Koszmar nr 13

203 17 0
                                    

Bywały momenty, że Nico nadal pragnął samotności po przebudzeniu się z koszmarów. Nie mógł znieść obecności drugiej osoby obok siebie, nawet jeśli to był Percy. Fakt, że w promieniu kilku metrów znajdował się człowiek, który oddychał, myślał i chciał pomóc, była dla di Angelo nie do zniesienia. Nie potrzebował i nie chciał wsparcia. Pragnął samotności.

Nico był samotnikiem. W swoim życiu potrzebował tylko kilku ludzi.

Ale najgorsze przebudzenia – jak się okazało z czasem – były wtedy, gdy jedyne czego potrzebował to obecności Percy'ego obok siebie, a zostało mu to odebrane. Wtedy miał ochotę krzyczeć dopóki nie zdarłby sobie gardła, bo wszystko czego chciał (jak zwykłe) było poza jego zasięgiem.

Tracenie Percy'ego w koszmarach to jedno. Drugie to zrozumienie, że na jawie również go nie masz.


***


– Nie chciałem wtedy odejść Nico – zarzekał się Percy. – Nie chciałem cię opuszczać, ale...

– Przestań Percy.

– Nie – powiedział z mocną chłopak. – Czemu nigdy nie dajesz mi tego wytłumaczyć? Czemu mi przerywasz? Wiem, że to jest trudne, ale nie możesz wiecznie od tego uciekać!

– Mam cholerne prawo od tego uciekać! – Głos Nico zrobił się dużo zimniejszy i niewiele brakowało, by przywołał on pojedynczych żołnierzy z armii umarłych. – Nie chcę wracać do momentu gdzie dzieliły mnie godziny, by cię pocałować i wyznać po raz kolejny uczucia, a zamiast tego dostałem wściekłą Annabeth, która urządziła scenę zazdrości. Och i jak mógłbym zapomnieć o pięknym szantażu żebyś pojechał z nią na kilka dni do Nowego Orleanu, a ty niczym wierny piesek spakowałeś się i powiedziałeś, że niedługo wrócisz. No cóż wróciłeś, a bardziej ja przybyłem, by zobaczyć się w otoczeniu stłuczonych talerzy i z sztyletem w sercu, gdzie Tanatos już wyciągał twoją duszę. Wybacz więc, że nie chcę do tego wracać i uciekam.

– Nico.. ja...

– Percy, zrozum. Myślałem, że straciłem osobę, do której coś czułem, bo ta odeszła z kimś innym, ale nadal wszędzie cię widziałem, bo mieszkałem w twoim pokoju, czułem twój zapach, słyszałem echo naszych rozmów. Ale w nocy kiedy najbardziej cię potrzebowałem, nie było cię. I kiedy postanowiłem walczyć o ciebie z Annabeth, okazało się, że jasne, muszę walczyć, w końcu robimy to całe życie, ale nie z Annabeth, a z samym Tanatosem, bo jesteś na granicy śmierci i prawie ją przekroczyłeś.

– Myślałem, że tak będzie prościej – powiedział w końcu Percy i zacisnął mocno szczękę. – Zrobić to co chciała Annabeth i nie mieszać jeszcze bardziej w twoim życiu. Nie chciałem cię ranić, ale miałem wrażenie, że nie jestem w stanie uleczyć twoich ran.

– Robiłeś to – wyszeptał Nico. – Robiłeś to od kiedy pamiętam. Tworzyłeś nowe, ale i leczyłeś stare.

– Nie zostawię cię już – przyrzekł Percy. – Nie zranię cię w taki sposób.

– Ja po prostu nie chcę się budzić z koszmaru, w którym umierasz i nie mieć cię obok żywego.

– Będę tuż obok. 

Koszmar || Nico di AngeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz