Rozdział 16

200 12 15
                                    

       Budynek, do którego chłopcy weszli był niewielkim, dość przytulnym miejscem. Nie kręciło się tam zbyt wielu ludzi, a w powietrzu roznosił się przyjemny zapach. Brian widocznie znał tamtejszą obsługę lub po prostu pracowało tam kilku jego znajomych, gdyż starszy w pewnym momencie podszedł do dziewczyny o kruczoczarnych włosach, która stała za ladą i wdał się z nią w rozmowę. Tim nachylił się do młodszego chłopaka i zaczął szeptać.

- To koleżanka ze studiów Briana – nagle ich dość koleżeński kontakt się rozjaśnił w oczach szatyna – Na moje coś tu iskrzy, ale nic im nie mów – dodał cicho się śmiejąc.

- Jasne – z ust Toby'ego również wyrwał się cichy śmiech.

       Brian rzucił im gestem, aby zajęli już jakiś stolik. Podeszli do miejsca w rogu pokoju i usiedli na krzesłach. Tim powiódł wzrokiem w stronę lady, gdzie jego brat dalej prowadził rozmowę z dziewczyną.

- Pójdę po menu, bo tamten to będzie stał i gadał do jutra – wykręcił oczami, powodując tym śmiech Toby'ego i ruszył w stronę lady.

      Złapał dwie karty i rzucił Brianowi szybkie spojrzenie, co on szybko wyłapał. Młodszy Wright wrócił do stolika i podał nastolatkowi menu. Po chwili dołączył do nich blondwłosy i usiadł na pozostałym, trzecim krześle. Wdał się w krótką rozmowę ze swoim bratem, w którą Toby nie bardzo chciał się wtrącać. Zamyślił się trochę, a w jego głowie odzywały się głosy.

- Nie chcą cię tu. Lepiej siedź cicho, jesteś piątym kołem u wozu – wyśmiewały szatyna.

- Toby? – z transu wyrwał go głos Briana – Wszystko w porządku?

- Co? – podrapał się po karku – Aa, tak, wszystko okej. Zamyśliłem się po prostu. Pytałeś o coś?

- Pytałem, czy nie myślałeś nad zmianą szkoły – dopowiedział blondyn.

- A co ja mogę, kiedy sam się nigdzie nie przepiszę? – zaśmiał się cicho – Z rodzicami już o tym rozmawiałem, powiedzieli, że pogadamy jeszcze jak wrócą do domu. Ale w sumie chciałbym ją zmienić, może jakieś normalniejsze dzieciaki bym poznał...

- O to właśnie chodzi – zaznaczył blondyn – Jakbyście się zdecydowali to mogę ci polecić parę szkół.

- Mają cię za ofiarę losu – w głowie usłyszał śmiech – Litować się nad żałosnym Tobym, który nie umie sobie znaleźć przyjaciela!

      Wyraz twarzy chłopaka zrzedł. Nie umknęło to uwadze Tima, który dotknął delikatnie jego ramienia.

- Hej, stało cię coś? – mruknął cicho.

- Nic takiego – uśmiechnął się delikatnie – Wyjdę na moment, zaraz wrócę.

      Wstał i szybkim krokiem poszedł do łazienki. Nie może powiedzieć Timowi, że słyszy głosy, miałby go za wariata. Wszedł do wspominanego pomieszczenia i spojrzał na siebie w lustrze. Z jego oczu zaczęły ciec łzy.

- Jesteś taki słaby – słyszał – Gorzej jak z dzieckiem! Przecież nic nawet się nie stało! Zwykły błazen, bezużyteczne, płaczliwe gówno! Zabij się w końcu! Jesteś taką pizdą...

