Berlin 21.01.1944
-*-*-*-
-Chodź tu -zarządził chwytając chłopaka w pasie. Jeager pomimo że był wyższy zdawał się ważyć tyle co piórko. Tak przynajmniej odebrał to czarnowłosy, który poderwał młodszego z dywanu, na co tamten zapiszczał cicho.
Eren nie za bardzo zarejestrował co właściwie się stało i w jaki sposób znalazł się na umięśnionych udach kapitana. Utrzymywał stale spuszczaną głowę, oraz przymknięte powieki. Był zażenowany sam sobą, na co wskazywały krwiste policzki. Kotłujące się w głowie myśli dobijały go dodatkowo, uświadamiając jak potężną jest niedorajdą.
-Powiedz mi -czarnowłosy zlokalizował dłonie na wąskiej talii -kogo nie chciałeś stracić, na rzecz Mikasy?
Jeager zamarł, palce które przebierały szybko, jak u kilkulatka, teraz zacisnęły się w pięści. Zagryzł mocno policzek od wewnątrz poddając się stresowi. Przecież Ackermann na pewno wiedział że miał go na myśli, dlaczego więc coraz bardziej poniżał? Nie wystarczyło mu to że siedział w dość dwuznacznej pozycji, a chłodne, blade, duże dłonie powoli sunęły wzdłuż boków, przyprawiając go o dreszcze, a przy tym czuł jak w środku chce wybuchnąć od temperatury, która narastała z każdą sekundą. Wziął głęboki wdech i zdecydował się unieść głowę, jednak nie śmiał otworzyć oczu.
-M-myślę że d-doskonale Pan wie, kim j-jest ta o-osoba -wydukał.
-Chcę to usłyszeć z Twoich ust -zbliżył wargi do ucha chłopaka i mruknął zachrypniętym, głębokim głosem -i masz mi patrzeć w oczy -owiał gorącym oddechem zroszoną kroplami potu, karmelową skórę szyi młodzieńca -w każdym wyznaniu -odsunął się by znów widzieć twarz żołnierza.
-M-myśli Pan ż-że kłamię -załzawione, błyszczące szmaragdy nawiązały niepewnie kontakt wzrokowy, z zimnymi kobaltowymi kamieniami rozmówcy.
Połyskujące, soczyście zielone tęczówki wpatrywały się z drażniącą wręcz szczerością i skrytym bólem. Kto o zdrowych zmysłach powiedziałby że tak wrażliwa istota potrafiła stanąć w szeregi niemieckiej armii i z bronią w ręku odbierać życie? Eren albo świetnie grał, albo został zmuszony być tym, kim jest teraz i nawet bystre tęczówki Levi'a, nie potrafiły rozczytać co tak naprawdę kryje się pod burzą kasztanowych kosmyków.
-Myślę że mówisz mi swoją wersję prawdy -odrzekł stanowczo bezemocjonalnym wzrokiem mierząc młodego, greckiego bożka.
-M-może t-to moja prawda j-jest słuszna -śniade dłonie niepewnie znalazły miejsce na ramieniu i mlecznej szyi, na której znajdowała się twarda, fioletowa wypukłość, w postaci szorstkiej blizny.
-Coraz odważniejszy jesteś dzieciaku -czarnowłosy oblizał szybko spierzchnięte wargi.
-Czy t-to źle? -powędrował opuszkami palców na potylicę Azjaty i wplótł je w smoliste kosmyki, przy tym drażniąc wygolonymi bokami -A-a może odbiera-am to co mi się n-należy?
-Myślisz że Ci się należę? -mruknął mierząc się nim wzrokiem, a ręce skierował na guziki marynarki, rozpinając je sprawnie jeden za drugim.
-N-nie -przesunął kciukiem po bladym policzku -t-to ja należę się Tobie -zwrócił się nie formalnie do przedstawiciela Cesarstwa, bo chciał go utwierdzić w tym że niczego w życiu, tak nie pragnie, jak jego uwagi, dotyku, wszystkiego co chciałby mu dać.
Rivaille uważnie rejestrował każde słowo, coraz bardziej oddając się rządzy. Dostał pozwolenie, pozwolenie na posiadanie najpiękniejszego eksponatu, tej marnej, wojennej galerii sztuki. Ciało Eren'a ukryte pod białą, lekko pomarszczoną koszulą było rozpalone, tak bardzo iż miał wrażenie że parzy, jednak podobało mu się to. Z satysfakcją patrzył na to, jak przy każdym dotyku, oddechu na szyi śniadoskóry drżał, a to był jedynie początek.
CZYTASZ
1944 [BXB]
Fanfiction...że zaś zupełnie bez nadziei żyć nie można, znalazł rozwiązanie w dobrowolnym, prawie sztucznym męczeństwie... Rok 1944 był początkiem końca dla Cestarstwa Japońskiego, jak i Rzeszy Niemieckiej. W tej wojennej burzy spotyka się dwóch żołnierzy, ni...