ROZDZIAŁ XII

158 24 19
                                    

Berlin 19.01.1944

-*-*-*-

-Wyjdź -Levi spojrzał spod byka na Eren'a, który wkroczył za nim do sali gdzie znajdowała się pacjentka -i czekaj w samochodzie -dodał i zamknął drzwi przed nosem szatyna.

Podszedł pewnym krokiem do łóżka na którym leżała pacjentka i przysiadł zwyczajowo na jego skraju. Przesunął opuszkami lodowatych palców po mlecznej skórze dłoni Ackermann, tym samym ściągając na siebie jej uwagę.

-Dlaczego go odprawiłeś? -zapytała nie ukrywając w tonie pretensji.

-Musiałaś mu wczoraj powiedzieć? -odparł pytaniem na pytanie.

-Tak musiałam -przewróciła oczami -Rivaille zrozum mnie, on naprawdę mi się podoba... Więcej niż podoba -spojrzała w oczy rozmówcy -chcę go -stwierdziła dobitnie.

-Coś Ci tłumaczyłem siostro -pogłaskał ją po włosach -to nie jest kandydat odpowiedni dla Ciebie, zasługujesz na mężczyznę który Ci dorówna, nie gówniarza którym będziesz sama musiała się zajmować -mówił gładząc blady policzek -przecież to właśnie przez niego tutaj jesteś.

-Wiem że się martwisz Levi -chwyciła dłoń mężczyzny w swoje -ale nie potrafię z tym walczyć...

-Słuchaj -przerwał jej -widziałaś go może cztery razy w życiu, spędziłaś w jego towarzystwie kilka godzin. Mikasa to nie Szekspirowski dramat, nie jesteś Julią, a on nie jest Twoim Romeo -przetarł twarz wolną ręką -jesteś dorosła, podejmuj dorosłe decyzje.

-Nie -rzekła stanowczo -on jest moim Romeo, a ja jestem jego Julią -wzmocniła uścisk -nie bądź proszę murem, między mną a nim. Jestem świadoma tego że robisz to z troski o mnie, jednak nic mi nie grozi.

-Nic Ci nie grozi? Leżysz w szpitalu z raną postrzałową -wysyczał.

-Może tak miało być? Muszę się poświęcić dla miłości.

-To nie miłość Mikasa -wziął głęboki wdech -to obsesyjne zauroczenie... Też to przeżyłem z E... Elizabeth.

-Mówiłeś że ją kochałeś...

-Kłamałem -wzruszył ramionami, zaprzeczając samemu sobie -mamy jakiś upośledzony gen i nie potrafimy rozróżnić popędu od uczuć, więc nie dramatyzuj, nie nazywaj tego co masz w głowie miłością, to tylko pożądanie.

-Wyjdź Levi i każ Eren'owi przyjść do mnie -puściła jego rękę -ja wiem co czuję i nawet jeśli wrócę do Japonii i zakażesz mi się komunikować, znajdę z nim kontakt, będę dzwonić, wysyłać fax, a nawet jak będzie trzeba pisać listy -odwróciła głowę w stronę okna.

-Jaki list dojdzie do adresata w tych czasach? -parsknął -Prędzej go zabiję niż pozwolę mu się z Tobą spotkać.

-Wynoś się bracie, jestem zmęczona -przymknęła oczy udając zmęczenie, nie chciała dyskutować z bratem, który nie miał pojęcia jakie uczucia kumulują się w jej sercu.

-Jak sobie życzysz... Siostrzyczko -nałożył rękawiczki na dłonie, po czym pewnym krokiem opuścił pomieszczenie.

Idąc korytarzami domu chorych, myślach o niczym innym jak o zapaleniu papierosa. Myśl o tym że Mikasa jest nadmiernie zainteresowana zielonookim doprowadzała go do szału. Musiał obmyśleć plan jak najszybciej odciągnąć czarnowłosą od szatyna. Nie chciał ranić swojej księżniczki, z pewnością wewnętrznie przeżywała to co on -nieodpartą chęć posiadania chłopaka na wyłączność.

Wyszedł przed budynek, napotykając od razu połyskujące, zielone tęczówki które ściągały uwagę na siebie z tysiąca mil. Zszedł ostrożnie po pokrytych lodem schodach, posyłając strażnikom po prawej i lewej stronie mrożące krew w żyłach spojrzenia. Dwóch Niemców, jakby w popłochu odwróciło wzrok w inne strony.

1944 [BXB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz