spowodował ten pożar.. A tam mam możliwość podglądu.

-Słuchaj. Każdy z nas tutaj walczy o odnowienie świata. Wiem, że wolisz rozpacz, ale świat będzie podążał dalej za nadzieją.

-Rozumiem.. Ale to z lekami i resztą. Możemy tu to przenieść. Przeglądałam budynki i wiem, że jeden jest jeszcze bez niczego. Można by tam stworzyć coś w stylu gabinetu lekarskiego.

-Nie jest to zły pomysł przyznam. - przemyślałem każde jej słowo na nowo.  - Udasz się tam ze mną? Sam nie zbiorę wszystkiego.

-Chciałabym, ale jestem winna Mukuro pomoc po tym wszystkim. - położyłem dłonie na jej ramionach.

-Może nie uwierzysz, ale cieszę się, że zdecydowałaś się z nami iść. - dziewczyna po moich słowach uśmiechnęła się do mnie.

-Może Sakura z tobą pójdzie?

-Wątpię. Pewnie zajmie się pomocą w odnowieniu budynku, a reszta się nie zgodzi przez te przeżycia tam.

-Sam lepiej tam nie idź. Fakt, że sa tutaj ludzie co wam pomagają nie zmienia faktu, że są osoby kochające to co się działo w akademii.

-Albo ja albo będzie z nimi gorzej.

-Pobędą trochę na powietrzu. Gorzej z okularnikiem i jego poparzeniami, ale mam trochę bandaży, które używa Mukuro, a oparzenia możemy schładzać zimnymi okładami z namoczonego materiału. Przyznaj sam, ale w zimę woda w rzece i jeziorze jest lodowata. - uderzyła mnie w ramię i skierowała się w kierunku reszty. Złapałem ją za nadgarstek.

-Dasz mi te bandaże?

-Jasne, cieszę się, że nie zdecydowałeś się jednak iść samemu do akademii. Chodź - zawróciła i poszła w stronę domu Sayaki. Zauważyłem jak omija jej dom.

-Moment to ty nie mieszkasz u Sayaki? - zapytałem.

-Mukuro nie przepada za bardzo za kontaktami z innymi, a ja nie przepadam za tą ich nadzieją. Sam o tym dobrze wiesz.

-Oj i to jak.

Weszliśmy do jednej z mniejszych chatek blisko rzeki. W środku nie było do końca ozdobione, ale było widać różnicę między siostrami w ozdabianiu własnoręcznie pokoi. Junko podeszła do szafki i wyciągnęła z niej kilka sztuk bandaży.

-Dzięki wielkie. Mam nadzieję, że nic więcej nie będzie potrzebne - uścisnąłem ją i opuściłem chatkę.

Krwawa miłość //IshimondoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz