Przygotowania

86 6 5
                                    

Chłopak w kucyku schodził spokojnie, a ja szarpałam się z klamką. Zauważyłam w jego kieszeni coś błyszczącego. Modliłam się by to nie było to co myślę, że to jest.

- Oh Aurora - westchnął Jude wyciągając pistolet. Przestraszona kontynuowałam bezcelowe ciągnięcie klamki, ale wtedy on nacisnął spust, a ja poczułam się śpiąca.

- Zabije Joe a to, że Ci to kupił - szepnęłam, a on tylko uśmiechnął się z wyższością, której nie miałam ochoty widzieć. Fakt przemierzałam bez nikogo zgody jego dom, ale no bez przesady z tym strzelaniem. Jakim cudem można posiadać legalnie taki pistolet. Muszę znaleźć przepis zabraniający posiadania takiego czegoś, nie będzie mnie zastrzelał.

Obudziłam się na moim łóżku patrząc w sufit ozdobiony przyklejonymi gwiazdkami. Nie zrobiłam nic aż tak złego, w końcu byłam w domu mojego jakby brata i po prostu zwiedzałam. Jakiego brata, muszę przestać tak jego nazywać.

Wyciągnęłam rękę w stronę szafki szukając na niej telefonu. Szybko rozpoznałam go po dotyku. Nie minęła sekunda, a ja już z włączonym telefonem przeglądałam media społecznościowe. Nie znalazłam jednak nic ciekawego. Kiedy już miałam odłożyć telefon zauważyłam na jego odwrocie przylepioną karteczkę. Na której było napisane:

"Droga Córeczko
Proszę nie wyrzucaj codziennie budzika przez okno. Na biurku jest nowy budzik dbaj o niego, bo nie chcemy z tatą ciągle jeździć po to do sklepu
Mamusia"

Leniwie zsunęłam się z łóżka człapiąc w stronę biurka, które było parę metrów ode mnie.

Nie musiałam długo się zastanawiać nad wyrzuceniem budzika przez okno. Po prostu to zrobiłam i tyle nie będzie mnie diabelski wynalazek budził, wolę wstawać o dziewiątej.

Na mojej twarzy zagościł uśmiech, który przypieczętowywał moje zwycięstwo. Jutro nic mnie nie obudzi, zatańczyłam szybko rękami by pokazać moją radość.

Dzień minął mi dość szybko, bo jedyne co robiłam oprócz siedzenia w domu domu to.... Nic.

- Sadness moment - zachichotałam pisząc z Davidem. Nadal czułam do niego żal za to torturowanie Evansa, ale z drugiej strony przez rok musiał strzelić jakąś akcje. Człowiek taki już jest niestety, ale i tak wytrzymał, aż do tego momentu. Nie mogę tez wymagać od niego bycia perfekcyjnym, w końcu ja jeszcze częściej robię rzeczy bez kontroli niż on, ciągle się z kimś bije, a on też musi na to patrzeć, to powinno być zwyczajne.

Zadowolona napisałam najlepszemu przyjacielowi dobranoc po czym zasnęłam w goglach. Wydawało mi się to dość głupie, bo czasami lubię jak moje oczy są tak w dziwny sposób wolne od tych goglów.

- Muszę zainwestować w soczewki - wymamrotałam przez sen chociaż wiedziałam, że i tak zostanę przy tych goglach. Za leniwa jestem na takie coś i już się przyzwyczaiłam nie warto komplikować. Trzeba jeszcze dodać, że zwykłe soczewki, po prostu z innym kolorem oczu, jakby co to nie miałam i nie zamierzam mieć nigdy wady wzroku, choć w końcu chyba każdy będzie miał.

- Aurora wstawaj - wrzeszczał ktoś nade mną, ale ja postanowiłam nie reagować tylko zaczęłam nogą kopać. Trafiłam tą osobę chyba w nos, bo zapomniała się oddalić na czas.

- Daj mi spokój - wyszeptałam zirytowana nadal mając satysfakcję z zadanego bólu. Nie to, że to lubię wręcz przeciwnie, ale wrogowi tak i to zawsze, najlepiej z chamskim uśmieszkiem.

- Ej ja mam inny pomysł - usłyszałam głos Davida. Tamten chyba należał do Juda, więc to jego trafiłam w nos. Z chorą satysfakcją zaczęłam się szczerzyć w wszechświat.

- Jude wpalił do twojego domu właśnie przegląda Ci SMSy - powiedział jeden z głosów, a ja na chwilę otworzyłam oczy by zobaczyć skwaszoną minę Juda oraz swój telefon na szafce nocnej.

ZdeterminowanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz