~~~
Pov. GeorgeObudził mnie budzik, była dopiero 5, więc miałem kupę czasu, by zdążyć na wykłady. Ten tydzień minął spokojnie, zajęcia, wypady z Lori i Clay'em... no właśnie, Clay. Od wydarzeń w zeszły weekend nie zmieniło się aż tyle, nie rumieniłem się, choć czasami czułem "motyle w brzuchu" jak to określiła Dolores, gdy się sprzeczamy. Z nauką szło mi dobrze, choć moi przyjaciele marudzili, że poświęcałem na nią za dużo czasu. Alex sie nie odzywał, i całe szczęście. Mojej matki znów nie było na ponad tydzień, ciągle jeździła na wyjazdy służbowe. Nie przeszkadzało mi to, czułem się swobodniej w własnym domu. Był kolejny piątek, więc znów miałem 2 wykłady i jazdę konną. Po chwili rozmyślania wstałem z łóżka i rozciągnąłem się. Poszedłem do łazienki wziąć dosyć szybki, ciepły prysznic. Następnie umyłem i wysuszyłem włosy, nałożyłem krem na twarz i użyłem korektora, m.in. na wory pod oczami, przez naukę do 2 ciężko się wyspać. Gdy wyszedłem z toalety udałem się do garderoby. Ubrałem czarną bluzkę, dzwony i za dużą, białą koszulę w czarną kratę, do tego pod kolana zaciągnąłem czarne skarpetki. Zszedłem do na szczęście pustej kuchni i przyrządziłem jajecznice z wegańskim bekonem. Zjadłem swoje śniadanie i ubrałem wysokie trampki.
Pov. Dream
Chwyciłem swoją baseball'ową kurtkę, szybko ją założyłem i z plecakiem na ramieniu pobiegłem w stronę przystanku autobusowego. Gdy wbiegłem do pojazdu pokazując bilet miesięczny kierowcy zająłem wolne miejsce. Była ładna pogoda, w sam raz na piknik...
~~~
Opierałem się o drewniany płot przyglądając się, jak brunet jeździ konno. Lubiłem to robić, wyglądał wtedy na naprawdę skupionego i wolnego, a jego przydługie, czarne włosy falowały w powietrzu. Po 10 minutach chłopak podszedł już do mnie w swoim normalnym ubraniu, czekając na Dolores usiedliśmy na ławce. Goździki, które rosły obok tej samej ławki, na której siedzieliśmy tydzień temu, zwiędły, a po kwiatach zostały pojedyncze płatki na ziemi. Nie musielismy długo rozmawiać, gdy podeszła do nas ciemnoskóra.
- dobra, mam dla was niespodziankę! - krzyknąłem, na co spojrzeli na mnie dziwnie - chodźcie za mną - odrzekłem i zaprowadziłem obu do parku szkolnego, poprowadziłem ich przez małą ścieżke, która prowadziła do małego pagórka pelnego kwiatów.
- Ta! Daa! - wykrzyknąłem, na wzgórzu położony był czerwony koc, a na nim koszyk piknikowy.
- piknik? - ucieszyła się Dolores.
- piknik! - na moje słowa brunetka pisnęła i pociągnęła nas obu na koc - ale super! - ucieszyła się.
- ta... jest fajnie - zarumienił się chłopak, od ostatniego czasu robił to częściej...
- wow, księżniczka mnie doceniła - zaśmiałem się, co zrobiła również Dolores.
- nie przyzwyczajaj się, panie baseball'owy - zahichotał lekko, odpowiedziałem mu jedynie przewróceniem oczami. Zaczęliśmy rozmawiać o szkole i o tym jak chcemy spędzić weekend, kiedy George powiedział:
- mam wolny dom na weekend - uśmiechnął się i spojrzał na Dolores.
- nie mogę, siostra przyjeżdża, w sumie nawet nie wiem czy nie muszę już iść - odrzekła i spojrzała na wyświetlacz telefonu - no właśnie, dobra, ja sie zbieram a wy zostańcie - dodała i uśmiechnęła się, pożegnaliśmy ją szybkim: "Pa" i nadal siedzieliśmy na czerwonym kocu, jedząc gofry.Pov. George
Nie mogłem uwierzyć że Dolores mnie zostawiła, czułem, że zrobiła to specjalnie...
- czemu wpadłeś na taki pomysł - spytałem.
- wiesz, jest dziś ciepło, ładnie świeci słońce... no i chciałem spędzić z wami trochę czasu, ostatnio ciągle się uczysz - pstryknął mnie w nos, więc odpowiedziałem mu kuksańcem w ramie. Czułem, że chciałbym by powiedział: "Z tobą".
- no to... możesz przyjść jutro - uśmiechnąłem się lekko, blondyn odpowiedział mi tym samym.
- chętnie wpadnę do twojego pałacu, księżniczko - po tych słowach popchnąłem go by upadł, na co ten tylko się zaśmiał. Siedzieliśmy tak, rozmawiając o jakiś nieznaczących rzeczach, kiedy chłopak wyciągnął swój notatnik z plecaka.
- co tym razem? - zapytałem.
