Rozdział 14 - Pan

152 21 29
                                    

Harry przeszedł, przeszedł dalej, więc nie wyjedzie i to się dla mnie liczyło najbardziej. Chciałem spędzić z nim trochę czasu, który wiedziałem, że może być najtrudniejszym w moim życiu, nie pomijając czasu po wypadku. 

Kolejne występy były równie nużące, co poprzednie. Starałem się chociaż udawać, że mnie interesują, ale wieczne déjà vu wcale nie było za fajnymi doświadczeniem. Czekałem na część z ogłoszeniem, kto przychodzi dalej, bo tu chociaż trochę mogło się coś pozmieniać. Ale tak naprawdę czekałem tylko na niego, dobrze o tym wiedziałem. W tym przypadku mógł mnie chociaż zaskoczyć, mogłem przeżyć coś czego nie przeżyłem na sto procent, nie znałem treści tej historii, co mnie intrygowało, a jednoczenie tak bardzo bolało.

- No to teraz chyba twój ulubieniec Louis. - zaśmiał się złośliwie Robbie, puszczając mi oczko, na co Simon jedynie wywrócił oczami, a Ayda roztrzepała moje włosy na wszystkie strony, na co głośno fuknąłem. 

- Mówcie co chcecie, ale ten chłopak ma naprawdę potencjał. - stwierdziłem głośno, uśmiechając się do samego siebie. 

Nie minęła chwila, gdy na scenę wszedł Harry. Jego włosy delikatnie podskakiwały przy każdym kroku, co strasznie mnie rozczulało, a oczy zgromadzonej trójki momentalnie wylądowały na mnie. 

- No co… - prychnąłem, szczerząc się od ucha do ucha. 

- Dzień dobry. - powiedział spokojnie, spoglądając na nas, po czym szybko przeniósł swój wzrok na mnie, a ja speszony go spuściłem, tylko jedne oczy na świecie potrafiły właśnie to ze mną robić. 

- Witaj Harry, wiesz po co dziś tu jesteśmy. - powiedział Simon, spoglądając na chłopaka, skinął jedynie głową, widziałem jak bardzo się stresował, jego prawa dłoń zaczęła się delikatnie trząść, po czym momentalnie schował ją w kieszeń białej bluzy. Tak bardzo chciałem go przytulić, to było zdecydowanie silniejsze ode mnie. 

- A więc, nie przedłużając, Ayda? - kontynuował Simon. 

- Tak. - uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając od razu na mnie. 

- Louis? Tu już tylko formalność. - dociął spoglądając z oczywistością w moją stronę. 

- Tak. - uśmiechnąłem się w kierunku zielonookiego, spojrzał na mnie niepewnie, po czym jego twarz szybko odzyskała kolory i oddał uśmiech. 

- Ja jako ja, jestem na tak chłopaku. - dodał szybko, nakierowując swój wzrok na mężczyznę obok. 

- Robbie? - zapytał, znając już odpowiedź. 

- Tak, świetny wybór piosenki. - uśmiechnął się do niego, chcąc mu także dodać tym otuchy. 

- Mamy cztery razy tak, więc przechodzisz dalej Harry. - powiedział jednogłośnie Simon.

Nie wiele myśląc, wyrwałem się jak głupi z siedzenia, biegnąc w kierunku chłopaka. Widziałem te zdezorientowanie w jego oczach, gdy wbiegłem jak szalony na scenę i uniosłem go do góry, obracając wokół własnej osi. Był w takim szoku, jak pozostała trójka. Po chwili dopiero do mnie dotarło, co ja właściwie zrobiłem. Szybko go puściłem, a on spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem, widząc w mojej twarzy nic innego jak przerażenie.

Ku mojemu zaskoczeniu postawił krok do przodu i mnie przytulił, zarzucając dłonie na mój kark. Objąłem go ścisło w pasie, pragnąć zapamiętać tą chwilę w swojej pamięci na zawsze. Czułem jak jego cudowne loki łaskotały moją szyję, zapach koił szybko bijące serce, a dłonie delikatnie stykały się z moim ciałem. 

- Dziękuję Lou. - szepnął cicho do mojego ucha, a dreszcz rozszedł się po całym moim ciele. 

Zszedłem ze sceny i ze złowieszczym wzrokiem patrzyłem na dwójkę osób z bananami na twarzy oraz na Simona. Ta twarz a porównaniu do reszty, nie wyrażała zupełnie nic. 

Forbidden love || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz