Była środa, pół dnia spędziłem właściwie na przesłuchaniach w studiu. To był ten dzień, miałem zabrać Harry'ego do siebie, właściwie to do nas. Coraz więcej sytuacji z przebłyskami wspomnień, zaczęło pojawiać się także u pozostałej trójki, z którymi zasiadałem w jury. Nie wiedziałem coś się właściwie działo, skąd to się bierze i co to może oznaczać. Wiedziałem jedno, te przebłyski nie mogły być przypadkowe, wystarczyło, że zbliżyłem się do kogoś na tyle blisko, dotknąłem go czy cokolwiek, a chwilę potem pojawiał się u tej osoby dziwny wyraz twarzy, wtedy już wiedziałem, że coś się dzieje.
Coś co już się wydarzyło w przyszłości, zaczęło się dobierać do cofniętej teraźniejszości. Czasoprzestrzeń musiała zatoczyć bieg wsteczny, jednak urywki wspomnień z przyszłości nie zostały do końca zamazane. Mimo, że nieco się pozmieniało, zdawałoby się, że nie zostałem wymazany z głów osób, z którymi miałem późniejszą styczność. Zaczęło mnie to przerażać, minęło właściwe trzy tygodnie, a ja już zacząłem zmienić ówczesną teraźniejszość. Nie wiedziałem jak to się skończy, ale nie pragnąłem niczego innego, jak bliskości z Harrym.
Jego wiek, niestety był przepaścią, barierą nie do przejścia. Nie dało się tego przeskoczyć, nie dało się ukryć zawodu, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy od takiego czasu, ale w tym wieku. Nie mogłem także zbliżyć się do niego tak jak chciałem, co mnie niszczyło z dnia na dzień. Ciężko było się pogodzić z tym, że podczas naszych spotkań, wpatrywał się we mnie nie wyrażając za wiele na swojej twarzy, nie tak jakbym tego oczekiwał. Nie pojawił się ani razu na jego twarzy, tak dobrze mi znany grymas, gdy byłem blisko.
Gdy inni mieli przebłyski w teraźniejszości, będąc tym nieco zmieszani, nie wiedząc właściwie skąd to się bierze i co to jest, Harry jako jedyny tego nie miał. Co to mogło oznaczać? Nie widziałem.
Straciłem Nialla, dość późno uświadomiłem sobie ten fakt. Moja głowa była zbyt bardzo zajęta moim mężem, który w innej rzeczywistości, nie mógł nim być, nie w tym życiu. Zacząłem rozmyślać po nocach, co ja właściwie zrobiłem z naszą przyjaźnią. On był gotowy ją nawet poświęcić dla mojego dobra, a to ja zniszczyłem ją jeszcze tego samego dnia, włamując się do laboratorium i pakując się do tej cholernej maszyny. Zapragnąłem wrócić, do Nialla, do swojego beznadziejnego życia, do rzeczywistości, ale realnej. Nie ważne, że to zaboli, miałem dość.
Co gorsza zaczynałem się czuć coraz gorzej, co było kolejnym powodem, dla którego chciałem wracać. Ciągle miałem jakieś cholerne zawroty głowy, bolała mnie właściwie codziennie i nie raz zdarzyło się, że wymiotowałem z bólu. Wiszenie nad kiblem przed większość nocy, nie było zbyt fajnym doświadczeniem.
Ostatnio wysłaliśmy w przeszłość królika…
Przywróciliśmy go do teraźniejszości, po równo 28 dniach. W rzeczywistości minęło pół roku, był martwy…Przypomniałem sobie słowa Nialla, czy to znaczyło, że umrę? Że zmarnowałem swoją szansę na szczęście, zniszczyłem przyjaźnić i dalej byłem nikim? Nie chciałem umierać jako nikt, jako nic nie znaczący człowiek, bez nikogo u boku. To nie tak miało wyglądać, zniszczyłem wszystko. Nawet jakbym zdecydował się wrócić, to jak niby miałem to zrobić? Z rozmyślań wybił mnie głos chłopaka, tuż przy mojej głowie.
Siedziałem w studiu x factora, wpatrzony w jeden punkt i odpłynąłem całkowicie myślami. Nagrywki skończyły się już dobrą godzinę temu, ale chciałem pobyć chwilę sam, co mi udostępnili pozostali z jurorów. Poczułem ciepłą dłoń na swoim barku i natychmiast się odwróciłem.
- Harry? - spojrzałem na niego, kolejno na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą, za dziesięć minut powinna być podstawiona taksówka pod budynek, z powrotem przeniosłem wzrok na kręconowłosego, który z pytającym wzrokiem patrzył na mnie, przenikając mnie spojrzeniem.
- Wszystko dobrze? Siedzisz tu chyba dłużej niż powinieneś. Dobrze się czujesz? Może odwołajmy dzisiejsze zajęcia? Spokojnie przygotuję kolejną piosenkę do eliminacji sam, a ty odpoczniesz. Mama właściwie powinna jeszcze być przed studiem. - powiedział spokojnie, wpadając w potok słów, zawsze był taki troskliwy i opiekuńczy dla mnie, tak bardzo go kochałem.
- Spokojnie Harry, już się zbieram. To nic, będzie dobrze, chodź. - powiedziałem szybko wstając z fotela i zakładając na ramię wcześniej przytarganą torbę z pokoju.
Gdy wyszliśmy ze studia trafiliśmy na Ayde, która widziała, że coś się dzieje, ale nie drążyła tematu. Tamtym razem jednak zareagowała, gdy po raz kolejny zastała mnie z Harrym wychodzącym z siedziby. Podeszła do nas, prosząc mnie na chwilę na słówko.
- Louis, wiesz, że to trochę nie fair względem innych uczestników… - zaczęła spokojnie, spoglądając ukradkiem na Harrego, który stał nieco dalej zmieszany.
- Co jest nie fair? To, że próbuje pomóc temu chłopakowi? - stwierdziłem, czując pewne uderzenie w moją godność.
- Pomagasz mu i to wystarczy, a to nie na tym polega. - zaczęła, ale jej przerwałem.
- To powiedz mi na czym polega życie, co Ayda? No na czym? Na pozostawieniu kogoś, kto ma szansę na zostanie kimś? Na zaprzepaszczeniu czyjejś szansy? Nie wiem jak Ciebie, ale mnie zawsze uczono, żeby pomagać innym i to się nie zmieni. - powiedziałem krzyżując dłonie na klatce piersiowej, nerwowo podrygując nogą w miejscu.
- Nie w tym rzecz słońce, na pewno nie w tym czego mnie uczono, a czego nie. Zasady to zasady, a ty je jawnie łamiesz. Jeżeli to dotrze dalej, to mogą Cię wywalić i wtedy ten chłopak, automatycznie zostanie wyrzucony z tego programu. Tego chcesz? - zaczęła podniesionym tonem, wskazując bezczelnie na Harrego, odwróciłem się szybko, gdy ten odwrócił się na pięcie w kierunku drzwi i zaczął biec.
- Brawo! Super to rozegrałaś! Daj mi spokój! - krzyknąłem odwracając się gwałtownie od niej i pobiegłem za Harrym.
- Ja Ci tylko dobrze radzę. - usłyszałem jeszcze, gdzieś w tle, ale olałem to całkowicie.
CZYTASZ
Forbidden love || Larry
FantasíaCzy wypadek, który rozdzielił kochającą się ponad życie parę, będzie w stanie złączyć ich drogi ponownie, ale w nieco innych okolicznościach? Czy bariery, które powstaną pozwolą zbliżyć się do siebie tym dwojgu? Czy miłość potrafi zagnieździć się w...