Byłam bardzo zestresowana, tylko przez to, że nie udało nam się wygrać finału ja mogę stracić dom, lecz to nie najgorsze, Jude też......mogłam nie wpadać pod tą głupią belkę, jednakże miałam jakiś wybór, nie wiem, lecz połowicznie to moja wina, zazwyczaj drużyna opiera sporą część gry na mnie, a jak nie miała na kim musieli robić wszystko razy dwa, co nie wyszło najlepiej, co pokazuje wynik meczu.
Pożegnaliśmy się z naszą siostrą, która pod koniec obdarzyła nas smutnym spojrzeniem, wiedziała, że teraz waży się nas los oraz, że może nas więcej nie zobaczyć. Szczerze mówiąc bałam się o Juda, o mnie nie, przynajmniej będę miała kochające rodzeństwo, które będzie mnie odwiedzać. Jednakże teraz miałam na idealne wręcz życie szanse 50/50, to czy mi się uda, to się zobaczy.
Ledwo co chodziłam, więc jak wysiadaliśmy on musiał cały czas podtrzymywać mnie za ramię, czułam się słabo, jakbym nie była nic warta w takim stanie, w końcu z moimi przyjaciółmi z dzieciństwa zaprzyjaźniłam się w takim i jeszcze głównie dzięki sportom, w zasadzie mogę to opowiedzieć:
- Ej - wrzasnął ktoś do małej dziewczynki, która otulała się kołdrą na łóżku, które najprawdopodobniej należało do impulsywnego chłopaka - Wara mi od łóżka - podniósł blondynkę za kołnierz, myślał, że to jego "największy wróg", choć tak naprawdę przyjaciel, Gazel. Dziewczynka, która została uniesiona do góry, miała załzawione oczy, nie miała humoru na nic, tego dnia trafiła do tego miejsca, została oddzielona od rodzeństwa, od rodziców, którzy zginęli, została całkowicie sama....przestraszona, po długim płaczu spojrzała na niego czerwonymi oczami, które zazwyczaj były zakryte goglami.
- Torch znowu dokuczasz małym dziewczynkom? - zaśmiał się niebiesko-włosy chłopak o imieniu Gazel, który jak zobaczył małą dziewczynkę złagodniał.
- Ona ma z nami pokój - powiedział Xavier nawet nie odrywając wzroku od książki - Piękne pierwsze wrażenie - mruknął.
- Z-zgadzam się - powiedział malutki chłopczyk, który rysował coś przy stoliczku.
- Nie chciałam - szepnęła blondynka - Nie wiedziałam - opanowała łzy.
- To ja nie chciałem - powiedział zakłopotany Torch, nie spodziewał się pod kołdrą małej dziewczynki - Przepraszam, jak się nazywasz? - spytał, po czym ostrożnie odłożył ją na łóżko.
- Aurora - przedstawiła się - A ty jesteś Torch tak? - w jej oczach pojawiły się iskierki, które zauroczyły Torcha.
- Tak - uśmiechnął się, co odwzajemniła.
- Skoro jesteś tu nowa, porobimy coś razem? - spytał niebiesko-włosy.
- Chętnie - podekscytowała się, starając się zapomnieć o smutku.
Dzieci poszły na boisko, nawet Xavier ze swoją książką skusił się wyjść na dwór w ten słoneczny dzień. Mały zielono włosy chłopczyk też poszedł za nimi.
- Zagramy w piłkę nożną, nauczę Ciebie jeśli nie umiesz - powiedział prowadząc piłkę - Teraz pokaże Tobie moja droga księżniczko jak wykiwać takiego głupka - uśmiechnął się drwiąco do Gazela, co on odwzajemnił. Aurora jednak ziewnęła, po czym uśmiechnęła się pewna siebie, szanowała swoich przeciwników jednak, pewność siebie zawsze jej towarzyszyła.
Dwoje chłopców biegło koło siebie, oboje się spocili, raz piłkę miał Torch raz Gazel, jednak grali dalej. Xavier obserwował ich z daleka, a najmniejszy z chłopców wpatrywał się w dziewczynkę, która strzelała na bramce.
Grali na boisku już z cztery godziny, do Aurory dołączył Xavier i mały chłopczyk, który okazał się Jordanem. Dziewczynka z łatwością kiwała tego drugiego, jednak ten pierwszy był dla niej za mocny, choć po takiej kupie czasu, wykiwała jego parę razy.
CZYTASZ
Zdeterminowana
Novela JuvenilAurora to agresywna dziewczyna, która dosyć dobrze gra w piłkę, jednak jej życie nie jest usłane różami, dziwne włosy jak i sytuacja rodzinna, jedyne co zostaje to relacje z przyjaciółmi i to ją trzyma na duchu. Różne dziwaczne historie w życiu jedn...