Berlin 15.01.1944
-*-*-*-
-Dlatego też powinniśmy się skupić na defensywie obu państw, gdyż ofensywnie grając na dwa fronty skapitulujemy w najgorszy istniejący sposób. Dziękuję -Emilie Kreut skończyła swoją wypowiedź i odeszła od mównicy.
Czarnowłosy przewrócił oczami, słysząc słowa aprobaty i dezaprobaty ze strony nazistów, a także przybyłych oficjeli Państw Osi. Oczywistym było że przegrają tę wojnę. Nawet Włosi, Rumuni czy Serbowie potrafili się pośpiesznie ewakuować się z tego samobójczego planu, a Japonia i Niemcy dalej brnęły w to gówno.
Kobaltowe tęczówki powiodły za kolejny referentem, który najprawdopodobniej nie wygłosi nic ciekawego, tym razem trafiło na majora Katsuke, którego Ackermann szanował, choć miał nie raz za głupca, ale cóż sam świata zmienić nie mógł.
Sięgnął po stającą przed nim filiżankę z ochłodzoną herbatą, skrzywił się na smak tej lury, po czym z grymasem odstawił naczynie na talerzyk. Założył nogę na nogę, mentalnie przygotowując się na kolejną dawkę nic nie zmieniającego pierdolenia.
Ktoś by pomyślał że Levi jest pesymistą, który praktycznie każdego dnia dostawał od życia ciężkie lekcje. Naturalnie kilka razy złapał się na tym jak wiele błędów popełnił, jednak w zaistniałej sytuacji, myślał najbardziej trzeźwo ze wszystkich. Być może inni myśleli to samo, drżąc na myśl o dniu, godzinie, a nawet następnej minucie. Prawda jest jednak taka że człowiek z natury jest tchórzem i żaden ze zgromadzonych nie miał odwagi by podzielić się z innymi własnymi spostrzeżeniami, czy jednak nie było to oczywiste? Lepiej zginąć z ręki wroga, wiedząc że walczyło się do końca i egzystować nieco dłużej, niż zostać zdjętym przez kolegę, który by przypodobać się przełożonym nie wahał się strzelić z podręcznego pistoletu.
Levi zwizualizował sobie jak komicznie wyglądałby z brunatną dziurą na czole, z której wypłynęłaby strużka krwi, jak bardzo rozbabrany niczym zimowe błoto mózg pobrudziłby waniliową ścianę za nim. Nie kontrolując swoich myśli, przez głowę przeszedł przebłysk i na miejscu kapitana znalazł się Eren, który patrzył na niego swoimi pustymi oczami, w kórych znikały źrenice, a jego twarz była wykrzywiona w przerażeniu.
Wzdrygnął się na tę myśl. Dlaczego tak zareagował? Przecież śniadoskóry nie był nikim innym, jak zagrożeniem, sługą fagasów w czarnych i szarych mundurach ze swastyką na ramieniu. Więc dlaczego mimowolnie spojrzał w bok, by sprawdzić czy z chłopcem w porządku? Odetchnął gdy tamten odwzajemnił spojrzenie, przy tym uśmiechnął się nikle z połyskującymi oczyma, a jego nos i policzki pokrył niewielki rumieniec.
Automatycznie odwrócił wzrok w stronę mównicy, gdzie major ciągle ględził w podniosłym tonie, jakże typowym dla Japończyka. Ponownie zignorował paplaninę ku chwale cesarstwa i przeniósł wzrok na siedzącą naprzeciw niego siostrę.
Mikasa była bardzo bystra, jednak tym razem nie dostrzegła czujnej obserwacji brata. Smoliste oczy iskrzyły się jak sto jenów w południowym blasku Słońca, wpatrując w osobę po jego prawicy. Zdawała się niewzruszona, siedziała sztywno, niby z twarzą skierowaną do prowadzącego konferencję, nie wzbudzała podejrzeń, więcej wzbudzała zachwyt męskiej widowni. Szykowni oficerowie przysłowiowo „ślinili się" na jej widok, tworząc w myślach erotyczne wizje i nie mogli sobie na więcej pozwolić.
Wszyscy wiedzieli kim jest ta piękna, egzotyczna niewiasta, zdawali sobie sprawę z tego że nie wolno z nią zadrzeć, a tym bardziej nikt nie chciał się znaleźć na wojennej ścieżce „Diabła z Hokkaido". Zgromadzeni widzieli w niej nie żołnierza, którym była, a luksusową kurtyzanę, byli przekonani że przyjechała do Rzeszy alby znaleźć bogatego i przystojnego, młodego aryjczyka, jednak sromotnie się mylili, bowiem tylko kapitan japońskiej armii z blizną na policzku wiedział co zajmuje myśli czarnowłosej... Tak, plutonowy Eren Jeager.
CZYTASZ
1944 [BXB]
Fanfiction...że zaś zupełnie bez nadziei żyć nie można, znalazł rozwiązanie w dobrowolnym, prawie sztucznym męczeństwie... Rok 1944 był początkiem końca dla Cestarstwa Japońskiego, jak i Rzeszy Niemieckiej. W tej wojennej burzy spotyka się dwóch żołnierzy, ni...