      Toby wiedział, że nie może tam przesiedzieć wiecznie. Otarł łzy rękoma i ochlapał twarz wodą, aby się trochę uspokoić. Kiedy uznał, że wyglądał w miarę normalnie, przynajmniej jak na niego, wyszedł z łazienki i z uśmiechem pokierował się do ich stolika.

~~~~

       Kiedy Rogers wstał od stolika i wyszedł do łazienki, Brian spojrzał zmartwiony na swojego brata.

- Czy ja powiedziałem coś źle? – wymruczał cicho, bojąc się, że uraził młodszego kolegę.

- N-Nie wydaje mi się – Tim również wydawał się zmartwiony i trochę zaskoczony reakcją młodszego – Pogadam z nim.

- Chciałem mu pomóc, no – jęknął, spoglądając w stół – Może uznał, że to nieszczere, czy coś?

- Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami – Mam nadzieję, że nic mu nie jest – dodał już w myślach.

      Właśnie wtedy dostrzegli, że Toby wychodzi z łazienki. Szedł dość wolno ze spuszczonym wzrokiem, który podniósł dopiero gdy dochodził do stolika. Usiadł na swoje miejsce i splótł ze sobą dłonie. Tim i Brian starali się na niego patrzeć, niebieskooki dotknął swoim kolanem jego nogi, aby pokazać mu, że gdyby coś się działo to jest blisko i nie musi się o nic bać. Panowała niezręczna cisza, cała trójka wpatrywała się w swoje menu, jednak żaden z nich faktycznie nie rozmyślał nad wyborem dania.

- Tooo... – zaczął Brian – Co chcecie?

- Obojętne, sam wybierz – mruknął Tim, a Toby potwierdził jego słowa kiwnięciem głowy.

- W porządku – odparł blondyn i podniósł się z krzesła, by złożyć zamówienie przy ladzie.

      Tim postanowił wykorzystać moment i spojrzał na Toby'ego. Złapał delikatnie jego dłoń i spojrzał w jego ciemne oczy. Miał nadzieję, że może teraz uda mu się coś wyciągnąć z chłopaka, który mógł się stresować obecnością Briana, którego za dobrze nie znał. Ciepło, bijące od ręki Timothy'ego trochę uspokoiło. Spojrzał na jego twarz, dostrzegł na niej malujące się niepokój i troskę. Już wiedział, że czeka go rozmowa.

- Toby, jakby coś się działo to możesz mi powiedzieć – zaczął spokojnie. Szatyn wiedział, że niebieskooki chce dla niego jak najlepiej, ale nie zawsze mógł się przemóc i powiedzieć mu, że coś jest nie tak – Chcę ci pomóc, okej?

- M-Możemy porozmawiać o tym w domu? – zapytał nieśmiało, teraz nie miał odwagi się odezwać. Doskonale wiedział, że ta rozmowa będzie kosztowała go wiele nerwów, stresu i niewykluczone, że łez.

- Oczywiście, kiedy tylko zechcesz – posłał mu pokrzepiający uśmiech – No już, uśmiechnij się – przeniósł rękę na jego policzek i delikatnie po nim pogłaskał – Do twarzy ci z uśmiechem, wszystko w porządku. Ale obiecaj, że jak się jakoś gorzej poczujesz czy będzie ci się coś teraz działo to mi natychmiast powiesz, dobrze?

      Toby pokiwał głową i delikatnie się uśmiechnął. Cieszyła go relacja, jaką zbudował sobie z Timem. Od momentu śmierci Lyry brakowało mu takiej osoby, która zawsze byłaby przy nim, której mógłby się wygadać czy po prostu złapać ją za rękę i chwilę tak posiedzieć.

- Gdyby jeszcze żyła, byłaby w twoim wieku... – wymruczał cicho Toby, mając nadzieję, że nikt nie usłyszy.

- Słucham? – mruknął Tim myśląc, że Rogers mówi coś do niego.

- Gdyby Lyra żyła bylibyście w tym samym wieku – powiedział już głośniej – Po prostu... Przypominasz mi ją z zachowania – zaciął się na chwilę widząc nutkę zaciekawienia i zmieszania na twarzy starszego – Mam na myśli, że jesteś tak samo troskliwy, zawsze przy mnie jesteś – sprostował – No i od kiedy jej już nie ma, po prostu nie miałem takiej osoby, która byłaby dla mnie takim wsparciem... To głupie, wiem, ale dużo dla mnie znaczy.

- To nie jest głupie, Tobiś – serce Tima ogarnęło przyjemne ciepło, cholernie się cieszył, że Toby tak o nim sądzi – Sądzę, że to bardzo urocze i miło mi, że mogę być dla ciebie wsparciem.

      Delikatnie przejechał ręką po ciemnych lokach młodszego. Wiedział, że chce być przy Tobym na zawsze, nawet jeśli nie jako jego chłopak, to jako przyjaciel czy brat. Chciałby, aby ta miła chwila trwała dłużej, jednak kątem oka dostrzegł Briana zbliżającego się w ich kierunku.

- Trzeba poczekać pół godzinki – mruknął – To może opowiadajcie, co tam u was?


//Zbliżają się ferie, czyli kolejne 2 tygodnie wolnego. Za tym idzie koniec semestru, więc oceńcie jak minęło Wam pierwsze pół roku w szkole 🤗 Moje pod względem matmy, chemii i fizyki było do dupy, z reszty jestem dumna ✌️ Miłego <3

You are always on my mind 《Ticcimask》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz