ROZDZIAŁ XIII

200 23 17
                                    

Berlin 20.01.1944

-*-*-*-

-Zbłaźniłem się -rzekł cicho do siebie przewracając na drugi bok.

Zerknął na ścienny zegarek tykający leniwie lecz miarowo. Westchnął zrezygnowany rejestrując godzinę czwartą nad ranem. Nie potrafił mrużyć oka po tym co zdarzyło się tego wieczoru. Co nim kierowało? Dlaczego zaprzepaścił swoją szansę? Jak głupim musiał być by wydać się ze swoją misją? Zeke miał rację, był bezużyteczny i nierozgarnięty.

Czy Ackermann pomyślał podobnie? Wnioskując po jego zachowaniu do tego wieczora z pewnością, z tym wieczorem zmieniło się jeszcze to że stał się żałosny i niedojrzały w jego oczach, choć czy aby na pewno tak było?

Wtulił głowę mocniej w poduszkę i sięgnął dłonią pod pościel, wyciągając spod niej niegdyś białą, teraz nieco pobrudzoną chusteczkę z wyhaftowanymi inicjałami R. A., którą podarował mu kapitan w dniu postrzelenia jego siostry.

Szatyn przyłożył materiał do nosa, następnie zaciągnął się wonią słonych łez i mocnej wody kolońskiej oraz czerwonych Marlboro. Był zły na siebie że przez swój płacz zakłócił intensywny zapach Ackermann'a. Zapach mężczyzny wczoraj dodatkowo mieszał się z zapachem drogiego alkoholu co z pewnością wpłynęło silniej na młodego żołnierza.

-Co zechcę? -uniósł brew do góry nie odrywając wzroku od karmazynowych ust.

-T-tak -szepnął niepewnie, spijając wzrokiem i słuchem każdy wyraz wypowiedziany przez spierzchnięte wargi.

-Interesujące -rzekł po chwili namysłu -zrobiłeś się niezwykle odważny Jeager... Ciekawe jak odważny będziesz teraz?

-N-nie jestem odwa-ażny -zająknął się gdy tamten zbliżył się bardziej.

Z niewyjaśnionych przyczyn cofnął się krok, spotykając się z kantem blatu biurka. Zdał sobie sprawę że w tym momencie ma odciętą drogę ucieczki. Z ramion zsunęła mu się marynarka, która spadła na mebel, następnie na podłogę, jednak nie dbał o to. Wpatrywał się nieco przerażony w postać przed nim.

Twarz Levi'a oświetlana nikłym światłem z ognia rozpalonego w kominku, zbliżała się niebezpiecznie w jego kierunku. Kobaltowe tęczówki wpatrywały się w niego bezemocjonalnym wzrokiem, gdy blade, duże dłonie znalazły swoje miejsce na jego udach, które jakby na rozkaz rozsunęły się, a czarnowłosy znalazł swoje miejsce pomiędzy nimi. Był coraz bliżej, w czego wyniku ręce Eren'a powędrowały za niego, gdyż ciało odchyliło się pod niebezpiecznym kątem, a on sam obawiał się że straci równowagę i upadnie, jeszcze bardziej się upokarzając przed rozmówcą.

-Oj dzieciaku -nachylił się nad nim i zmusił do nawiązania kontaktu wzrokowego, a on się nie opierał ponownemu tonięciu w uzależniającym kobalcie -powiedziałeś że mogę zrobić z Tobą co zechcę, a teraz tchórzysz?

-N-nie -wyszeptał, śniada dłoń mimowolnie wyszła naprzeciw blademu policzkowi.

Przeciągnął kciukiem po podłużnej bliźnie na kości policzkowej, następnie wodził opuszkami palców po gładkiej, mlecznej skórze polika, by zaraz chwycić kark kapitana i przyciągnąć go do siebie. Nawet nie zorientował się gdy leżał na chłodnym blacie biurka, a mężczyzna zawisł nad nim.

Rivaille opierał się na jednej ręce o drewno, drugą zaś powiódł w górę ciała chłopaka -szczupłe udo, biodro, wąska talia, rozpalony tors, klatka piersiowa w której szybko biło rozemocjonowane serce, karmelowa, gładka skóra szyi, ciepły w dotyku, rumiany policzek. Chłodna dłoń badała każdą wymienioną część ciała z niezwykłą dokładnością. Przyglądał się chłopakowi, a ten bezwstydnie wpatrywał się w niego. Przesunął kciukiem po pełnej, miękkiej dolnej wardze Europejczyka i nachylił się jeszcze bliżej.

1944 [BXB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz