Finał

84 4 2
                                    

Leniwie jak zawsze wstałam z łózka, założyłam gogle, o dziwo miałam dziś dosyć dobry humor, oglądałam krajobraz przez okno, piękne lato, słonko grzeję, idealny dzień na basen....., lecz nigdy już pewnie się nie uda. Żeby zepsuć ten dzień oczywiście pojawił się Jude, gotowy już na finał, nawet nie wiecie jak mi się nie chce teraz, choć potem będę tak podekscytowana, że jak zwykle włożę w grę całe serce wraz z energią.

- Szybko Aurora! Spóźnimy się!! - krzyknął do mnie, a ja się wzdrygnęłam, jak zawsze na dźwięk mojego imienia. Zbiegł po schodach, a ja najpierw się przebrałam, poświęciłam jeszcze trochę czasu na umycie zębów itp., nieświadomie go tym zirytowałam, bo on wszędzie się śpieszy, martwi się finałem, jakby od tego zależało jego życie. Jak dla mnie to zwykły mecz i tyle, ma on sprawiać przyjemność, a nie być powodem do stresu, gdybym ja to tak traktowała, to bym nie uprawiała tego sportu.

- Jestem - mruknęłam gotowa stając przed nim, a on przeskanował mnie wzrokiem.

- Jedziemy - odparł tylko nadal zirytowany, o co jemu chodzi, nie można już się spóźnić, jak on się zachowuję, jeszcze przez niego moje włosy zmienią kolor, jak ja go nie lubię. Cieszę się, że znowu tak myślę, już siebie naprostowałam, dobrze się składa.

Stałam nadal w miejscu, pochwalając siebie w duchu, że znowu go znienawidziłam, a on mnie dosłownie wepchnął do limuzyny, obdarowałam go w nagrodę morderczym spojrzeniem.

- Poproszę do akademii królewskiej - zwrócił się do szofera, który tylko spojrzał na nas z dość niecodziennym spojrzeniem, a ja tylko się skrzywiłam, co ja tu robię....

Limuzyna ruszyła z ogromną prędkością, czułam się zrelaksowana, lubię szybkie auta, jednakże nie było ono takie za szybkie, na szczęście samochód jechał tylko 100 km/h, co było lekko powyżej średniej, tak patrząc. Po pięciu minutach byliśmy już na miejscu, ujrzałam oprócz masywnej akademii, drużynę naszych przeciwników, ich menadżerki, wśród których stała Celia. Zapewne nie chciała tu być przez Juda, dla niej również każda interakcja z nim to kłopot, nawet nie wie co ja czuję, musząc z nim mieszkać....

- Hej Celia - przywitałam się wesoło z siostrą, lubiłam spotkania z nią, byłyśmy w końcu rodziną, on też mógłby w niej być, jednakże zrezygnował. Popatrzyłam na niego smutno, zazdrościł nam, a mogło się to potoczyć inaczej, nie wiem czemu, ale zrobiło mi się go żal, choć normalnie czułabym satysfakcję, teraz jej nie ma. Włączyła się moja empatia z dzieciństwa, którą tak bardzo chciałam ukryć, to ona spowodowała, że czasem myślałam o nim jak o bracie, muszę zrozumieć, że takiej empatii nigdy się pozbędę....

Celia mnie wyściskała, a ja ze smutnym uśmiechem objęłam ją, nadal patrzyłam na zazdrosnego brata, kochałam go, wyobrażałam sobie jaką pustkę musi on czuć, ja ją też czułam, jednak dlatego, że ja musiałam on też będzie musiał, bo taka jestem. Zezłościłam się na siebie, każdy zasługuję na drugą szansę, choć on nie powinien jej dostać, to zbyt go kocham, by jemu jej nie dać.

- Współczujesz jemu? - spojrzała na mnie zdziwiona i zirytowana Celia, może i ona nie chciała tu być przez niego, ale mi wyrządził tą samą krzywdę, a ja zamierzam odpuścić. Do moich oczu naleciały łzy, on był okropny, ale ja też, nie zasłużył na to. Rozpłakałam się, źle zrobiłam, on też, ale nie odpowiadam za wszystkich. Oznacza to, że jestem miękka i słaba, ale to lepiej niż być bezduszną osobą.

- Jude - krzyknęłam i wyrwałam się z objęcia Celii, on zaskoczony na mnie spojrzał, a ja bez słowa jego przytuliłam.

- Aurorcia - powiedział wyraźnie obejmując mnie mocno.

- Przepraszam, przepraszam byłam koszmarną młodszą siostrą - zapłakałam otulając się nim, pragnęłam jego uwagi i ciepła, bycia jego rodziną, najmłodszą siostrą.

ZdeterminowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz