Tajemnica wyszła na jaw

104 5 3
                                    

- Tylko nie obudź Aurory - szepnął znajomy głos.

- Spoko stary my idziemy - odpowiedział drugi znajomy głos.

Ignorowałam te głosy, które brzmiały jak pożegnania i nadal spałam.

Kiedy się obudziłam okazało się, że przenieśli mnie do pokoju gościnnego w rezydencji Sharpów. Przestraszona nieuniknioną rozmową ze zdrajcą sam na sam, zbiegłam na dół w kierunku wyjścia. Mijając zdziwionego Juda robiącego coś w kuchni pokazując jemu język wybiegłam z domu.

Jak tylko opuściłam rezydencje z ulgą zwolniłam tempo. Zrezygnowana weszłam do swojej willi. Nie chciałam gadać ze zdrajcą sam na sam. Nie byłam na to gotowa zapewne zrobiłabym jemu zasłużoną krzywdę, ale nie chciałam. Jest tylko durnym debilem opuszczającym siostry.

Po wytłumaczeniu w moim umyśle paru niedoskonałości o tamtym bałwanie stawiłam się przed mamą w domu, która wycałowała mnie na pożegnanie.

- Aurorcia jedź już powoli do szkoły - powiedziała uśmiechając się do mnie co odwzajemniłam.

- Dobrze mamo - powiedziałam i poszłam na górę po torbę. Znałam jej historie kiedyś też miała córkę, ale uciekła z domu. Jej psychika bardzo na tym ucierpiała, dlatego zaadoptowała mnie i traktuje mnie jak własne dziecko. Bardzo jej współczułam, nie wiem dlaczego właśnie w tym momencie mnie na to wzięło.

Wzięłam torbę ze swojego pokoju przy okazji pakując tam jeszcze telefon.

Zeszłam na dół i ucałowałam mamę na pożegnanie po czym szofer odwiózł mnie do szkoły. Miał być dzisiaj wesoły mecz, bo zwolniono mnie z lekcji bym mogła zagrać mecz.

Otworzyłam drzwi do akademii i weszłam do środka. Pomijając nieznajomych uczniów zauważyłam Joe.

- Idziemy na boisko? - spytałam w ramach przywitania.

- Nie Aur spotykamy się tu - zanim się obejrzałam pojawił się Jude. Starałam się ignorować fakt jak Pan Pelerynka mnie nazwał.

- W ogóle gotowa na mecz? - spytał Joe jak przybyli już wszyscy.

- Jasne, a coś myślał - zachichotałam.

Zadzwonił dzwonek po którym na korytarzu została tylko nasza drużyna.

- Zapewne już wiecie, że gramy z Liceum Porkins - wyrecytował jakieś słowa motywujące - Pamiętajcie - tu jemu przerwałam.

- Wiemy wiemy oni zawsze nokautują i mamy uważać, żeby nie złapać kontuzji - powiedziałam lekceważąco.

- Dobrze dziewczynko - uśmiechnął się do mnie, a ja posłałam jemu wredny uśmiech.

Wyszliśmy ze szkoły i stanęliśmy przed parkingiem dla autokarów. Zaczęłam gadać z Joe o różnych pierdołach, ale podczas naszej wymiany zdań przerwał nam David, którego nawet nie widziałam przez cały dzień.

-Wsiadacie czy nie? - wrzasnął stając w przejściu do wejścia. Dopiero teraz ja z Joe skapnęliśmy się, że parking opustoszał, a przed nami stanął wielki autokar.

- Tak jest sir David - pokłoniłam się jak Jude wywołując tym śmiech u Joego.

- Piątka Aur - powiedział jak wchodziliśmy. Przybiłam z nim piątkę patrząc na Davida, który przewrócił oczami.

Pojazd nagle ruszył wywalając naszą trójkę na podłogę na której ostatecznie postanowiliśmy zostać. Posadzka była obłożona czystymi dywanami, więc nawet nie myśleliśmy o ubrudzeniach. Już po chwili od nas było słychać różne dziwne rozmowy, śmiechy i ogólnie, bo z nimi nie da się nie być w komedii.

ZdeterminowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz