29.Pov. Tommy - już niedługo...

278 20 39
                                    

Przez ostatni czas czułem się naprawdę dobrze. Otaczali mnie ludzie, których kochałem i miałem nadzieje, że będzie tak jeszcze przez długi czas.
Nasi Amerykańscy przyjaciele już mieszkali w swoim domu, a my mieliśmy przyjechać za kilka dni. Dom był podobno spory, a miejsca też nie mało, więc mieliśmy jeszcze kilka wolnych pokoi. Na razie mieli w nich zamieszkać nasi przyjaciele z poza dsmp- Aimsey, Billzo, Serena, Freddie. Lubiłem ich, nawet bardzo, więc cieszyłem się na taką możliwość. Oczywiście, każdy płacił swoją cześć i miał jakieś zobowiązania, ale to nic wielkie w porównaniu do tego co robił Dream przez te tygodnie. Naprawdę go podziwiałem jak bardzo starał się by wszystko wyszło idealnie. Muszę przyznać, że trochę się martwiłem po rozmowie z Georgim, że to coś popsuje miedzy nimi, ale na szczęście się pogodzili i są chyba nawet bliżej niż wcześniej.

*~*~*~*~*

Wstałem dziś dość wcześniej, bo chciałem się spakować, by móc później jechać wraz z Willburem do jego mieszkania. Niektóre rzeczy już wysłaliśmy na Florydę, by nie czekać na nie tygodniami jak już będziemy tam mieszkać. Jako streamerzy, musieliśmy przecież mieć miejsce pracy, a nie chcieliśmy nie potrzebnie kupować nowego sprzętu, gdy ten był całkiem niezły. Do wzięcia teraz nie miałam dużo rzeczy, przede wszystkim pamiątki, których miałem dość sporo i ubrania, których miałem dość mało. Will natomiast musiał wziąść wiele rzeczy ze swojego mieszkania, a ja chciałem mu potowarzyszysz i pomóc w pakowaniu. Przy okazji spędzę z nim czas sam na sam, bo do tej pory nie było zbytnio takiej okazji. Zrobimy też jakiegoś Streama na jego koncie, bo to zawsze jakaś forma rozrywki, zarówno dla nas jak i widzów. 

Spakowałem wszystkie rzeczy do dużej zielonej walizki po czym ogarnąłem się do ładu i zszedłem na dół by sprawdzić czy Will już wstał. Ten jednak nadal spał smacznie na kanapie, mimo że dochodziło już 11. Udałem się do kuchni wziąłem szklankę i napełniłem ją wodą, po czym poszedłem do pokoju gdzie znajdował się mój przyjaciel i wylałem na niego jej zawartość

-Kurwa! Tommy pojebało cię?!- zaczął się drzeć, energicznie zrywając się z łóżka, na co wybuchnąłem śmiechem.

-No przepraszam bardzo, było nie spać do 11. Ja już zdążyłem się spakować i ogarnąć a ty dopiero się budzisz.

-A tam, przesadzasz. Przecież mi się nigdzie nie spieszy- przewrócił oczami

-You're fucking idiot! Mieliśmy jechać do Ciebie, bo nie wiem czy pamiętasz, ale niedługo się wyprowadzamy - przypomniałem mu na co ten niezręcznie się zaśmiał wstając z łóżka.

-Okej, już nie krzycz. Za godzinkę będę gotowy. Jak zrobisz mi tosty będę wdzięczny

-Normalnie powiedziałbym byś spierdalał, ale się powstrzymam, bo byłeś dla mnie dobry przez te ostatnie tygodnie i jakby nie ty to bym sobie nie poradził

-Miło mi, za 15 minut przyjdę zjeść- odparł chłopak i udał się do łazienki. 

Ja natomiast poszedłem do kuchni, by zrobić wyczekiwane śniadanie. Tosty to coś co dosłownie zawsze jedliśmy na śniadanie, bo przecież to proste, szybkie i smaczne więc po co kombinować? Wziąłem chleb tostowy z chlebaka i ułożyłem na niego szynkę i ser po czym włożyłem do tostera. (Ja wiem, że to są sandwiche, ale ja na to przez całe życie mówię tosty. WIEC SĄ TO TOSTY.) Czekając aż się zrobią zacząłem przeglądać social media i odpisałem na niektóre Twetty by ludzie nie mieli juz podejrzeń. 

Po chwili tosty się zrobiły, więc nałożyłem nam je na talerze i wyciągnąłem ketchup z lodówki kładąc wszystko na stole. Po chwili przyszedł Will i zaczęliśmy jeść śniadanie, rozmawiając przy tym na różne tematy. 

-Ej stary, bo sobie tak myślę...

-Tak?

-Bo ja w sumie jestem idiotą w stosunku do ciebie. No wiesz dużo dla mnie robisz Will, a ja trochę niewdzięczny jestem.

-A pierdolisz Tommy, to ty do mnie dzwoniłeś bym wstał z łóżka gdy miałem mental breakdown.

-Ale i tak należą ci się podziękowania- stwierdziłem na co ten wziął szklankę z wodą i wylał mi ją na głowę.

-To za rano teraz jesteśmy po równo- zaczął się panicznie śmiać.

-Oh you bitch!- wydarłem się wstając z miejsca, na co Wilbur również się zerwał i zaczął przede mną uciekać po całym mieszkaniu.

-Zostaw mnie ty psycholu!- usłyszałem jego krzyki, gdy zamknął się w łazience, a ja zacząłem się śmiać. 

Niby była miedzy nami spora różnica wieku, bo prawie 8 lat, ale totalnie nie było tego widać. Zachowywaliśmy się jak totalne dzieci, i mieliśmy gdzieś co ludzie o tym myślą. Po prostu się przyjaźniliśmy i byliśmy dla siebie jak bracia. Nie był on dla mnie tym "starszym bratem", który miał mnie chronić czy chuj wie co robić, po prostu był bratem, który czasem mnie niemiłosiernie wkurwiał a czasem za nim tęskniłem. Był dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Oczywiście Tubbo, Ramboo czy nawet Georgie tez by znaleźli się na tej liście, ale to nieistotne. 

-Dobra możesz wyjść, nic ci nie zrobię. I PROMISE BRO!

- No dobra, skoro tak ładnie obiecujesz. - zaśmiał się wychodząc z łazienki, a ja go lekko szturchnąłem w ramie a ten się znów zaśmiał. 

-Za 20 minut jedziemy. Jest już 12 a chcemy jeszcze wieczorem streama zrobić!- zarządziłem na co ten kiwnął głowa i udał się do pokoju gościnnego, prawdopodobnie zapakować sowie rzeczy, które tam miał. 

*~*~*~*~*

Był już wieczór, około 21,  ten idiota pakował wszystko z 4 godziny, co stwierdził że było moją winą. No dobra! Trochę bałagan mu zrobiłem szukając swojego pistoletu, który u niego ostatnim razem zostawiłem, ale to jego wina że ma tu taki bajzel, że niczego nie da się znaleźć! Ważne że końcowo zmieścił się w dwie walizki i torbę. Resztę czasu spędziliśmy z jego zespołem. Oni oczywiście grali piosenki, zarówno te "stare" jak i nowe których nawet nie wydali. Wiec tak, miałem premierę swojego ulubionego zespołu na żywo.  Bawiłem się świetnie, na tym prywatnym koncercie, zarówno gdy tylko słuchałem jak i gdy popisywałem się swoimi umiejętnościami muzycznymi. Niestety do zespołu mnie nie przyjęli ale jestem fanem numer 1. 
Teraz natomiast szykowaliśmy się do Live'a, na którym po prostu mieliśmy rozmawiać z widzami, bo zawsze to jakiś sposób na integracje. Włączyliśmy, więc streama na kanale Wilbura, jak zwykle w tle szły piosenki Lovejoya czekając na widownie. Po chwili gdy trochę ludzi się już zebrało ja z chłopakiem zaczęliśmy śpiewać aktualna piosenkę włączając widok na nas. 

-Hi Guys!- przywitałem się 

-Dziś z Tommym, troszku z wami porozmawiamy.- zaśmiał się Will patrząc na chat.

-Will, ludzie pytają czy umiesz powiedzieć coś po Polsku. Skąd ty wgl masz takie zainteresowanie ludzi z Polski?

-Bo ja uwielbiam ludzi z Polski. Mówiłem ci że cię kiedyś tam zabiorę- zaśmiał się- a propos pytania. Byłem tam dawno, ale pamiętam, że "Cześć" oznacza "Hello". A tak to Karl ostatnio mi przetłumaczył co znaczy "Kurwa"

-The Fuck - odpowiedział Tommy- Ludzie z Polski tego nadużywają, więc już nie raz to sprawdzałem.

Stream był naprawdę ciekawy i jak zwykle dużo się działo. Aktualnie oglądaliśmy podlinkowane filmy, gdy dostaliśmy donejta.

"Co się stało Tommy, że byłeś kilka tygodni temu w szpitalu, widziałem cię ale bałem się podejść" 

Przeczytałem po cichu na co od razu popatrzyłem na Willa.

-Straciłem przytomność, wiec robili mi badania- powiedziałem półprawdę patrząc na relacje chatu.- spokojnie, nic mi nie jest. Po prostu brałem za mało witaminek. I możecie podchodzić, nie gryzę- zaśmiałem się, kończąc temat.


~1222 słowa

TommyInnit - My NotebookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz