[14] Żółte, paskowane goździki

1.3K 118 102
                                    

                                ~~~

Pov. George

- m...musze iść - wyszeptałem do ucha blondyna. Trwaliśmy w objęciach, całując się, już zdecydowanie za długo.
- jeszcze chwila - odrzekł nieco głośniej blondyn.
- nie rób mi malinek, jak się u ciebie w domu pokażę? - zaprotestowałem, gdy chłopak zszedł ustami na moją szyję. Na moje słowa Amerykanin jedynie zaśmiał się pod nosem i oddalił swoją twarz ode mnie.
- no dobra, ale jeszcze chwila - powiedział opierając swoją brodę o moją głowę.
- Clay... mam wykład - rzekłem cicho.
- kilka minut nie robi różnicy w tym wypadku, a tutaj robi - odpowiedział całując mnie ponownie. Po kilkudziesięciu sekundach odsunąłem swoje usta od jego.
- idę, do potem - uśmiechnąłem się i poklepałem jego klatkę piersiową, na co chłopak oddał uśmiech. Wyszedłem z kabiny toalety i szybkim krokiem udałem się na salę wykładową

Pov. Dream

Stałem tak jeszcze chwilę, aż nie zrozumiałem, że niestety brunet poszedł już na dobre. Wyszedłem z kabiny i poszedłem w stronę sali wykładowej, pomimo tego, że zajęcia zaczynały się dopiero za 20 min.

                             ~~~

- gdzie Dolores? - zapytałem bruneta, który dosiadał się do mnie na ławkę.
- musiała jechać szybciej do domu - odrzekł.
- lepiej dla nas - uśmiechnąłem się do brytyjczyka - przyjedź dziś.
- mówiłeś, że jutro.
- tak, ale nie mogę się doczekać, jesteś zbyt ładny - na moje słowa chłopak zarumienił się.
- w porządku - odpowiedział. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, jednak brunet musiał już wracać. Pożegnałem go szybkim całusem, a ten tylko uśmiechnął się.

                               ~~~

Pov. George

Wszedłem do przedpokoju i udałem się do swojego pokoju. Gdy już ściągnąłem swój płaszcz ujrzałem na parapecie wazon, w którym stały żółte, paskowane goździki. Gdy ściągnąłem buty, zszedłem do kuchni, gdzie moja matka zajmowała się papierami.
- co robią tam te kwiaty? - spytałem.
- co? Ładne są - usłyszałem w odpowiedzi.
- wchodziłaś do mojego pokoju. Co jeszcze zrobiłaś? - wyciągnąłem z szafki szklankę, i nalałem do niej lemoniady z lodówki.
- miałeś na biurku jakieś brzydkie rysunki, to je wyrzuciłam, i wymieniłam wodę w liliach. - odpowiedziała.
- co zrobiłaś? - spytałem niedowierzając.
- były brzydkie, na pewno nie były twoje, więc je wyrzuciłam - odpowiedziała.
- jesteś niemożliwa, po prostu w ciebie nie wierze, nigdy więcej nie wchodź do mojego pokoju, gdy mnie w nim nie ma - rzuciłem i wyszedłem z kuchni. Gdy wróciłem do siebie, uklęknąłem przy koszu, i zacząłem szukać lekko żółtych kartek od blondyna. Po kilku minutach na szczęście udało mi się je znaleźć, wyprostowałem je w rękach, i przybliżyłem do piersi. Nie były już tak ładne, bo zostały zgniecione, jednak nigdy bym ich nie wyrzucił.

                             ~~~

- wychodzę - rzuciłem w stronę szatynki.
- gdzie? A co z kolacją? - spytała oburzona, nie jadłem kolacji z rodzicami od tygodnia.
- wychodzę - powtórzyłem wychodząc z domu, trzymałem w dłoni kwiaty od matki. Podszedłem do kosza i wyrzuciłem je, wszedłem do limuzyny i powiedziałem kierowcy gdzie jechać. Po kilkudziesięciu minutach jazdy znalazłem się przed domem blondyna. Poczekałem do umówionej godziny i zadzwoniłem dzwonkiem.

Pov. Dream

- cześć - uśmiechnąłem się w stronę brytyjczyka.
- hej - odpowiedział, zaprosiłem bruneta do środka. Gdy ściągnął buty i płaszcz wszedłem z nim do swojego pokoju.
- w końcu jesteś - zacząłem podchodząc do chłopaka.
- jestem - uśmiechnął się delikatnie, podszedłem jeszcze bliżej i złączyłem delikatnie nasze usta, chłopak odpowiedział mi jeszcze delikatniej, na co uśmiechnąłem się lekko.
- wiesz, księżniczko, teraz chyba już mogę zrobić ci malinkę - szepnąłem George'owi do ucha, na co ten tylko się zarumienił. Przeszedłem powoli na jego szyję odsłaniając ją spod kołnierza golfu, całując ją delikatnie. Po chwili pocałowałem ją mocniej, aż w końcu zacząłem robić brunetowi na szyi malinkę, na co ten tylko sapnął lekko.
- ej bo - zaczęła Drista otwierając drzwi, gdy ujrzała nas ucichła, szybko oderwałem się od brytyjczyka, a ten próbował swetrem zasłonić to, co moje usta zostawiły na jego skórze - mama was woła na spaghetti... ale nie wiem czy jesteście głodni...
- ym... przyjdziemy za chwilkę - odrzekł za mnie brunet - możesz... zamknąć drzwi, proszę? - dziewczyna tylko przytaknęła bezdźwięcznie i wyszła, cicho zamykając drzwi. Gdy po dziewczynie nie było śladu, brytyjczyk spojrzał na mnie poważnie.
- nie powie - upewniłem go - twoje brytyjskie "Proszę", na końcu zdania jest słodkie - zaśmiałem się lekko, na co chłopak zarumienił się prawie niewidocznie - zapomniałem zamknąć drzwi na klucz - uśmiechnąłem się.
- jesteś niemożliwy, Clayton - skwitował.
- a ty niemożliwie piękny - pocałowałem go szybko - ale chyba trochę za wysoko zrobiłem tę malinkę... widać ją nawet przez sweter...
- czasami zastanawiam się, jak ja z tobą wytrzymuję - zachichotał cicho.
- bo mnie kochasz - uśmiechnąłem się arogancko.
- tak, to prawda - odpowiedział. Wyszliśmy z mojego pokoju siadając do stołu, Drista cały czas patrzyła się raz na mnie, raz na George'a, jednak mama nie zwróciła uwagi na malinkę, która znajdowała się ponad kołnierzem bruneta.
- no więc, jak w szkole, słońce? - powiedziała ma rodzicielka w stronę mojego chłopaka. 
- ym... dobrze, ostatnio znalazłem sposób... by się mniej stresować - brunet uśmiechnął się w stronę blondynki, zaśmiałem się niesłyszalnie i położyłem dłoń na kolano brytyjczyka pod stołem. Ten spojrzał na mnie karcąco, ale nic nie powiedział. Po chwili rozmowy, przed nami znalazły się talerze z spaghetti.

Pov. George

- proszę pani, to jest pyszne - uśmiechnąłem się.
- oj, nie przesadzaj, twoja mama też tak pewnie gotuje - uśmiechnęła się kobieta.
- ym... właściwie to... moja mama wcale nie gotuje, wynajmuje od tego ludzi - odrzekłem, na co kobieta zmieniła natychmiastowo minę.
- przepraszam...
- nie ma problemu  - wymusiłem uśmiech i wróciłem do jedzenia. Dziwiłem się, jak bardzo rozluźnione jest rodzeństwo, i jak niechlujnie jedzą.
Po skończonym posiłku wróciliśmy do pokoju.
- zamknij drzwi - rzuciłem w stronę chłopaka, który wykonał tę czynność. Usiedliśmy na łóżku, a blondyn powiedział.
- wracając - pocałował mnie - chyba mogę - nie dokończył, bo zszedł ustami na moją żuchwę, aż finalnie znów podwinął kołnierz mojego swetra.
- jak ja mam to zakrywać - odrzekłem w stronę Amerykanina. Nie był ubrany nadzwyczajnie, miał na sobie dresy i czarną bluzkę.
- jakoś dajesz radę, zawsze możemy to ściągnąć, bym miał więcej miejsca - odpowiedział, zabierając jeszcze większą część kołnierza.
- nie mam nic pod tym - głos załamał mi się, gdy chłopak złączył swoje usta z moją szyją.
- tym lepiej - wyszeptał mi do ucha chwytając za bordowy golf i wyjmując go z moich spodni, nadal nie przestając całować mnie.
- nie będę się przed tobą rozbierać - skarciłem chłopaka - ciesz się tym co masz.
- nie moja wina, że biję od ciebie seksapil, Davidson - na te słowa ogarnął mnie dreszcz, a moją twarz zalał rumieniec.
- c...co?
- to co słyszysz, jesteś piękny - wyszeptał mi do ucha.
- Clay, kochanie, żarówka się przepaliła w łazience - usłyszałem głos zza drzwi, na który blondyn syknął cicho.
- już idę! - krzyknął - zaraz przyjdę, księżniczko - wyszeptał mi do ucha, a moją twarz zalał jeszcze gorętszy rumieniec. Gdy chłopak opuścił pokój podniosłem się do siadu i poprawiłem swoje ubranie. Wstałem z łóżka,  i rozejrzałem się, po już dobrze znanym mi pokoju, jednak w oczy trafił mi teraz pamiętnik chłopaka, który leżał na biurku. Miał czarną okładkę i gumkę, możnaby go pomylić z szkicownikiem, gdyby nie żółty napis " własności Clay'a". Odszedłem od blatu, i wróciłem na łóżko.
- jak się ma moja księżniczka? - spytał wyższy, gdy wszedł i zakluczył drzwi.
- dziwnie - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- coś się stało? - siadł obok mnie.
- po prostu... ten dotyk, i... - nie umiałem  wydusić z siebie nic sensownego.
- wiesz, jeśli ci to przeszkadza, jeśli chcesz trochę więcej czasu, przestrzeni to powiedz - odpowiedział.
- nie, lubię... to jak mnie nazywasz, ale... nigdy nikt...
- ci tego nie okazywał? - dokończył, na co skinąłem twierdząco głową - oj, kochanie - ucichł na chwilę - a powinni - i musnął moje usta.
- więcej - wyjąkałem, na co blondyn tylko się uśmiechnął.
- mówiłem, że seksapil - uśmiechnął się i pocałował mnie, pchając mnie na łóżko.

_________________________________________

1207 słów, przypominam o komentowaniu i gwiazdkowaniu, biorę się za pisanie kolejnego rozdziału, który  popchnie fabułę do przodu, i będzie długi ( 3000 słów i think), lov u all

Golden boy [Dnf] [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz