ღI gave you my heart, but the very next day you gave it awayღ

70 8 7
                                    

Zdenerwowany rzucił telefon na kanapę. Wypchnął policzek językiem czując wszechogarniającą go złość.

Nie, nie był zły. Był wściekły.

Nikolai obiecał zjawić się wcześniej i pomóc mu w przygotowaniu kolacji wigilijnej, a tymczasem nie dość, że musiał zrobić wszystko sam, było już grubo po godzinie 20 to jeszcze przed chwilą jego narzeczony napisał do niego wiadomość, że musi zostać jeszcze godzinkę czy dwie w pracy i od tamtej pory ignorował wszelkie jego wiadomości czy próby dodzwonienia się do biznesmena.

I Taehyung nic nie mógł poradzić na to, że poczuł się olany. Olany ciepłym moczem.

Normalnie każdy dałby już spokój i pogodził się z faktem, jednak nie on. On był zbyt dumny i zbyt wkurzony, żeby myśleć trzeźwo. Po paru minutach wziął do ręki telefon, wybrał numer partnera po czym niecierpliwie czekał, aż tamten odbierze.

— Halo? — usłyszał nerwowy głos po drugiej stronie słuchawki.

— Jak miło Cię słyszeć kochanie — powiedział z wymuszoną uprzejmością.

— Stało się coś Tae? Nie ukrywam, że nie mam czasu teraz zbytnio...

— Tak sobie pomyślałem, że może zaraz obejrzymy sobie Kevina i będziemy napychać się piernikami, co Ty na to? — zapytał, jednak, gdy odpowiedź długo nie nadeszła kontynuował. — Potem w sumie przydałoby się trochę ze stołu zgarnąć i może....ukochasz mnie tak jak tylko Ty umiesz? Wiem, że w Wigilię to tak trochę zgrzeszymy, ale przecież...Ty lubisz trochę pogrzeszyć, huh?

— Taehyung, mów szybko o co chodzi... Dziwnie się zachowujesz.

— Oh, nagle słuchasz co do Ciebie mówię? — udał zaskoczonego. — A jakoś jak prosiłem Cię, żebyśmy choć ten jeden dzień spędzili razem, tylko we dwoje, to najwidoczniej nie miało to dla Ciebie większego znaczenia.

— Ah, o to Ci chodzi — westchnął rosjanin, a w Taehyungu krew się zagotowała.

— Tak, właśnie o to chodzi. Żebyś wiedział — odpowiedział opryskliwie. Miał gdzieś w tamtym momencie to czy słusznie się wściekał, był zbyt nabuzowany i rozżalony.

— Słuchaj skarbie, ja...przepraszam Cię. Naprawdę chciałem spędzić z Tobą miło dzień. Pomóc Ci gotować kolację, razem z Tobą ubierać choinkę i zaplątać się w łańcuch światełek, obejrzeć słodki, świąteczny film, który oglądaliśmy już miliony razy, ale to nic, a na koniec.... Chciałem być z Tobą, dawno tego nie robiliśmy, ale-

— Czyli jednak jest jakieś "ale". A już myślałem, że mówisz z głębi serca.

— Bo mówię, przysięgam, że tak! Ale....zrozum kochanie, nie wszystko mogę załatwić sam. Czasem to jest niezależne ode mnie.

— Jasne — prychnął.

— Mógłbyś choć raz uwierzyć w to co Ci mówię? Tak na słowo...

— A Ty byś uwierzył? Znikasz na całe dnie Nikolai, wracasz późno w nocy o ile w ogóle nie nad ranem, ostatnio gdy chciałem puścić muzykę z Twojego telefonu zareagowałeś jakbym prosił Cię o gwiazdkę z nieba — mówił jak w szale nie przejmując się wcale, że podniósł głos, a nie lubił tego robić. W żadnej sytuacji. — Powiedz mi Niko...czy Ty kogoś masz?

— Co? Skąd ten głupi pomysł?

— Z obserwacji, mój drogi. Obserwacja — podkreślił to słowo specjalnie.

— Tae, jestem...ja.... Nawet nie wiem co mam na to odpowiedzieć.

— Czyli też nie zaprzeczasz? — zapytał czując jak w jego gardle formuje się gula. Czy to bardzo samolubne, że pomimo tego, że on go zdradził niezliczoną ilość razy, na myśl, że ktoś inny mógł sprawiać szczęście rosjaninowi, poczuł się cholernie pusty. Rozdarty. Zupełnie jakby ktoś wyrwał mu kawałek serca i spalił na jego oczach.

ღLove me in the Moonlightღ  kth&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz