ROZDZIAŁ XI

141 23 22
                                    

Berlin 18.01.1944

-*-*-*-

Obudził się z potężnym bólem głowy. Na dworze było ciemno, co świadczyło o tym że dzień się jeszcze nie zaczął. Usiadł na łóżku i przetarł twarz dłońmi. Wyczuł nieprzyjemną woń krwi, po czym gwałtownie odsunął je od siebie. Okazało się że stale był ubrany w mundur, co go szczerze zdziwiło, jeszcze nigdy nie zasnął w pełnym ubraniu. Wziął głęboki wdech i miał zamiar wstać, nim jednak zdążył to zrobić, w drzwiach dość obskurnej sypialni pojawił się ktoś inny. Nie potrafił rozpoznać kto wtargnął do pomieszczenia, gdyż światło oświetlało sylwetkę od tyłu a na przód postaci padał cień.

-No proszę... Książę się w końcu obudził -głos był przytłumiony ale plutonowy od razu go rozpoznał.

-Co tu robisz Zeke? -ziewnął przeciągle i podniósł się z posłania, następnie stanął z bratem twarzą w twarz.

-Co tu robię? -uniósł głos -Masz czelność pytać co tu robię!? -warknął i uniósł dłoń, która po chwili boleśnie potraktowała śniady policzek.

-Za co!? -zachwiał się łapiąc za policzek, ledwo utrzymał się na nogach.

-Za co? Za co kurwa? -chwycił szatyna za kołnierz i potrząsnął nim -Gówniarzu, wiesz że spierdoliłeś po całości? Co miałeś robić? -warknął przez zęby.

-Śledzić Ackermann'a -syknął próbując się wyrwać.

-Dokładnie, a wiesz co robiłeś? -szarpnął materiał, a tamten nie odpowiedział -Nie? To Ci kurwa powiem! -zielone tęczówki, spojrzały w błękitne, które wyrażały nic więcej oprócz szaleństwa i chęci mordu -Spałeś pierdolone dwie doby! -odepchnął go od siebie, przez co ponownie wylądował na łóżku.

-Ale c-co się stało? -poprawił się, siadając prosto, jak na cywilizowanego Europejczyka przystało, przy tym masował obolały policzek.

-Liczyłem że Ty mi powiesz -przetarł twarz dłonią -nie wiem czy się schlałeś, czy tyle ruchałeś że musiałeś tyle spać żeby się zregenerować, jednak w gruncie rzeczy -wyjął papierośnicę i zapalniczkę -Ackermann zadzwonił wczoraj do mnie i powiadomił że nie dostał planu powrotu siostry... Byłem w pierdolonym szoku -odpalił używkę, po czym zaciągnął się głęboko -sam mu dostarczyłem te zajebane papiery -wypuścił dym z ust -nawet zaproponowałem innego przydupasa, ale chciał Ciebie -przyłożył papierosa do warg -no tak, taką niemotą jak Ty łatwo pomiatać.

-Wypierdalaj stąd Zeke -uniósł wzrok na brata i zmrużył złowrogo oczy.

-I tak miałem wychodzić -strzepnął papierosa na biały obrus, tworząc na nim dziurki -masz dzisiaj punkt dziesiąta być u Ackermann'a -parsknął, po czym opuścił sypialnię.

-Cholera jasna -zacisnął palce dłoni na włosach, w momencie gdy drzwi wejściowe mieszkania huknęły za oficerem SS -jak to możliwe? -westchnął, następnie zerknął na zegarek na lewym nadgarstku, który wskazywał godzinę za trzy szósta.

Na zewnątrz zaczęło się powoli przejaśniać, a on sam wiedział że nie ma opcji by zasnął ponownie. Poszedł więc do kuchni z zamiarem zrobienia sobie lury, potocznie zwanej czarną, parzona kawą. Światło padające z kuchni rozświetlało korytarz i gdy miał do nań wejść zerknął w lustro zawieszone obok niewielkiego wieszaka, na którym wisiała czapka, płaszcz, oraz szalik. Nie przypominał sobie żeby miał te ubrania gdy pojechał z kapitanem i ranną kapral do szpitala, ani nawet gdy byli podziemiach, gdzie ze światem w bestialski sposób pożegnali się zdrajcy państwa. Jak więc trafiły tutaj te części garderoby? Więcej, jak on sam trafił do domu?

1944 [BXB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz