19. Pov. Tubbo

427 31 15
                                    

Przez ostatnie dni wraz z przyjaciółmi byliśmy bardzo zabiegani. Projekt którego się podjęliśmy był czasochłonny, przez co nie miałem czasu dla mojego przyjaciela z Wielkiej Brytanii. Mam nadzieje, że się tam trzyma. Na szczęście ma jeszcze Wilbura i Georga. Wiem, że zabolał go ten nagły wyjazd. Widać to szczególnie po tym co robi na Twitterze, ale nie dziwi mnie to. Kilka razy gdy do mnie pisał, nie dałem rady z nim rozmawiać, bo chce jak najszybciej po niego przyjechać i go tu wziąć. Ostatnio jednak zaczął się od nas odcinać i zniknął z wszystkich medii co tylko jeszcze bardziej zaczęło mnie niepokoić. Zawsze kochał to co robi, a filmy były jego pasją. Mam nadzieje, że nic mu nie jest. Nie wybaczyłbym sobie tego. Jeszcze tydzień i będę mógł przy nim być...

Teraz natomiast siedziałem wraz z Ranboo, rozmawiając o moim wyjeździe za kilka dni. Nagle jednak przerwały nam wiadomości.

Od Tommy:
Przepraszam za swój egoizm, kocham cię Mój Mały Przyjacielu...

Przeczytałem wiadomość a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Czy Tommy się obwinia za coś?
Co ma znaczyć, że przeprasza za swój egoizm?
Przecież on nie jest, ani nigdy nie był egoistyczny, prędzej to ja mógłbym opisać tak swoje zachowanie niż jego.
Zacząłem się bać. Skierowałem wzrok ku Ranboo, ten tylko patrzył na telefon jak zahipnotyzowany.

-To Tommy?- spytałem na co ten w końcu się na mnie popatrzył i wręczył mi swój telefon a z jego oczu spłynęły pojedyncze łzy. Pierwszy raz widziałem jak chłopak płacze. Czy stało się coś złego?

Od TommyInnit:
Zaopiekuj się Tubbo i przepraszam za to co zrobiłem i zrobię.

Po przeczytaniu tych słów już totalnie się rozpłakałem i dostałem ataku paniki, panicznie bojąc się o przyjaciela. Ranboo podszedł do mnie i mnie przytulił próbując uspokoić. Tommy był moim najlepszym przyjacielem, nikt w życiu by mi go nie zastąpił. Bałem się, że stracę Ranboo jak wyjedzie, dlatego za nim ślepo wyjechałem. Nie pomyślałem nawet, że efekty mogą być odwrotne. Przecież znam Tommiego tak długo, że nie sądziłem ze wyjazd coś może popsuć lub chłopak poczuje się zastąpiony. To Tommy był moim najlepszym przyjacielem. Teraz gdy uświadomiłem sobie, że te smsy były pożegnaniem, przypomniały mi się nasze plany z College'm i naszym "dorosłym" życiem. Byłem cholernie zły na siebie, że o tym zapomniałem. Wyrwałem się z uścisku i zacząłem wypisywać smsy do Tommiego. Może nie jest jeszcze za późno?

Do: Tommy
-Co się dzieje?
-Tommy!
-Odpisz!
-Nie jesteś egoistyczny, jesteś wspaniały...
-Kocham Cię!
-Nie zostawiaj mnie!
-Nie znajdę sobie drugiego tak wspaniałego przyjaciela jak ty...
-Odezwij się, bo sobie tego nie wybaczę

Mijały kolejne minuty a mi ciągnęły się w nieskończoność. Wiedziałem że stało się coś złego. Zacząłem się obsesyjnie obwiniać, nie kryjąc przy tym płaczu. Ranboo za to próbował mnie uspokoić. Mimo wszystko chciałem wiedzieć co dokładnie się wydarzyło. Postanowiłem więc napisać do Willa, może on wie coś więcej.

Do: Willbur
-Co się dzieje z Tommym? Dostałem wiadomości od niego i martwię

1 minuta- brak odpowiedzi
5 minut- brak odpowiedzi
10 minut- brak odpowiedzi
20 minut- nadal brak odpowiedzi

Co chwile odświeżałem konwersacje z chłopakami z nadzieją że w końcu dojdzie wyczekiwana wiadomość. Jednak dopiero po 30 minutach się jej doczekałem.

Od: Willbur
-Możesz rozmawiać?

Po przeczytaniu, od razu zadzwoniłem i widząc przenikliwy wzrok Ranboo, włączyłem na głośnomówiący i położyłem telefon na krześle przed nami.

-Halo?- usłyszeliśmy głos bruneta. Był on jednak całkiem inny niż zwykle. Nie było w nim wcale tego szczęścia, które panowało przy każdej rozmowie z nim. Towarzyszył mu bardziej smutek i zmęczenie.

-Cześć Will- powiedziałem strasznie zachwianym głosem.

-Cześć, jest ktoś z Tobą? Nie chce byś był sam z tą informacją.

-Jest Ranboo. Co się stało?

- Tommy... Miał próbę samobójczą, jedzie właśnie do szpitala.

Gdy to usłyszałem zatkało mnie.
Tommy?
Próba samobójcza?
Szpital?
To nie może być prawda!
Przecież wszystko było u niego wszystko dobrze, radził sobie!
Prawda?

-Halo, jesteście tam?- spytał po chwili ciszy, lecz gdy chciałem odpowiedzieć totalnie się rozpłakałem i żadne słowo nie przeszło mi przez gardło.

-Jesteśmy. Jak ty sobie radzisz?- spytał Ranboo. No tak przecież Will musiał go znaleźć na dodatek jest tam totalnie sam.

- Nie wiem, siedzę u niego w mieszkaniu. To było straszne widzieć go w takim stanie- było słychać że chłopak płacze.

- domyślam się...- tylko tyle powiedział, nie chciał mówić że będzie dobrze, bo nie mógł tego wiedzieć, nie mógł też powiedzieć że rozumie, bo nie widział nikogo kogo kochał w takim stanie.

- Will, wiesz czemu to zrobił? To przeze mnie, prawda?- wydusiłem w końcu.

- Zostawił listy, Do Ciebie i Ranboo również. Nie otwierałem ich jeszcze, jeśli chcecie mogę wysłać wam zdjęcia. Tommy nie radził sobie już przed waszym wylotem, ale dobrze to ukrywał. Nie obwiniaj się Tobby, on by tego nie chciał, zawsze chciał byś był szczęśliwy.

-W środę miałem przyjechać, odwiedzić go i zabrać ze sobą. Nie wierze że spóźniłem się niecały tydzień!

- Spokojnie Tubbo, on nie umarł, żyje tylko jest w szpitalu. Pojedziemy do niego w środę.

- Ranboo ma racje. Szybko go znalazłem, na pewno uda im się go uratować. Będę wam pisać jak się czegoś dowiem- oznajmił chłopak jednak w jego głosie nie był słychać ani trochę przekonania. Jedynie trochę nadziei.

Ta informacja bardzo mną wstrząsnęła, cholernie się obwiniałem i chciałem już być w Wielkiej Brytanii. Jednak muszę czekać do środy, nie wiem czy dam rady...

To koniec rozdziału o Tubbo :/
Trochę się dowiedzieliście i zobaczyliście perspektywę chłopaka.  Do następnego rozdziału, który będzie perspektywą kolejnej osoby! ~Autorka

905 słów 


TommyInnit - My NotebookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz