Mecz

157 8 0
                                    

W drodze do szkoły ,w której mieliśmy zagrać następny mecz zrobiliśmy sobie małą przerwę. Zatrzymaliśmy się na jakimś rynku małego miasteczka ,ale ta szkoła musi być daleko skoro przejeżdżamy przez takie miejsca.

Wysiadłam razem z Davidem i polecieliśmy razem z połową drużyny ustawić się w kolejce po lody. Było jak dla mnie za dużo przepychanek w tej kolejce aż sama nawet upadłam po przewróceniu Alana ,bo Daniel ewidentnie ma ADHD. Nie dość że zaklepał sobie najlepsze miejsce w kolejce to jeszcze wywala ją jak domino. Chwilowo włosy prawie zmieniły się w czerwone ,ale od zbędnych nerwów uratował mnie David ,który powiedział do chłopaka:

- Uważaj trochę - uśmiechnął się do mnie i pomógł mi wstać.

- Właśnie - warknęłam na Daniela korzystając z pomocy niebieskowłosego przyjaciela.

Nie czekaliśmy zbyt długo ,bo w końcu umiem się przepychać i szybko biegać. Zamówiłam sobie dwie kulki tak samo jak David. Stałam koło niego czekając aż Derek zdecyduje się na smaki.

- Ja biorę dwie czekoladowe ,a ty? - spytał mnie chłopiec z przepaską dla rozluźnienia atmosfery szybko uzyskując odpowiedź:

- Wiesz David chyba sorbet malinowy i -zamyśliłam się - Może banan

- Wsumie lepiej niż on - skinął głową na odchodzącego z pięcioma kulkami słonego karmelu Dereka .

- W życiu i pożyciu bym tyle tego nie wzięła - zachichotałam widząc jak gałka słonego karmelu plami Derekowi bluzkę. Szybko ogarnęłam jednak ,że jest moja kolej ,więc zamówiłam i dosiadłam się do Alana ,który pomimo że go przewróciłam szybciej zamówił.

- Jak tam Alan ? - spytałam patrząc niepewnie na jego wafelek zawierający aż sześć kulek lodów.

- Jest spoko Aur - skrzywił się jak ugryzł swojego loda - Mogłem nie testować aż tylu nowych smaków - westchnął na co ja zachichotałam.

- No mogłeś - uśmiechnęłam się do niego powoli liżąc swoje gałki lodów.

- W ogóle wiecie jaka akcja - powiedział David przysiadając się do naszego stolika - Herman wypchnął mnie na koniec ,a Jude teraz się z nim bije o moje miejsce i dostał trochę łomot - skończył. Zrobiło mi się żal brata choć w sumie już nie jest moim bratem to coś mnie ukuło. Zerknęłam na stolik obok ,w którym siedział on z zadrapaniem na jednej z rąk. Westchnęłam na ten widok. Wszyscy tutaj są jacyś strasznie agressive, ale żeby bić swojego kapitana, bez przesady. Od kiedy ja tak nazywam Bałwana Pelerynkę i to jeszcze z jakimś szacunkiem...

- Aurora żyjesz? - potrząsnął mną David ze zmartwieniem w oczach - Wszystko ok?

- Mhm - mruknęłam i zaczęłam kończyć swojego loda.

Jak wszyscy przy naszym stole skończyli jeść zaczęliśmy dużo żartować. Raz nawet płakaliśmy ze śmiechu z żartu Hermana ,który po przeproszeniu Davida i Juda odrobinę wymuszonym przeze mnie i moje włoski dołączył się do nas. Niestety nasze piękne wolne chwile zniszczył nasz kochany Bałwan Pelerynka swoim rozkazem:

- Alan ,David jesteście proszeni do szefa - powiedział stanowczo zajmując miejsce na przeciwko mnie - Chwilowo Joe się tobą zajmie - skinął w stronę naszego bramkarza licząc ,że nie wniosę żadnego sprzeciwu. Moje nerwy jednak miały inne zdanie na ten temat ,więc warknęłam:

- Od kiedy ja potrzebuje opieki - spojrzałam w jego spokojne prześwitujące przez gogle oczy ,ale to nie nowość ,że się mnie nie boi i tak nie ma żadnego wpływu na moje życie. No w sumie ma i to dosyć spory... ,ale ignorując to nie ma.

- Jestem twoim bratem Aurora sądzę jednak ,że i tak byś do niego poszła - uśmiechnął się do mnie - Groźbą jest wyrzucenie z drużyny pamiętaj - chciałam jemu odpyskować ,ale miałam rozsądek. Włosy znormalniały ,a ja się uspokoiłam choć strasznie mnie tym zdenerwował ,a co jeżeli David dostał polecenie żeby się mną zajmować i naprawdę mnie nie lubi. Posmutniałam i poszłam do Joe ,który gadulił z Peterem.

ZdeterminowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz