28.

91 5 0
                                    

- A ty masz coś ciekawego do opowiedzenia? - zapytał, po czym upił łyk herbaty.

- Cóż... nie wiem, co może być dla ciebie interesujące.

- Cokolwiek. Może być na przykład jakaś sytuacja z twojej wędrówki do Liyue.

Przypomniała sobie swoje przygody z adeptusem. Westchnęła.

- No cóż... Xiao uratował mi życie... Chyba. Nie wiem czy bym umarła.

Zhongli powstrzymał śmiech, co nie umknęło uwadze Akemi. Skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła głowę. Nie widziała nic śmiesznego w tym, że otarła się o śmierć.

Zhongli zaś przypomniał sobie o niebezpieczeństwie, w którym jest rudowłosa. Wiedział, że spędza z nim czas na siłę, bo jest jej go żal, jednak wiedział, że jest dobrą osobą, a sprawiedliwych coraz mniej na świecie.

- Wybacz, nie chciałem cię urazić... Sposób w jaki to powiedziałaś mnie po prostu trochę rozbawił, nic więcej.

Spojrzała na niego jednym okiem.

- Czasem mówię bez zastanowienia.

- Czasem?

- Tak. Czasem - popatrzyła na niego z miną aniołka.

Po chwili zorientowała się, co właściwie wyprawia. Odchrząknęła.

- przepraszam, faktycznie nie myślę.

- Wyglądasz na zmęczoną - Mimo, że jedynym źródłem światła była mała świeczka na stole, wprawne oko Zhongliego zauważyło malujące się cienie pod oczami Akemi.

- Aż tak to widać?

Pokiwał głową.

- mogę cię odprowadzić, jeśli chcesz.

- raczej nie chcę - brunet zamrugał oczami, a Akemi dodała - się zgubić. Chętnie skorzystam z oferty.

Leżała na łóżku, rozmyślając o wszystkim, co się dziś wydarzyło. Zhongli chyba ją polubił, ale ona dalej uważała, że jest dość... Nudny. W dodatku ewidentnie cieszył się, że ktoś spędzał z nim czas, a o to właśnie jej chodziło. Następnego dnia miała poznać jego szefową, jak ją nazwał, panienkę Hu Tao.

Trochę się stresowała, sama nie wiedziała czemu.

Ale cieszyła się, że ją pozna.

Wyobrażała sobie ją jako żeńską wersję Zhongliego. Dosłownie. Poważna, powolna pasjonatka historii. W końcu jak inaczej Zhongli byłby w stanie wytrzymać w pracy-

Tej nocy spała zdecydowanie lepiej. Całe szczęście. Wczoraj ledwo się trzymała.

Rano zjadła również zdecydowanie lepszą kanapkę. Nie głodowała w pracy.

Tego dnia ubrała się w coś nieco bardziej... Formalnego. W końcu miała przyjemność poznać dyrektorkę... Czegokolwiek, nie wiedziała w sumie, gdzie pracuje Zhongli. Zapomniała zapytać, a on ewidentnie zapomniał jej powiedzieć.

W rzeczywistości nie chciał. Ale to szczegół.

Po zakończonej pracy, która tego dnia była wyjątkowo przyjemna, gdyż żadna klientka nie wyzywała nikogo w sklepie, wyruszyła w umówione miejsce.

To nie pomyłka.

Juz umie poruszać się kilkoma ulicami.

Dokładnie trzema.

Duma.

Usiadła na ławce w umówionym miejscu.  Nie czekała długo, aż zjawił się Zhongli z jakąś... Dziewczyną, żeby nie powiedzieć dziewczynką. Biegała to z jednej, to z drugiej strony, wokół niego. Skakała, śpiewając coś, jednak Akemi nie dosłyszała, co. Powiedział do niej coś, a ona się trochę uspokoiła. Wyglądało to aż za bardzo jak ojciec i córka. Przynajmniej z tego, co zaobserwowała w Mondstad. Podeszli do Akemi.

Zhongli modlił się, nie wiadomo do kogo, żeby Akemi nie widziała dziewczyny i nie słyszała, przede wszystkim nie słyszała, co takiego paplała Hu Tao.

- Dzień dobry, Akemi - przywitał się tak, jak zwykle.

- Dzień dobry.

- Hej! - Dziewczyna pomachała energicznie, a Zhongli wyglądał na podłamanego zachowaniem dziewczyny, jednak starał się to ukryć.

- Um.. hej?

- To jest panienka Hu Tao o której wczoraj ci mówiłem. Hu Tao, to jest Akemi.

Mała brunetka zmierzyła wzorkiem szkarłatnooką.

- Nie spodziewałam się takiej klientki.

Zhongli wzniósł oczy do nieba.

- coś się stało? - Akemi nie miała pojęcia, dlaczego tak bardzo bawił dziewczynę jej własny żart.

Hu Tao śmiała się głupio, a brunet wyglądał na załamanego.

- Mogę się dowiedzieć, co się stało?

- Nie wiesz, kim jest panienka Hu Tao, prawda? 

Pokręciła głową, a Tamta przybrała niemal szatański wyraz twarzy, patrząc raz na rudowłosą, raz na mężczyznę. Zhongli miał wrażenie, że chce niemal za wszelką cenę zniszczyć to spotkanie, jednak w rzeczywistości po prostu, jak zazwyczaj, zarzucała śmiesznymi, lub nie, żartami na prawo i lewo.

- Jestem siedemdziesiątą siódmą dyrektorką Zakładu Pogrzebowego Wangsheng.

Szkarłatnooką po prostu zamurowało.

- Akemi, wiesz... Panienka Hu Tao lubi żartować. Oczywiście nie przyszliśmy tu w sprawach biznesowych. 

- Zhongli! Chciałam to jeszcze chwilę pociągnąć! - dziewczyna podskakiwała trochę zła, jednak jednocześnie się śmiała. 

Rudowłosa po przetworzeniu wiadomości parsknęła śmiechem.

- Dobre, dobre - powiedziała, gdy już udało jej się uspokoić.

- Moje żarty zawsze są dobre, tylko Zhongli ich nie rozumie - spojrzała na niego, marszcząc brwi.

- Rozumiem, tylko mnie nie bawią - brunet pokręcił głową z dezaprobatą, a Hu Tao znowu zarechotała - Akemi, nie jesteś może głodna?

- A co ty się tak interesujesz, Zhongli? - Brunetka uniosła jedną brew, ale pod wpływem wzroku mężczyzny dodała - nie no, żartuję przecież!

- Więc? 

- Ummm, trochę? Nie jadłam dziś drugiego śniadania, strasznie dużo ludzi przyszło do kwiaciarni.

- A więc możemy skierować się do restauracji.

Rudowłosa kiwnęła głową, a Hu Tao znowu zaczęła się śmiać.

Czy ona coś brała?

Podeszła do szkarłatnookiej machnęła ręką, dając znak, aby się pochyliła.

- Ty stawiasz, mam rację?

- Mhm 

Hu tao uderzyła się dłonią w czoło, jednak nie na tyle mocno, aby nabawić się brzydkiego, czerwonego śladu.

- On się nigdy nie zmieni - Akemi przekrzywiła głowę, a brunetka dopowiedziała jedynie - jest... jedyny w swoim rodzaju.

- Spokojnie, taka była umowa..

- Jaka umowa? - założyła ręce na piersi.

- Childe mnie poprosił żebym z nim spędzała czas... - zniżyłam głos, aby brunet nie usłyszał.

- Ten rudy- uhhh.. on też się nie zmieni.

I tym sposobem dotarliśmy do restauracji Xiangling.

Akemi: Krwawa Róża (Metanoia) | Genshin Impact Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz