Berlin 13.01.1944
-*-*-*-
Minęły dwie godziny, odkąd mężczyźni w milczeniu czytali przekazane informacje, robiąc z nich skrupulatne notatki i wtrącając swoje uwagi. Eren przeklinał się w myślach za swoją nieporadność i słabe pierwsze wrażenie, przecież miał się nie spoufalać i zachować profesjonalizm, a tutaj dał popis godny najsłabszego kabareciarza. Co mu strzeliło do głowy? To była prawda że podziwiał tego nietuzinkowego człowieka, jednak spalił swój plan na panewce. Był przekonany że Ackermann, będzie odpowiadał zdawkowo, jednak teraz zdał sobie sprawę z tego że ten w ogóle się nie odezwie, poza bolesnymi docinkami dotyczącymi jego osoby.
Co jakiś czas niepewnie zerkał na kapitana, dmuchając w swoje dłonie. Zastanawiał się dlaczego w salonie jest tak zimno? W końcu był to najlepszy hotel w Berlinie, nie prawdopodobnym było by ogrzewanie nie domagało, a nawet jeśli by tak było, w rogu wbudowany był kominek, który też mógłby być idealnym źródłem ciepła.
Ciekawość kazała mu ponownie zerknąć na mężczyznę. Czarne włosy przysłaniały ciemno-niebieskie oczy w kształcie migdałów, kształtne, drobne usta, zaciskały się co jakiś czas w cienką linię gdy bardziej się nad czym zastanawiał. Pomimo chłodu, mężczyzna nie nabrał rumieńców, w przeciwieństwie do młodszego, który z pewnością był już barwy dojrzałego, malinowego pomidora.
-Zimno Ci? -odezwał się chłodno nie odrywając wzroku od aktualnie czytanego dokumentu.
-Nie, nie! W-wszystko w porządku -potarł dłonie i wrócił wzrokiem do nudnych papierów, które znał już na pamięć.
-Więc dlaczego wgapiasz się we mnie jak sroka w gnat? -sięgnął do słuchawki telefonu i nim młodszy zdążył odpowiedzieć, rzekł do recepcjonistki -Proszę dwie czerwone herbaty... Ach, nie macie -przewrócił oczami -w takim razie czarne... Dziękuję -odłożył słuchawkę -gdybyś miał naboje w oczach, najprawdopodobniej byłbym kawałkiem postrzępionego mięsa -zwrócił się bezpośrednio do szatyna -o co chodzi Jeager?
-T-tak zimno mi -mruknął smętnym głosem -dlaczego pracuje Pan w tak chłodnym pomieszczeniu?
-Ponieważ mózg wtedy lepiej pracuje -odsunął się od biurka i wyjął z kieszeni spodni papierośnicę z zapalniczką -ciepło rozleniwia -odpalił papierosa, a chwilę później spomiędzy różanych warg wydobył się biały obłok.
-Rozumiem -splótł dłonie na kolanach, zakładając nogę na nogę.
-Nie powiedziałem Ci że masz przerwę -parsknął.
-Ach tak, przepraszam -sięgnął po papier, jednak zatrzymała go lodowata, blada dłoń na nadgarstku -s-słucham? -spytał, sarnimi oczyma spoglądając na Japończyka.
-Nie powiedziałem Ci też że jej nie masz -puścił jego nadgarstek -bardzo dobrze naśladujesz zachowania, szybko się będziesz uczył, tym lepiej dla mnie.
-D-dziękuję -uśmiechnął się spuszczając wzrok -będzie mi miło jeśli będę dla Pana pomocą, a nie ciężarem i...
Niemiec nie zdążył dokończyć myśli, gdyż w apartamencie rozniósł się dźwięk pukania do drzwi. Po uzyskaniu pozwolenia do pomieszczenia weszła Pani z room service i zaserwowała herbatę, wymieniając z młodszym porozumiewawcze spojrzenia, co naturalnie nie umknęło jastrzębiemu wzrokowi pilota. Gdy kobieta opuściła pomieszczenie, plutonowy chwycił rączkę porcelanowego, francuskiego czajnika i uzupełnił filiżanki, zajął swoje poprzednie miejsce i posyłając starszemu delikatny uśmiech.
Rivaille wziął w swój wyuczony sposób filiżankę i wpatrywał się przez jakiś czas w ciecz. Doszukiwał się trucizny, jednak takowej nie dostrzegł, więcej gdyby naziści mieli go zamordować, nie robiliby tego drugiego dnia pobytu, byłoby to gargantuicznie głupie z ich strony, jak i nader oczywiste.
CZYTASZ
1944 [BXB]
Fanfiction...że zaś zupełnie bez nadziei żyć nie można, znalazł rozwiązanie w dobrowolnym, prawie sztucznym męczeństwie... Rok 1944 był początkiem końca dla Cestarstwa Japońskiego, jak i Rzeszy Niemieckiej. W tej wojennej burzy spotyka się dwóch żołnierzy, ni...