- ładny tulipan - usłyszałem, a chłopak wskazał na kwiat obok mnie, spojrzałem na niego. Był to różowy tulipan, nieduży, ale wyrazisty. Podszedłem do chłopaka, by widzieć co rysuje, najbardziej męczył się z nic nieznaczącą częścią-liściem.
- to liść, zostaw go - rzekłem.
- to nie liść, sam liść nic nie znaczy, ale nadal to on jest częścią całości, gdyby go nie było - rzekł i zakrył narysowaną część - byłoby nudno.
- byłoby widać bardziej kwiat, liść go przykrywa, ogranicza - wzruszyłem ramionami, na moje słowa chłopak jedynie pokiwał przecząco głową i wrócił do rysowania. Zajmowało mu to coraz więcej czasu, więc mimowolnie położyłem głowę na jego ramieniu.Pov. Dream
Posłałem ospałemu już chlopakowi usmiech, jednak ten nadal bacznie przyglądał się temu, jak rysuje. Nie wiem, co było w tym takiego hipnotyzującego, ale lubił to. Po kolejnych 30 minutach udało mi się skończyć rysunek.
- nie jest zły- rzucił chłopak odrywając głowę od mojego barku.
- przestań, bo sie zarumienię - zaśmiałem się.
- nie jest ładny, ale nie jest zły - dopowiedział. Na co zacząłem się śmiać.
- "ładny" - nie mogłem powstrzymać śmiechu, naśladując akcent brytyjczyka - sam jesteś "ładny" - zaśmiałem się jeszcze bardziej, przez co chłopak kopnął mnie lekko - brytyjski chłopczyk - zażartowałem.
- piłkarzyk - rzucił w moją stronę i znów ugryzł gofra.
- czy jaśnie książę powie mi, gdzie znajduje się jego zamek, bym mógł przybyć i go uratować? - powiedziałem "kłaniając się" na co chłopak zahichotał.
- wyślę ci adres potem - wzruszył ramionami - czemu rysowałeś tylko jednego tulipana, skoro jest ich tu praktycznie całe pole? - spytał nagle.
- ym... ten wydawał się samotny, inny niż te wszystkie tu - palnąłem. Chłopak nie odpowiedział mi nic, tylko wrócił do jedzenia. Resztę popołudnia spędziliśmy na rozmowie, jedzeniu czy po prostu milczeniu, chłopak lubił ciszę.
- będę się już zbierać - odrzekł i wstał na równe nogi.
- czekaj, masz - rzekłem i wyrwałem rysunek tulipana z notatnika podajac mu go.
- a z jakiej to okazji? - spytał, lekko się rumieniąc. Zawsze gdy to robił nie wyglądał już tak chamsko jak zawsze.
- po prostu, to tylko rysunek, zrobię takich setki - uśmiechnąłem się, a chłopak wziął ode mnie kartkę.
- dziękuję... - odrzekł i ubrał swój płaszcz, schował rysunek do kieszeni i rzucił mi tylko: "To cześć, palancie", na które nie zdążyłem odpowiedzieć.~~~
Wszedłem do domu, odwiesiłem swoją kurtkę, ściągnąłem buty i usiadłem wraz z moją mamą na kanapie.
- a co ty taki cały w skowronkach? - zapytała Drista, siedzącą na fotelu.
- co? Ja? Normalnie - wzruszyłem ramionami, dziewczyna rzuciła mi tylko uśmiech, co zrobiła również moja rodzicielka.
- ktoś ci się podoba? - zaczęła matka.
- co? Nie! Weźcie się obie odczepcie - speszyłem się i schowałem głowę w telefonie. Miałem kilka wiadomości od George'a.🇬🇧🏛😑brytyjski chłopczyk😑🏛🇬🇧
George : Queen's Street 6, przyjdź o 15
Jesteś?
Odpisz potem, czy Ci pasuję.Ty : tak, jest idealnie, księżniczko.
George : spadaj.
Wyłączyłem telefon i powiedziałem:
- jutro wychodzę.
- na randkę? - zaśmiała się moja mama, przez co znów się speszyłem.
- nie, idę do George'a! - odrzekłem, jednak moja siostra nie dała za wygraną.
- zabezpieczajcie się - powiedziała Drista i zachichotała.
- jezu! Nie! - krzyknąłem i poszedłem do swojego pokoju. Zadzwoniłem do Sapnapa i pogadałem z nim. Gdy była już godzina 23 położyłem się, i szybko zasnąłem._________________________________________
1102 słów, rozdział trochę krótszy, ale nasteony planuje taki dlugi, ze może go nawet podziele na 2 części. Sprawdzajcie znaczenie kwiatów skarby, i ukryłem w ttm rozdziale rzecz, która ma fajne znaczenie. Poszukajcie, a może znajdziecie. Lov u all.
CZYTASZ
Golden boy [Dnf] [Zakończona]
FanfictionZłoty chłopak, z bogatej rodziny, z dobrego domu, dobrze wychowany, udający się na "wymarzone" studia, on i jego cala rodzina są idealni. Oraz blondyn, z średniej rodziny, ledwo dający radę zapłacić za naukę w luksusowej akademii, jego matka staje...