- Nigdy nie chciałem o tym rozmawiać – wydusił z siebie Toby. Nie miał pojęcia, jak ma zacząć tę rozmowę, ale jakoś musiał – Chodzi o to, że... No, po prostu mam ogromne kompleksy. Wstydzę się swojego ciała, swojego wyglądu i wstydzę się przy tobie pokazywać bez ubrań – opowiadał, odwracając wzrok, aby nie widzieć reakcji swojego chłopaka.
- Toby, słoneczko, po pierwsze to nie zamierzam od ciebie wymagać, żebyś mi się pokazywał nago, poczekam aż sam będziesz na to gotowy – zaczął takim ciepłym, troskliwym głosem, który od razu sprawił, że brzuch Toby'ego się rozluźnił – No, a po drugie, czego konkretnie dotyczą te kompleksy? Jak do tej pory nic złego w tobie nie zobaczyłem, jesteś ideałem. Opowiedz mi trochę, to postaram się ci pomóc – złapał go za rękę i musnął ustami jej grzbiet.
- Jestem niski, cholernie chudy, brzydki... – zaczął wymieniać, a jego głos coraz bardziej się łamał – Mam wstrętne wory pod oczami, no po prostu... Nie podobam się sobie.
- Spójrz na mnie – poprosił brunet, kiedy Rogers skończył. Młodszy posłusznie na niego zerknął, w jego oczach widoczne były łzy – Nie wiem, kto ci nagadał takich głupot, bo wcale nie jesteś brzydki. A to, że nie jesteś bardzo wysoki czy nie masz mięśni to nie jest wada. Taki po prostu jesteś, są rzeczy na które nie da się wpływać – przytulił się delikatnie do młodszego, który ufnie oparł głowę na klatce piersiowej swojego chłopaka – I wcale nie jesteś brzydki. Jesteś przepiękny, cholernie uroczy i przy okazji, jak będziesz starszy niż teraz to zobaczysz zmiany. Niektóre rzeczy przyjdą z wiekiem, może będziesz się sobie podobał bardziej z jakimś zarostem na przykład? Ja też przecież nie od razu byłem wysoki, w twoim wieku też byłem kurduplem.
Toby nie odpowiedział nic poza cichym mruknięciem na znak, że Tim być może ma rację. Słowa bruneta go uspokoiły. Niby nic takiego, zwyczajna rozmowa, a obydwu przysporzyła tylu emocji – stresu, smutku czy ulgi. Nastolatka naprawdę cieszył fakt, że Tim kocha go bezinteresownie. To tak urocze, nareszcie znaleźć kogoś, kto akceptuje twoją dziwność, wszystkie twoje wady, chwali nawet za najmniejsze osiągnięcia. Chłopcy siedzieli na kanapie, Toby na kolanach Tima, bokiem do starszego i wtulony w jego klatkę piersiową. Drugi zaś przytulał go do siebie, aby okazać mu jak najwięcej miłości jednym gestem. To było zarazem tak niewiele i tak wiele. Tyle intensywnych uczuć w jednym, niewielkim uścisku. Fakt, siedzieli jeszcze bliżej niż zazwyczaj, więc tak czy siak było to coś nowego i wyjątkowego, ale uściski, przytulanie – to wszystko ma swego rodzaju magiczną moc, która potrafi pocieszyć, wywołać na czyjejś twarzy uśmiech czy zwyczajnie sprawić, że przytulana osoba poczuje się lepiej fizycznie. Timowi zawsze to pomagało. Kiedy za dzieciaka zbierał ochrzan od matki, która jak zwykle była pod wpływem alkoholu, starszy brak zawsze trzymał go blisko siebie i przytulał, by brunet znał swoją wartość. Bo czasem słowa są zbędne, czasem trzeba zamilknąć i po prostu złapać kogoś za rękę, przytulić czy uśmiechnąć się. I właśnie to się liczy – czyny, a nie słowa.
Toby odrobinę przysypiał otulony kojącym ciepłem bijącym od bruneta. Był szczęśliwy, tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Jeszcze kilka miesięcy temu do głowy by mu nie przyszło, że zakocha się po uszy w tym cudownym chłopaku, którego być może kiedyś minął na korytarzu w szkole. Tim był idealny – taki troskliwy, kochający, otaczał szatyna ciepłym kocem miłości, zawsze wspierał. Uchylił oczy i zobaczył, że jego chłopak przygląda mu się z rozczulającym uśmiechem na twarzy.
- Jesteś prześliczny – zanim Toby cokolwiek powiedział, nachylił głowę i delikatnie cmoknął jego usta – Zarówno jeśli chodzi o wygląd jak i charakter.
- A co w tym charakterze takiego prześlicznego? – zaśmiał się cicho szatyn, kładąc rękę na policzku swojego chłopaka.
- Hmm, pomyślmy – udał zadumanego – Jesteś tak niewinny, tak uczciwy, kochany, czuły, wyrozumiały... Jesteś moim aniołkiem.
- Miło to słyszeć – wyprostował się i musnął wargami jego policzek – Jadłeś coś dzisiaj?
- Tak, śniadanie – zapewnił go – Chcesz coś porobić czy tak zostajemy?
- Zostańmy tak – poprosił Toby, ponownie wtulając się w ciepły tors chłopaka.
~~~~
Po obiedzie chłopcy wyszli na spacer do pobliskiego parku. Trzymali się za ręce, śmiali się i podziwiali piękno miejsca, w jakim się znajdowali. Toby nigdy nie lubił spacerować, jednak spacery u boku Tima to coś cudownego. Przeszli obok jakiejś dziewczyny, która bawiła się z psem.
- Miałeś kiedyś jakieś zwierzę? – spytał Toby, aby zacząć jakiś temat.
- Kiedyś miałem kota, jak mieszkał z nami tata – przyznał – Ale niestety nie pożył długo, bo może po 2 latach wpadł pod samochód i nie dało się go odratować.
- Och, przykro mi – szatyn poczuł się trochę głupio.
- Było, minęło – wzruszył ramionami – Lepiej, że umarł, bo gdyby dalej żył po tym potrąceniu, byłby sparaliżowany i aby by się męczył. A ty jakieś miałeś?
- Nie, nigdy – Toby spojrzał pod nogi – Ale zawsze chciałem mieć psa. Lyra miała alergię na sierść zwierząt, więc żadnych nie mogliśmy mieć. Ale jak już jej z nami nie było to i tak rodzice się nie zgadzali.
- Kiedyś będziemy mieć pieska – obiecał mu Tim, uśmiechając się ciepło. Toby cicho się zaśmiał. Ręka bruneta powędrowała na talię niższego chłopaka i przyciągnęła go bliżej do ciała niebieskookiego – I kotka. Ale to kiedyś.
- Zgoda – uśmiechnął się Toby – A w ogóle, miałem pytać... W tym roku idziesz na studia?
- Jeszcze nie – co prawda planował, jednak sporo rzeczy się pozmieniało – Pewnie pójdę do jakiejś pracy, a studiować zacznę od przyszłego roku.
- Och, a jaki kierunek wybierasz? – szatyn zdał sobie sprawę z tego, że rzadko rozmawiał z Timem na temat jego planów na przyszłość.
- Myślałem nad psychologią – stwierdził – Albo filologią czy anglistyką.
- Woah, fajnie – Toby zatrzymał się na moment. Dojrzał ławkę i uznał, że dobrym pomysłem będzie na niej trochę usiąść – Chodź – pociągnął chłopaka za rękę w upatrzoną stronę.
Usiedli na siedzisku bardzo blisko siebie, wciąż trzymając się za ręce. Takie spędzanie czasu bardzo im opowiadało i jednego byli pewni... Kochali się bardzo mocno i byli dla siebie wszystkim.
//No i mamy 30 rozdziałów. Nie sądziłam, że dotrę tak daleko w tej książce xD Czy u Was dzisiaj rano też padał śnieg? Ja się obudziłam i szczerze się ucieszyłam, że nareszcie śnieg, a nie deszcz. Niestety nie popadał długo, a teraz nie ma już po nim śladu :(
CZYTASZ
You are always on my mind 《Ticcimask》
RomansaToby słyszy głosy. Właściwie to słyszy je, od kiedy pamięta, a pamięć ma dobrą! Nasiliły się wtedy, gdy stracił w wypadku ukochaną siostrę. Jednak pewnego dnia budzi się oślepiony szpitalnym światłem, obok jego łóżka siedzi nieznajomy chłopak, a on...